Wiecie, że tak naprawdę możemy dochodzić do schyłku internetu, jaki znamy? Ewolucja sieci jest dobrze widoczna, ale to jeszcze nie jej koniec. Idziemy w stronę starego, demokratycznego internetu, który ma znowu wrócić do rąk jego użytkowników. Dosłownie.
Spis treści
Era Web 2.0
Internet też ma swój podział na epoki. O tym jaki internet był, jest i być może będzie, pisze Tomasz Szulborski na swoim autorskim blogu. Twórca jest programistą-administratorem z wieloletnim stażem. Jego strona to zbiór artykułów o tematyce stricte technologicznej. Jeżeli szukacie odpowiedzi na zawiłości kodowania, to ten blog na pewno Was zaciekawi.
Początki internetu znacznie różniły się od sieci, którą znamy teraz. Web 1.0 był bytem demokratycznym, tworzonym przez użytkowników i oczywiście – bardzo ograniczonym. Strony były statyczne i nie zmieniały swoich treści tak, jak to jest teraz. Za to cieszyliśmy się znacznie większą autonomią. Rozmawialiśmy na forach, wypowiadaliśmy się na prostych, własnych blogach, ale… bez interakcji. Przekaz zupełnie jednostronny. Nie rządziły tu wielkie korporacje i platformy, a banki nie pośredniczyły we wszystkim. Taki internet od ludzi dla ludzi.
Rok 2005 uznaje się za początek nowej ery – Web 2.0. Powstaje facebook, twitter, youtube, IMDB. Z jednej strony wchodzimy w epokę niezwykle dynamicznej komunikacji i integracji. Z drugiej wielcy gracze zaczynają zabawę naszymi danymi i wytworzonymi treściami. Takie coś za coś. My dajemy materiał, oni zgarniają profity. Nadal komunikacja czy możliwości tworzenia są na pierwszym miejscu, ale to wszystko już… nie jest nasze. Wchodzą chmury danych, pośrednicy płatności, administratorowie danych. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze wrażliwe dane już dawno są w posiadaniu gigantów technologicznych. Na horyzoncie pojawia się jednak nowa era, tytułowe Web 3.0.
Czym jest web 3.0?
O terminie web 3.0 dowiedzieliśmy się więcej na kanale Krypto Bloger. Emil jest internetowym twórcą, który porusza wszystkie kwestie związane z krypto walutami, NFT czy blockchainem. Z jego filmików dowiedziecie się jak to jest z krypto walutami, obecną gospodarką, inwestycjami i nową technologią.
Web 3.0 ma być powrotem do korzeni i całkowitą decentralizacją internetu. To już nie czas hegemonów i wielkich platform. Użytkownik znowu ma być twórcą i sam decydować o rozwoju danej aplikacji czy strony. Internauci przejmują stery i stają się właścicielami tworzonych treści. To samo dotyczy transakcji pieniężnych. W web 3.0 nie będzie banków i pośredników, takich jak PayPal. Funduszem będziemy przelewać bezpośrednio dzięki smart kontraktom na blockchainie. Takie operacje mają być błyskawiczne i nie będą przechodzić przez ręce korporacji. Wszystko zostaje w naszym wirtualnym portfelu pełnym krypto walut.
Blockchain – czyli co?
W rozmowach o web 3.0 nie da się nie wspomnieć o blockchainie. Dla wielu osób to jednak nadal czarna magia. Po odpowiedzi zajrzeliśmy do wpisy Norberta Biedrzyckiego – internetowego twórcy, który od lat zainteresowany jest nowymi technologiami. Autor zna branżę IT od podszewki, a w jego artykułach tematyka kręci się wokół sztucznej inteligencji, internetu rzeczy czy właśnie blockchaina.
Technologia blockchain opiera się na łańcuchu bloków, który przechowuje i zapisuje dane o transakcjach zawartych w sieci. Kiedy jeden blok napełni się danymi, to wytwarza się kolejny. Tak następuje reakcja łańcuchowa. Informacje, które zbiera blockchain, to transakcje handlowe, udziały, kupna i sprzedaż wytworzonej energii elektrycznej czy przesyłu krypto walut.
Do łańcuchu bloków, czyli pełnej dokumentacji wytworzonych akcji, ma wgląd każdy użytkownik, ale dostęp już tylko właściciel. Nie ma tu pośredników czy dużych podmiotów. Nie trzeba nigdzie się rejestrować, powierzać danych – wystarczy komputer, który ma dostęp do danej sieci. Obecnie technologia ta służy do wielu akcji – wymian krypto walut, handlu, sprzedaży energii. Plany są jednak znacznie bardziej rozbudowane i zupełnie niedostępne dla instytucji państwowych.
Blockchain ma jeszcze jedną, ogromną zaletę – jest praktycznie niemożliwy do złamania. Wszystkie transakcje są zapisywane w sieci, a próba podrobienia czy alternacji jakiegoś bloku na pewno zostanie wykryta. Podobno, aby złamać blockchain, potrzebna byłaby moc połowy internetu. Jedynym zagrożeniem jest pojawienie się mocniejszych komputerów, np. kwantowych, do których społeczność web 3.0 musi się już solidnie przygotować.
Bitcoin ma bardzo zagrożoną pozycję, a wizja nadejścia web 3.0 wydaje się być jeszcze dosyć nierealna. Ale rozgoryczenie internautów narasta, a blockchainy rozwijają się. Kto wie, może ta utopijna wizja jednak ma rację bytu?