Nadchodzące wybory parlamentarne, które – przypominam – odbędą się 15 października tego roku, będą chyba najbardziej „gorącymi” od dawna. Mnóstwo jest napięć w społeczeństwie, mnóstwo pilnych problemów, które czekają na rozwiązanie i mnóstwo oczekiwań względem osób, od których teoretycznie zależy nasz dobrobyt i bezpieczeństwo. Dlaczego zatem tak wielu Polaków nadal nie widzi potrzeby, by wyrazić swoje zdanie i wystawić rachunek obowiązującej władzy?
Spis treści
Blisko 40% uprawnionych do głosowania nie zamierza z tego prawa skorzystać
Wyniki sondaży zmieniają się dynamicznie. Jednej partii słupki idą w górę, drugiej w dół. Niestety jedna wartość pozostaje na podobnym poziomie – chodzi o prognozowaną frekwencję wyborczą. Nadal blisko 40% Polaków nie zamierza iść na wybory. 40%. To przecież prawie połowa społeczeństwa!!! Co takiego się dzieje, że aż tylu spośród nas uznaje, że nie jest to na tyle istotna sprawa, by poświęcić trochę czasu w niedzielę na wycieczkę do lokalu wyborczego, wypełnienie karty i wrzucenie jej do urny?
Analiz tego rodzaju dokonuje co roku wiele mądrych głów. Socjologowie, politolodzy i inni badacze zachowań społecznych próbują dowiedzieć się, co powstrzymuje nas przed skorzystaniem z jednego ze swoich podstawowych praw demokratycznych.
Z badań przeprowadzonych przez Centrum Studiów nad Demokracją Uniwersytetu SWPS (link do artykułu poruszającego ten temat: https://web.swps.pl/strefa-kultur/artykuly/419-ludzie/18385-czemu-ludzie-nie-glosuja-o-politycznej-apatii-polakow?dt=1696592874221) wynika, że istnieje kilka grup społecznych, których członkowie mniej aktywnie uczestniczą w wyborach. Należą do nich przede wszystkim kobiety, które w porównaniu z mężczyznami są bardziej bierne (choć to akurat może się zmienić), ale też osoby młode, osoby starsze, osoby gorzej wykształcone, osoby mniej majętne oraz osoby, które nie są zaangażowane w życie religijne.
Co to oznacza w praktyce? Ano to, że członkowie tych grup nie mają wystarczająco silnej reprezentacji w życiu politycznym, przez co zachwiana zostaje jedna z najważniejszych wartości demokracji – równość. A skoro te osoby nie czują, że ktokolwiek dba o ich interesy i walczy o ważne dla nich sprawy, wtedy trudno się dziwić, że ich zainteresowanie uczestniczeniem w życiu politycznym jest mniejsze. I koło się zamyka.
Co można z tym zrobić?
Gdyby ktoś znalazł rozwiązanie tego problemu, na bank otrzymałby nagrodę Nobla. Sęk w tym, że droga do zaktywizowania grup społecznych, o których mowa wyżej, jest długa i niełatwa. Jeśli chodzi o młodych ludzi, to z pewnością dużo mogłaby zmienić odpowiednia edukacja. Już teraz dużo dobrego się w tej kwestii dzieje, a i sama młodzież coraz śmielej i dosadniej zgłasza swoje potrzeby i próbuje wymóc na politykach większe zaangażowanie w rozwiązanie palących problemów, choćby tych dotyczących zmian klimatycznych.
Duże znaczenie ma też fakt, że politycy przestali być autorytetami. O ile kiedyś bycie osobą publiczną do czegoś zobowiązywało, o tyle scena polityczna, jaką obserwujemy teraz, z wartościami, honorem, służbą, daniem o wspólne dobro i prawdomówność ma zatrważająco niewiele wspólnego. Na pewno nie pozostaje to bez znaczenia dla wyborców i może mieć wpływ na – mówiąc najdelikatniej – ich zniechęcenie. Choć ja po cichu liczę na to, że zadziała to w drugą stronę i że rozczarowanie, złość, a czasem wręcz wściekłość będą w nas – wyborcach – silniejsze i że z tym większą stanowczością powiemy tym, którzy nas rozczarowali: Do widzenia!
15 października – SAVE THE DATE!