Lubimy się z robotami. Towarzyszą nam w kuchni, w salonie albo w pracy – wszystko jest w porządku, dopóki pozostają w materialnej sferze życia. Tymczasem każdego dnia bardziej ją przekraczają. Relacje miłosne z robotami stają się… najzwyczajniej popularne, a nawet modne.
Zbyt wiele treści opatrzonych motywem miłości z robotem dotarło do mnie ostatnimi dniami, żebym nie przystanął nad tym choć na chwilę. Wydawało mi się, że jestem otwarty na technologie i nowe pomysły, a moja tolerancja stoi na wysokim poziomie. Jednak tak nie jest.
Spis treści
Zaczęło się od Zoe…
Gdzieś w Internecie przemknął mi przed oczyma zwiastun nowego filmu z Evanem McGregorem. W wielkim skrócie, sztuczna inteligencja pozwala na łatwe znalezienie swojej drugiej połówki. Określa procentowo szansę na udany związek między danymi osobami, wskazuje z kim warto się spotykać. Gdzieś to już widzieliśmy, prawda? O tym samym opowiadał odcinek Black Mirror, pt. Hang the DJ. Ale w Zoe sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Pojawia się tam wątek sztucznej inteligencji w „ludzkim” ciele, która potrafi kochać. Już w zwiastunie pada stwierdzenie, że kocha ona tak, jak człowiek nie potrafi. Ma nie ranić, nie kłócić się itd. Wygląda na to, że kocha lepiej.
Ona już to pokazała, ale chyba subtelniej
Zoe wcale nie będzie oryginalna w tym, co pokaże. Miłość z komputerem widziałem chociażby w Niej (ot, moja kulawa odmiana tytułu Ona). Samotny człowiek prowadził wówczas rozmowy o zabarwieniu miłosnym z programem komputerowym, co było dla mnie, w jakimś stopniu zrozumiałe. Ukazano wszystko subtelnie.
Zauroczenie robotem dało się też zauważyć w jednym z odcinków 5. sezonu Doliny Krzemowej, lecz – jak to w komedii – wątek był zabawny i subtelny. Gdzieś po drodze była jeszcze Ex Machina, w której w ramach eksperymentu mężczyzna spotykał się z robotem. Dystrybutorzy filmu określali to w jego opisie jako „narodziny nietypowej relacji” człowieka z humanoidalnym robotem. Jeszcze tylko wspomnę Westworld i jego wizję przyszłości, gdzie bogaci biznesmeni będą płacić za seks z uległymi robotami.
I wiem, że to tylko kinematografia, a w dużej części produkcje z gatunku science fiction, ale kultura nie bierze inspiracji znikąd.
Poznajcie Samanthę, Roxxxy, Denise i Solanę
Kim są te Panie? Seksrobotami, proszę Państwa. Są tworzone tak, żeby wyglądać jak prawdziwe kobiety, co, poza złudzeniem plastikowości, w pełni się udaje. Żeby nie było – męskie wersje seksrobotów również istnieją, ale odnoszę wrażenie, że poziomem zaawansowania znacznie odstają. Ewentualnie znacznie mniej się o nich mówi. Ogólnie rzecz biorąc, branża seksrobotyki ma się wspaniale.
Roboty te potrafią mówić a ich skóra podobno do złudzenia przypomina ludzką. Zachowują się jak ludzie i „chcą” być traktowane jak ludzie – sensualnie, lecz bez przemocy (w przypadku jej użycia i próby gwałtu Samantha potrafi odmówić stosunku).
W wywiadzie z twórcą Samanthy, Arranem Squirem, dowiadujemy się, że robot poza trybem seksu ma również tryb (!) familijny. Nie trzeba chować robota w najskrytszych zakamarkach domu czy zamykać w szafie. Wystarczy posadzić ją na domowej kanapie z włączonym trybem familijnym, a będzie zdolna opowiedzieć dzieciom żart, porozmawiać o nauce, kulturze… Boję się wymieniać jej zastosowania dalej.
Seksrewolucja czy regres ludzkości?
Wynalazca Samanthy mówi, że ów robot nie jest niczym dziwnym. „Świat idzie do przodu” – tymi słowami zaprzecza, jakoby taki dodatkowy członek rodziny był czymś nie na miejscu.
I to nie jest jedyna opinia wśród naszego społeczeństwa. Badaniem świata seksrobotów zajmują się nawet naukowcy. Futurolog Ian Person powiedział mediom, że seks z robotami stanie się standardem do 2025 roku. W 2050 roku zbliżenia z robotami mogą być bardziej powszechne, niż te między ludźmi.
Nieco delikatniej do tematu miłości podchodzą naukowcy z Narodowego Uniwersytetu Singapuru, którzy w ramach projektu Lovotics pracują nad zaprogramowaniem sztucznej inteligencji zdolnej do kochania i uczuć na tym samym poziomie co my. W Osace z kolei pracuje się nad tym, żeby dotyk robota był odpowiednio wyważony i nie różnił się od ludzkiego.
Wszystko sugeruje, że pojęcie miłości zmienia definicję. Jesteście gotowi na miłosną rewolucję? Do 2025 podobno będziemy.