Każdemu z nas zdarzyło się – czy to celowo, czy przez przypadek – „strzelić” z palców, szyi bądź kręgosłupa. Niektórzy potrafią nawet strzelić z kręgosłupa lędźwiowego, barku czy biodra.Czy takie strzelanie ma wpływ na nasze stawy? Opinie są różne. Jedno jest pewne – ludzi, którzy strzelają stawami z przyjemnością jest mniej więcej tyle samo, co tych, którym na samą myśl o tym robi się słabo.
Spis treści
Badania naukowe
Naukowcy z Uniwersytetu w Albercie opublikowali badanie, w którym na podstawie skanów MRI stwierdzili, że „strzelanie” spowodowane jest rozbijaniem się pęcherzyków powietrza powstających w mazi stawowej. Badacze z Uniwersytetu w Kalifornii natomiast, wykorzystali metodę USG, dzięki której 100 razy szybciej niż MRI można zobaczyć, co dzieje się w ludzkim ciele. Naukowcy zebrali grupę 40 zdrowych uczestników. Wśród nich była grupa 30 osób, która regularnie wyłamywała sobie stawy oraz 10 osób, które nigdy tego nie robiły. Ci, którzy „trzaskali” przyznali się, że robią to regularnie – nawet po 20 razy dziennie. Zadaniem badanych było wyłamywanie po kolei wszystkich stawów w dłoni, co obserwowali badacze za pomocą USG. Testy dowiodły, że charakterystyczne pękanie to efekt zmian ciśnień, który został opisany jako „błysk, jakby fajerwerki”.
Charakterystyczny trzask spowodowany jest rozciągnięciem torebki stawowej, poprzez oddalenie od siebie powierzchni stawowych. Torebka rozciąga się i zwiększa swoją objętość. Po „strzale” bąbelki gazowe nikną, a ciśnienie w stawie na nowo się wyrównuje.
Aby gaz całkowicie rozpuścił się w mazi stawowej, potrzebuje około pół godziny. Dlatego, by móc strzelić z tego samego stawu, musimy odczekać odcinek serialu z Netflixa, aż gaz w mazi znów się uzbiera 😉
Artretyzm?
Istnieje mit, który mówi o tym, że strzelanie palcami prowadzi do artretyzmu. Doktor Donald L. Unger z Uniwersytetu w Kalifornii badał go na sobie – przez 50 lat wyłamywał sobie palce przynajmniej dwa razy dziennie.
Założenie było takie, że trzaskał on palcami tylko u jednej, lewej dłoni. Przy czym obliczył on, że do czasu zakończenia badania w roku 1998, strzelił palcami przynajmniej 36 tysięcy razy. Badanie to zostało opublikowane w magazynie Arthritis & Rheumatism. Doktor Unger wysunął wniosek, że jego lewa dłoń pomimo ciągłego wyłamywania działa i wygląda tak samo jak druga ręka.
Inne badania natomiast wskazują, że poprzez takie działania tworzą się urazy tkanek miękkich, a co za tym idzie, zmniejsza się moc chwytna w dłoni. Odpowiedzialne za to ma być rozciąganie i kurczenie się więzadeł stawowych. Strzelanie może zwiększyć ruchliwość stawu i prowadzić do jego rozluźnienia. Przez liczne grono praktykujących, uznawane jest za technikę relaksacyjną. Są jednak tacy, którzy aby poczuć większe rozluźnienie i swobodę ruchów, preferują jednak wizytę u kręgarza.
Często poprzez strzelanie staramy się załagodzić ból lub przykurcz. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli po wyłamaniu nadal odczuwamy ból, może się to wiązać np. ze sztywnością stawów. Najdotkliwiej odczuwają to osoby po 40. roku życia. Aby uniknąć problemów, zaleca się regularnie wykonywać ćwiczenia, a także wykonywać czynności zwiększające siłę mięśni i elastyczność stawów. Pamiętajmy jednak o tym, że po skończeniu trzydziestu lat zaczynamy tracić elastyczność w tkankach, dlatego tak istotne jest wdrożenie pozytywnych nawyków.
W internecie możemy zobaczyć filmik, pokazujący co się dzieje z naszymi stawami podczas ich wyłamywania link tutaj:
Podsumowując, nie ma przeciwwskazań do „strzelania” – jednak wiadomo, że najlepsza jest zasada złotego środka. Nie strzelajmy zatem jednym stawem dwadzieścia razy dziennie.
A Ty, do której grupy należysz? Miłośników, czy kategorycznych przeciwników strzelania stawami?