Mija kolejny miesiąc sporu chińskiego giganta elektronicznego z rządem i przedsiębiorstwami USA. Pewnym jest, że ucierpią chińsko-amerykańskie relacje. My, jako postronni obserwatorzy, możemy zyskać.
Konflikt Huaweia z Ameryką znany jest już chyba każdemu. To jedna z najgłośniejszych batalii na gruncie technologicznym. Chwila… Czy tu na pewno o technologię chodzi? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. A te łączą się z polityką, której nie zamierzam dotykać. Jakie tak naprawdę skutki będzie miał ten spór? Podsumujmy krótko wszystko to, co wydarzyło się na przestrzeni ostatnich tygodni.
Spis treści
W czym problem?
A było tego naprawdę sporo. Najpierw Ameryka ogłosiła czarną listę 70 przedsiębiorstw, z którymi zakazano współpracy amerykańskim firmom. W niechlubnej siedemdziesiątce znalazł się głównie Huawei i podmioty z nim powiązane. Na efekty nie trzeba było długo czekać: min. najważniejszy partner Huaweia, Google, wypowiedział mu współpracę. Zerwana relacja z producentem Androida to cios w serce Huaweia, który, aby opracować i sprzedać kolejne smartfony, musi znaleźć wyjście z sytuacji bez wyjścia. Jedynym pozytywem jest fakt, że Google wciąż będzie świadczyć wsparcie dla telefonów już sprzedanych i będących na rynku. Znak zapytania postawiono też przy współpracy Huaweia z Intelem – producentem procesorów, oraz przedsiębiorstwem Corning, które znane jest z odpornych na zarysowania i uszkodzenia szkieł ekranu.
Niedługo po tym niektórzy odgórnie skreślili Huaweia z listy potentatów branży, a inni napełnili się nadzieją na przełom na rynku smartfonów. Huawei wyraził zawód i smutek całą sytuacją, ale jednocześnie zapewnił, że nie zatrzyma to ich rozwoju.
W sprawę włączyły się również władze Chin, które podobnie jak Ameryka, zapowiedziały stworzenie chińskiej czarnej listy podmiotów skazanych na zakończenie ścisłej współpracy z rynkiem amerykańskim. Do tej pory nie znamy jednak nazwy żadnego przedsiębiorstwa, które z całą pewnością będzie skreślone z listy graczy w Chinach.
Zmierzamy do finału. Chociaż dzisiaj, kilka tygodni od rozpoczęcia batalii, sprawa zdawała się już zanikać, media nakręcają całą sytuację doniesieniami nie znajdującymi żadnego potwierdzenia w słowach przedstawicieli Huaweia. Mówiło się np., że producent zdecydował się zmniejszyć produkcję niektórych modeli w fabrykach w obawie o spadek popularności i zaufania. Oficjalnie temu zaprzeczono, ale problem firmy Huawei skomplikował się już do tego stopnia, że niektórzy mocno się pogubili. Po kolei.
Kto straci?
Z pewnością Amerykanie. Mnóstwo chińskich firm korzysta z oprogramowania tworzonego w Stanach Zjednoczonych, ale jeszcze więcej producentów z Ameryki wykorzystuje komponenty z Chin. Nie wspomnę już o wykorzystaniu przez amerykańskie firmy technologiczne metali ziem rzadkich. Grupa 17 pierwiastków, dość rzadkich i drogich, ale znajdujących liczne zastosowanie w elektronice, ma jedno ze swoich głównych źródeł wydobycia w Chinach. Ten kraj odpowiada za 35% ich światowego eksportu. Konflikt tych dwóch państw z całą pewnością uderzy w amerykańskie przedsiębiorstwa, choć niektórzy nie zdają sobie z tego jeszcze sprawy. Wytłumaczyć spróbował to założyciel Huaweia, Ren Zhengfei.
Według niego, świat jest obecnie ukierunkowany na globalizację, a zamknięcie się jednego kraju na chiński rynek może zaburzyć tę układankę. Wyraźnie napisał też, że nie sądzi, aby Ameryce opłacało się rezygnowanie z chińskiego rynku. Oficjalne oświadczenie firmy podtrzymuje to stanowisko nazywając Huaweia jednym z kluczowych globalnych partnerów Androida. To raczej trafne określenie. Wiedzieliście, że w pierwszym kwartale 2019 roku to właśnie Huawei zajął w Polsce pierwszą lokatę pod względem sprzedanych smartfonów? Osiągnął to z wynikiem 35,4% sprzedanych egzemplarzy.
Chiny również stracą. Amerykański rynek nie jest co prawda najcenniejszym dla Huaweia i innych chińskich producentów, ale jego zanik odbije się na ich wynikach finansowych. Według szacunków, 1% mieszkańców USA jest w posiadaniu smartfona sygnowanego logiem Huawei. Mieszka tam 326 079 000 ludzi. Odpowiednia kalkulacja, nawet przy znacznym zaokrągleniu i uproszczeniu, da nam sporo ponad milion sprzedanych smartfonów!
Trzeba jeszcze powiedzieć o obustronnej nienawiści, która krąży w powietrzu.
Błędne koło
USA stworzyło swoją czarną listę podmiotów, których nie darzy dużym zaufaniem. Znalazł się tam przede wszystkim Huawei, którego strategia musi się teraz lekko nagiąć – o czym za chwilę. Chiny nie czekały długo na zmianę decyzji i określają w odwecie swoją własną wersję tejże listy. Możliwe, że znajdzie na niej swoje miejsce amerykańska firma kurierska FedEx, która miała kiedyś utrudnić dostawę paczek należących do Huaweia. W magazynie firmy doszło rzekomo do pomyłek, które skierowały chińskie przesyłki do USA. Chodzą też słuchy, że rozpocznie się śledztwo dotyczące tejże pomyłki. Nie ma jednak żadnej pewności co do tego, czy FedEx zostanie potraktowany tak srogo jak Huawei.
Chińska i amerykańska czarna lista to przykład błędnego koła. Amerykanie zniszczą układy z Chińczykami, a Chińczycy z Amerykanami. Technologicznie to dwa zdrowe ośrodki, które w naturalny sposób współtworzą najciekawsze technologie tego globu oraz konkurują w celu zapewnienia najlepszych cen i produktów. Z tak ogólnego punktu widzenia nikomu nie opłaca się sprzeczka USA i Chin, a konkretniej ich przedsiębiorstw. Ale uwierzcie, można szukać pozytywów.
Przeczytaj też: FBI przestrzega – nie używaj telefonów Huawei
Potrzeba matką wynalazku
Skupmy się na zupełnie innym scenariuszu, w którym wspomniana walka przyniesie pozytywne skutki w postaci nowych technologii. Zyskać może świat systemów operacyjnych, który można niestety nazwać lekko skostniałym. Systemy tworzące 98,7% branży można z powodzeniem wymienić na palcach jednej dłoni.
Wiadomo już, że okradziony z Androida Huawei jest w trakcie przygotowywania własnego systemu operacyjnego, który oficjalnie ma się nazywać Ark OS. Jego robocza nazwa to Hongmeng, a prace nad nim trwają podobno od 2012 roku! Wysoce prawdopodobne jest, że pierwsze telefony z tym systemem zobaczymy jeszcze w tym roku.
Ark OS zapowiada się obiecująco. Nie jest niczym zupełnie nowym, bo bazuje na ogólnodostępnym kodzie Androida. Zrzuty ekranu (nieoficjalne) krążące w sieci przywodzą na myśl wiele powiązań ze stosowaną dotychczas na Anroidze nakładką Huaweia, EMUI. System na wizualizacjach bywa również podobny do iOS. Taka hybryda systemów może znaleźć wielu fanów. Trzeba jeszcze dodać, że przeprowadzono podobno pierwsze testy nakładki bazującej na Ark OS – miała znacznie usprawnić działanie standardowego Androida.
Jeśli chodzi o inne technologie, Huawei ma w zanadrzu standard Nano kart pamięci, który jest jego własnością. Może wystąpić co prawda wiele trudności w przeforsowaniu popularnych kart microSD w walce o uznanie użytkowników urządzeń mobilnych, aparatów, dronów itp., ale trzeba odnotować, że taka alternatywa istnieje.
Czekać należy też cierpliwie na innowacje w zakresie procesorów Kirin, na które Huawei pozostał teraz juś niejako zdany. Skoro Intel opuszcza okręt chińskiego producenta smartfonów, przed inżynierami Huaweia stoi ciężkie i wymagające zadanie do wykonania. Nie wspomnę już o ekranach, które też trzeba będzie jakoś zabezpieczyć… Huawei nie upada. Przed nimi powstaje po prostu nowy plan rozwoju, według którego muszą pokierować swoimi działaniami biznesowymi w przyszłości.
Wielu skupia się na tym, kto i ile straci w wyniku walki amerykańsko-chińskiej. Pomyślmy więc może głównie o pozytywach! Nowy system operacyjny, nowy standard kart pamięci, rozwój procesorów Kirin stanowiących konkurencję dla Intela… Na to wszystko czekamy. Dopisalibyście coś do listy?