Hiszpanka, czyli nowy szczep grypy, ponad 100 lat temu zabiła około 50–100 mln ludzi. Naukowcy od lat ostrzegali, że wystąpienie kolejnej pandemii jest pewne, gdyż co 100–150 lat wirusy mutują tak, że w szybkim czasie potrafią zarażać mnóstwo ludzi. Właśnie jesteśmy świadkami tych wydarzeń. Czy pandemia będzie przebiegała według schematu sprzed stu lat?
Hiszpanka przebiegała w trzech falach. Pierwsza z nich to wiosna 1918 r. W tym czasie wirus był zaraźliwy, ale jednocześnie dość łagodny. Nie powodował dużej ilości ofiar śmiertelnych. Wszystko zmieniło się już latem. W sierpniu wirus zaczął zabijać, a powodem śmierci większości ofiar było zapalenie płuc. Brzmi podobnie, prawda? Na przełomie 1918 i 1919 r. hiszpanka zaatakowała ponownie, pozbawiając życia tych, którzy do tej pory wydawali się najbardziej odporni – młodych ludzi.
Spis treści
Ignorancja i lekceważenie zagrożenia
Europa, zarówno sto lat temu, gdy rozpoczynała się pandemia hiszpanki, jak i dziś, na początku pandemii koronawirusa, bagatelizowała problem. W 1918 r., gdy I wojna światowa dopiero dobiegła końca, ludzie byli spragnieni dobrych wiadomości i lekceważyli zagrożenie ze strony nowego szczepu grypy.
We wrześniu 1918 r. w Filadelfii odbyła się masowa parada z udziałem setek tysięcy ludzi. Już kilka dni później rozpoczęły się zgony. W Wielkiej Brytanii radzono ludziom, by dobrze się odżywiali. Kawiarnie, sklepy – wszystko zostało otwarte. Tysiące ludzi przypłaciło tę niefrasobliwość śmiercią. Coś Wam to przypomina?
Dziś popełniliśmy ten sam błąd. Włochy, Hiszpania, Wielka Brytania, USA. W dwóch ostatnich krajach przywódcy otwarcie mówili o tym, że nie ma sensu niczego robić, bo populacja nabierze odporności zbiorowej. Wystarczyły dwa tygodnie, by obaj zmienili zdanie. Za późno. W tej chwili to Stany Zjednoczone są epicentrum rozwoju koronawirusa, a premier Wielkiej Brytanii przebywał na intensywnej terapii z powodu COVID-19.
Pochodzenie odzwierzęce
Dziś jeszcze nie mamy pewności co do źródła epidemii, jednak z dużym prawdopodobieństwem to targ dzikich zwierząt w Wuhan był rezerwuarem zarazy. Mówi się, że epidemia jest wynikiem mutacji koronawirusa u nietoperza, jednak nie znaleziono dowodów na przeniesienie go z tego ssaka na ludzi.
Bardziej prawdopodobnym winowajcą jest łuskowiec. To z niego, za pośrednictwem gospodarza pośredniego (łaskuny, fretki) koronawirus transferował na ludzi. A jak było w przypadku hiszpanki? Ona także narodziła się w wyniku mutacji wirusa i przeniesienia go ze zwierząt. Wtedy rezerwuarem choroby było ptactwo wodne.
Łatwe przenoszenie się wirusa
Hiszpanka najwięcej ofiar zostawiła tam, gdzie ludzie żyli w największych skupiskach, zarażając się wzajemnie. Dopiero po jakimś czasie zalecano ludziom izolowanie się. Dziś jest podobnie – koronawirus ma zaskakującą żywotność. Nie dość, że przenosi się drogą kropelkową, to potrafi przetrwać na przedmiotach nawet kilka dni. To sprawia, że tak łatwo się nim zarazić. Dziś na szczęście już o tym wiemy i dzięki roztropnemu postępowaniu mamy szansę na przerwanie łańcucha zarażeń.
Bilans ofiar – trzymamy kciuki za różnice
W czasie trzech fal epidemii hiszpanki w latach 1918/19 zmarło 50–100 mln ludzi. Jako że jesteśmy w tej chwili jeszcze przed szczytem pandemii koronawirusa w wielu krajach, nie ma sensu szacowanie liczby ofiar. Warto pamiętać, że dziś medycyna jest na znacznie wyższym poziomie rozwoju niż 100 lat temu, a zespoły badawcze pracują nad szczepionką oraz lekarstwem na COVID-19.
Nie jesteśmy też całkowicie bezradni. Mamy respiratory i leki wspomagające leczenie. Dzięki technologii przepływ informacji jest znacznie lepszy, więc społeczna izolacja ma szansę powodzenia. To od nas w dużej mierze zależy liczba ofiar i czas trwania światowego lockout’u.
Co ciekawe, przyczyną śmierci w przypadku zakażenia zarówno szczepem grypy wywołującej tak zwaną hiszpankę, jak i koronawirusa wywołującego COVID-19, są choroby płuc prowadzące do ich niewydolności. Obserwacja przebiegu obu pandemii powinna wpłynąć na przyszłe postępowanie światowych przywódców, byśmy byli lepiej przygotowani na takie sytuacje.
Wszak wydaje się, że zatrzymanie koronawirusa w Chinach byłoby możliwe, gdyby nie bagatelizowano skutków jego możliwego rozprzestrzenienia.