Nad ostatnim wpisem Lifemanagerki trudno przejść obojętnie. Z jednej strony towarzyszy mu trochę karcący, negatywny wydźwięk. Z drugiej to zbiór rzeczy tak oczywistych, ale przez to ważnych. Skąd biorą się jedne z najpopularniejszych problemów w życiu – niestety z nas samych…
Spis treści
Pani ogarniacz
Agnieszka, autorka bloga Lifemanagerka, to postać internetowi bardzo dobrze znana. Dzięki jej autorskiemu blogowi przybliża swoim czytelnikom tajniki mądrego, zorganizowanego życia. Taki trochę nienachalny kołcz. Sama przeszła niemałą metamorfozę, bo nie zawsze żyła aktywnie i w zgodzie ze swoich ciałem czy duszą. Pisze o zdrowiu, urodzie i szerokopojętym życiu. Bo u Lifemanagerki znajdziecie od przepisów, po recenzje kosmetyków lub surowe refleksje. I nad tym ostatnim warto się pochylić, bo dzięki zbudowanej reputacji jest to blog, z którego właśnie te osobiste przemyślenia rozbrzmiewają najbardziej i warto się z nimi zapoznać.
Dlaczego sobie to robisz?
Tytuł jednego z najświeższych wpisów Agnieszki brzmi nieco groźnie. Cały artykuł w zasadzie zostaje w takim właśnie klimacie, bo dotyczy naszego zdrowia i naszych grzeszków. Tu można lekko przyczepić się do stylu wpisu – z jednej strony autorka nie zarzuca swoim odbiorcom złego prowadzenia się, jednak trochę tak to brzmi. Nie lubimy słuchać o naszych wadach i wyczuleni jesteśmy na wytykanie nam ich. Tylko czy to mądrze się bulwersować, kiedy we wpisie nie ma absolutnie żadnych kłamstw? Żyjemy na łatwiznę, ignorujemy znane prawdy lub udajemy, że o nich zapominamy. A potem zaczyna się narzekanie na kiepską jakość zdrowia, formy czy życia.
Istotne banały
Więc co takiego Lifemanagerka nam zarzuca? A no, że palimy, chociaż wiemy jakie to szkodliwe. Kiepsko jemy, chociaż przecież mamy dostęp do wartościowej żywności. Zalegamy na kanapie, a rower się kurzy. Smażymy się na plażach, bo skoro czerniaka nie widzieliśmy, to może go nie ma? Wszystko to prawda i obawiam się, że niejeden z nas odhaczyłby kilka punktów z jej listy. Są to rzeczy, które realnie możemy zmienić i powinniśmy, bo narzekanie na zdrowie to głupota, jeżeli sami przyczyniamy się do jego słabego stanu. Jedna rzecz jest nieco frustrująca w tym artykule – to akapit o stresie.
Łatwo powiedzieć – jak coś Cię stresuje, to się tego pozbądź. Ciężka praca, toksyczny związek, pozostałe zmartwienia. Z jednej strony zgadzam się z tym – musimy działać, aby było nam lepiej i nie bać się ucinania pewnych rzeczy. Ale z drugiej strony – kim jesteśmy, żeby komuś z łatwością mówić – zerwij, odejdź z pracy, rozwiąż swoje problemy. Każdy ma inną skalę bólu i stresu i zupełnie inną historię. Nie zawsze można po prostu uciec lub stanąć do walki. To trochę jakby autorka sugerowała, że skoro masz depresję, to po prostu musisz wyjść na spacer czy się częściej uśmiechać. No niestety, tak to nie działa.
Choć porada o stresie trochę mierzi, to nie można nie przyznać Lifemanagerce racji – faktycznie zebrała bardzo wartościową bazę naszych grzeszków, które powinniśmy jak najszybciej wyeliminować. Oczywiście bierzcie poprawkę na to, że może nie być to tak łatwe, jakby chciała tego autorka.