Samorozwój – w pierwszych miesiącach każdego roku wyraz ten jest odmieniany przez wszystkie przypadki. Masz nieustannie poszerzać swoje horyzonty, być wypoczęty, uśmiechnięty, pracować ponad stan, a gdy choć trochę zapragniesz zwykłej codzienności i spokoju, natychmiast uciekaj ze swojej strefy komfortu. A gdyby tak czasami choć trochę wrzucić na luz?
Spis treści
Zbiorowe wypalenie
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie – dość stary, ale często przywoływany w sieci – artykuł Oli Gerasz z NaTemat.pl o jakże wymownym tytule: „30 to nowe 50. Młodzi są wykończeni życiem i mówią: to już nie te lata…” (kliknij tutaj i przeczytaj całość).
Wspomniany artykuł opowiada o pokoleniu obecnych 30-latków, którzy nie mają na nic siły, wykonywana praca nie daje im żadnej satysfakcji, a jedyne o czym marzą to, by po całodniowej harówce zalegnąć na swojej kanapie i odpalić Netflixa. Brzmi znajomo?
Z tego typu publikacjami mam pewien problem. Choć zawierają wiele (prawdziwych lub nie) historii, to brak mi w nich jakiejkolwiek recepty lub choćby próby rozwiązania problemu. Niemniej jednak możemy zobaczyć pewne społeczne zjawiska i czasami znaleźć w nich pierwiastek siebie.
Świat mediów vs. rzeczywistość
Jak wielu z nas zdecydowało się na kredyt mieszkaniowy jeszcze przed podwyżkami stóp procentowych i dziś płaci horrendalnie wysokie raty? Doliczając do tego inne wydatki dnia codziennego, trudno odczuwać satysfakcję, gdy w portfelu nie zostaje zbyt wiele. Ci, którzy ładują ciężkie pieniądze w wynajem, wcale nie mają lepiej. Brak stresu wynikającego z posiadania hipoteki zastępuje im perspektywa, że na starość zostaną bez własnego M. Nie wspomnę już o osobach, którym wiedzie się na tyle kiepsko, że zmuszeni są wciąż mieszkać z rodzicami…
Z drugiej strony na każdym kroku – głównie w social mediach – widzimy historie ludzi, którym się udało. Są piękni, wypoczęci, bogaci i stale poszerzają swoje horyzonty. Kolejne biznesy, kursy, szkolenia, podróże – niby wiemy, iż świat jest tak skonstruowany, że nie każdy osiągnie sukces, ale gdzieś tam w środku rodzi się w nas pewna frustracja, gdy nie możemy tego osiągnąć.
Goniąc marzenia i chcąc zaimponować wszystkim dookoła, decydujemy się na drugi etat, godzimy się nadgodziny, których tak naprawdę nie chcemy, zabieramy robotę do domu i jakoś tak zupełnie niepostrzeżenie życie zawodowe zaczyna nam się zlewać z tym prywatnym. Jesteśmy wykończeni. Czy jednak każdy z nas potrzebuje tego całego wyścigu szczurów, by odczuwać choć trochę radości z życia?
Quiet quitting
Na całe szczęście eksperci zajmujący się rynkiem pracy dostrzegają pewną zmianę podejścia do kwestii związanych z szerokorozumianym samorozwojem zawodowym, zwłaszcza u osób, które dopiero rozpoczynają swoją „karierę”. Coraz bardziej powszechne staje się zjawisko Quiet quitting. O co właściwie chodzi? Szczegółowo opisała to niedawno Agnieszka Patyk z bloga Obserwator Gospodarczy (kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
Wnioski z powyższej publikacji są jednoznaczne. Osoby z pokolenia Z w zdecydowanej większości mocno zwracają uwagę na równowagę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Odpisanie na maila po godzinach czy zostanie choć chwilę dłużej w pracy, dla wielu z nich jest wręcz nie do pomyślenia. Umawialiśmy się na x godzin, pracuję w tym czasie tak dobrze, jak potrafię i nic ponad to. Prawda, że uczciwe? A jakie zdrowe!
„Zetki” zmienią świat?
Jak zwraca uwagę Wiktoria Jackowska z Karierawfinasnach.pl, postawa „Zetek”, które wymagają od siebie, ale i od pracodawcy, coraz mocniej wpływa na cały rynek pracy. Firmy, by rozwiązać swoje problemy kadrowe, muszą być bardziej transparentne, traktować pracownika po partnersku, oferować work-life balance czy krótkie rekrutacje. Oczywiście z widełkami płac już na etapie publikowania ogłoszenia (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
I oczywiście w całym tym przydługim wywodzie wcale nie chodzi mi o to, by nie dbać o samorozwój. Człowiek powinien posiadać nieustanną chęć rozwoju i wymagać, zarówno od siebie, jak i od innych. Czasami jednak warto wrzucić na luz.
Nie każdy z nas musi być zaangażowanym do granic możliwości menagerem w międzynarodowej korporacji, by móc pochwalić się tym na Facebooku czy LinkedInie. Jeśli to nie dla nas, przewartościujmy sobie pewne rzeczy i traktujmy pracę wyłącznie, jak pracę. Wykonajmy swoje zadania najlepiej jak potrafimy, idźmy do domu i nie zaprzątajmy sobie głowy tym, co działo się wcześniej.
Szukajmy zdrowej równowagi pomiędzy samorozwojem, a świętym spokojem.