Być może słyszeliście już historię Pana Włodzimierza z Tczewa, któremu nieznani sprawcy zburzyli cały świat – spalili jego książki i samochód, a tym samym źródło zarobku? Po tym jak cała Polska przejęła ster, wszystko kończy się happy endem.
Swoista tragedia miała miejsce w Tczewie, w województwie pomorskim. Pan Włodek to starszy mężczyzna, który postawił sobie 13 lat temu ważne zadanie. Misją była sprzedaż książek, ale nie wyłącznie w celu zarobkowym, bo ceny ustalał na symboliczne, a w celu szerzenia czytelnictwa. Mówi się, że do zakupu potrafił nakłonić każdego przechodnia, który znalazł się w okolicy Żuka. To właśnie w takim samochodzie magazynował książki na sprzedaż, właśnie on był znakiem rozpoznawalnym straganu pana Włodka. Realizował swoją misję aż do dnia, w którym samochód spalono.
Do podpalenia doszło na początku września, w godzinach porannych. Nie ulega wątpliwościom, że działano z premedytacją – niesprawne i stare auto nie mogło samo się zapalić. Kilka dni później Katarzyna Gapska z Tczewa postanowiła nagłośnić nieszczęście, organizując zbiórkę pieniędzy na nowego Żuka i książki. W jej wyniku udało się uzbierać 82 tysiące złotych i mnóstwo kartonów książek, które nadsyłano z całej Polski!
W piątek, 12.10, na tczewski rynek wwieziono na lawecie spersonalizowanego czerwonego Żuka. Auto zostało zakupione z zebranych funduszy. Nie jest sprawne i nie może jeździć, ale powinno nieźle się sprawdzać jako magazyn. Jako że Żuk nosi na sobie symbole książek, a także napisy „Włodek Książkowy”, nikt nie powinien mieć już wątpliwości do czego ów pojazd służy i gdzie znajduje się książkowy stragan. To dobrze, że będzie rzucał się w oczy, bo do sprzedania jest, bagatela, 30 tysięcy książek. To dwadzieścia razy więcej niż te, które uległy spaleniu.
Pozostałe pieniądze zostały przekazane panu Włodzimierzowi. Jak deklaruje, zna w Tczewie wiele osób, które potrzebują pomocy finansowej – to z nimi zamierza podzielić się kwotą.
„Włodek Książkowy” nie kryje wzruszenia i radości z okazanej mu pomocy. Tłumaczy, że nie do końca rozumie dlaczego cały kraj tak bardzo przejął się jego sytuacją – my możemy chyba przypuszczać, dlaczego.
Dzisiaj czytelnictwo nie stoi na wysokim poziomie. Tradycyjna, papierowa książka powoli umiera – jeżeli wciąż są ludzie, którzy chcą ją czcić i popularyzować, należy im to ułatwiać i czerpać z ich pasji. Panu Włodkowi życzymy wszystkiego dobrego, a Wam proponujemy lekturę… czegoś papierowego 🙂 Za Włodka!
fotografie: Katarzyna Gapska