Koronawirusowe obostrzenia mocno dały się we znaki wielu branżom, a jedną z tych, które oberwały najmocniej jest bez wątpienia rozrywka. Popatrzmy chociażby na kina. Te wciąż sprzedają znacznie mniej biletów niż kiedyś, a problemy odczuwają nawet największe multipleksy. Co ciekawe, odpływ widzów w kierunku popularnych platform streamingowych dziś też nie wydaje się już taki oczywisty.
Spis treści
Kolos na glinianych nogach?
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie artykuł Marcina Gontarskiego z Dailyweb.pl, który pochylił się nad problemami Cineworld – jednej z największych sieci kinowych na świecie. Podana informacja naprawdę może zwalić z nóg: sieć planuje ogłosić upadłość! (kliknij tutaj i przeczytaj wpis)
Analizując sytuację na chłodno, to wszystko musiało się chyba tak skończyć. Najpierw mieliśmy do czynienia z zamknięciem kin, następnie z działalnością w ograniczonym zakresie, czyli sprzedażą mniejszej liczby biletów, w dodatku bez jedzenia, które stanowi przecież lwią część przychodów kin. A przecież trzeba jakoś utrzymać lokale, pracowników, opłacić licencje, media…
Problemy sieci Cineworld automatycznie kierują nasz wzrok w stronę należącego do niej Cinema City. Czy znany chociażby z największych polskich miast operator może zakończyć swoją działalność?
Dziś trudno rokować. Owszem zarządzający Cinema City w stosownym komunikacie szybko zdementowali różne plotki na swój temat, ale – podobnie jak autor tekstu – nie przywiązywałbym się specjalnie do tej informacji. Każdy inny komunikat byłby przecież marketingowym strzałem w stopę.
Umarł król, niech żyje król?
Informacja o problemach Cineworld powinna sugerować, że skoro kina wciąż kiepsko przędą, to ich kosztem jeszcze mocniej będą zyskiwać platformy streamingowe. Ile to już czytaliśmy artykułów o tym, że podczas pandemii koronawirusa zmieniliśmy swoje dotychczasowe nawyki, między innymi sale kinowe zamieniliśmy na swoje własne telewizory czy projektory, gdzie królują Netflix i HBO GO.
Fakty są takie, że tu rzeczywiście trwa zacięta walka o klienta, gdzie jeszcze do niedawna niekwestionowanym liderem pozostawał Netflix. Teraz – jak informuje nasz twórca Michał Miśko z Geekweb.pl – coraz mocniej do głosu dochodzi Disney Plus, który przyciąga miłośników filmowego Universum Marvela (kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
Disney idealnie trafił w niszę? Powiew świeżości? A może klienci po prostu lubią żonglować subskrypcjami i nie są już przywiązani do konkretnej platformy? Każdy z tych scenariuszy jest bardzo prawdopodobny, jednak cała ta rywalizacja przysłania jeden, znacznie większy problem. W ujęciu całościowym spada liczb subskrybentów platform streamingowych.
Cięcia w domowych budżetach
Serwis hdtvpolska.com przytoczył ostatnio bardzo ciekawą statystykę. W drugim kwartale tego roku liczba subskrybentów tego typu platform zmalała w Wielkiej Brytanii aż o pół miliona gospodarstw domowych!
Subskrypcje serwisów VoD lecą na łeb na szyję! Tylko jedna platforma rośnie w tym chaosie
Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest oczywiście pogarszająca się sytuacja materialna Brytyjczyków. W najbliższym czasie należy się spodziewać, że tego typu dane zobaczymy także w kontekście polskich użytkowników, gdzie poziom życia jest przecież znacznie niższy niż na Wyspach, czego niestety nie można powiedzieć o inflacji.
Branża rozrywkowa ma przecież to do siebie, że najlepiej rozwija się w czasach dobrej koniunktury gospodarczej, a najszybciej zwija podczas wszelkiego typu kryzysów.