Nie ma co się oszukiwać. Kino pomału traci swoją magię. Choć duży udział w upadku kin miała pandemia koronawirusa i przeniesienie części premier na platformy streamingowe, swoją cegiełkę dokładają… sami kinomaniacy. Jak to możliwe?
Pamiętacie, jak za dzieciaka rodzice zabierali nas do kina? To było coś! Nie tylko przez fakt, że film oglądaliśmy na olbrzymim ekranie. Wnętrza wytłumione miękkim suknem, wszechobecny zapach popcornu i przyciemnione światła sprawiały, że oglądanie filmu urastało do rangi wydarzenia. Tym bardziej, że jeśli nie zdążyliśmy do kina na premierę, wiadomo było, że trzeba będzie długo poczekać na to, aby obejrzeć go na małym ekranie w domowym zaciszu. A i tak nie będzie to już to samo.
Dziś kino zdaje się nie mieć już swego dawnego czaru i to chyba nie tylko dlatego, że po prostu dorośliśmy. Jeśli wierzyć Julianowi, autorowi kanału Brody z Kosmosu, atmosferę pod wielkim ekranem psują sami kinomaniacy. Takie wnioski wysnuł, wróciwszy z maratonu horrorów. Tym razem, zamiast oceniać filmy, youtuber zrecenzował widownię. Choć nagranie to bardziej rant pod wpływem nerwów, daje sporo do myślenia na temat tego, czym stało się oglądanie filmów w ciągu ostatnich lat.
Spis treści
Dym, śmiechy i wędrujące butelki
Jasne, można dyskutować o tym, czy horrory to faktycznie filmy wymagające głębokiego skupienia. Jeśli oglądamy je na serwisie streamingowym, to możemy w tym czasie robić co nam się żywnie podoba. Jednak idąc na horror specjalnie do kina raczej zależy nam na tym, żeby wczuć się w klimat filmu. Czy chcielibyśmy, aby wtedy inni widzowie hałasowali, świecili telefonami i co 5 minut wstawali “na dymka”? No chyba nie. A tego niestety doświadczył Julian, będąc w kinie. Najgorsze były turlające się po sali butelki z alkoholem, które go ponoć wznosić do kin nie można. Jak to się stało, że pojawiły się mimo sprawdzania widzów przed wejściem przez ochronę kina? Julian dzieli się swoją teorią w filmie.
Co dalej z kinem?
Czy tak teraz wyglądają seanse w całym kraju? Pewnie nie, faktem jest jednak, że coraz trudniej nam skupić uwagę na jednej rzeczy przez dłuższy czas. Świecący ekran telefonu to coraz częstszy widok nie tylko podczas reklam, ale też w trakcie samego filmu. Nawet chwilowy błysk po prostu razi oczy i przeszkadza innym, zupełnie inaczej, niż przed domowym ekranem.
Niedawno pisaliśmy o tym czy tradycyjne kino upada na naszych oczach. Według Juliana, za sprawą widzów, taka wizja może się spełnić. Ciężko chodzić na seanse tam, gdzie nie można się nim cieszyć w spokoju, Lepiej już zostać w domu i obejrzeć coś na małym ekranie.