Gdy w 2004 roku rozpoczęła się na Ukrainie Pomarańczowa Rewolucja, nikt nie przypuszczał, że po kilkunastu latach jej efektem będzie ogromna ilość ukraińskich uczniów w Polskich szkołach, a „Kalinka” przestanie być piosenką czasów słusznie minionych i stanie się hitem wśród dzieci na TikTok’u.
Spis treści
Wczoraj my – dziś oni
Kilkanaście lat temu byliśmy po drugiej stronie emigracyjnej barykady – to my masowo wyjeżdżaliśmy za granicę szukać lepszego życia. Dziś sami przyjmujemy imigrantów, którzy chcą tego samego: dobrej przyszłości dla siebie i swoich dzieci.
Naszymi krajami docelowymi, w zdecydowanej większości, były Wielka Brytania, Irlandia i Niemcy. Do nas przybywają głównie Ukraińcy.
Dane pokazują, że rynek pracy zapełnił się około 1,2 mln pracowników zza naszej wschodniej granicy. Coraz więcej z nich ma także zezwolenie na pobyt długoterminowy. Oznacza to, że już nie tylko przyjeżdżają pracować i zarabiać, lecz także planują ułożyć sobie życie w Polsce. Wiąże się to z szeregiem zmian nie tylko w gospodarce, ale także w życiu społecznym.
Dziś coraz trudniej jest znaleźć mieszkanie na wynajem – popyt na nie jest większy niż podaż. Ukraińców spotykamy na co dzień w sklepach, restauracjach czy na poczcie. Jednak jedną z najciekawszych zmian, a jednocześnie wyzwaniem dla systemu, jest obecność małych Ukraińców w polskich szkołach. Wszak coraz częściej do Polski przyjeżdżają całe rodziny i tu rozpoczynają nowe życie. A dzieci trafiają do szkół.
Nauczycielu, radź sobie
W wielu polskich szkołach na różnych szczeblach edukacji rozpoczynają lub kontynuują naukę dzieci, które trafiły do nich wprost z Ukrainy. Najczęściej nawet nie znają języka polskiego. Jest to wyzwanie przede wszystkim dla nauczycieli, którzy muszą poradzić sobie z barierą językową, a tu – jak w wielu przypadkach – pozostawieni są sami sobie. Teoretycznie istnieje możliwość prawna, by uczniowie, którzy nie mówią w języku polskim, trafili do rocznych oddziałów przygotowawczych, zanim rozpoczną naukę w normalnym trybie. W praktyce często wszystko rozbija się o biurokrację i pieniądze.
Nauczyciele muszą radzić sobie sami, organizując zajęcia dodatkowe i wyrównawcze dla uczniów. Na lekcjach posiłkują się językiem rosyjskim, lub proszą inne ukraińskie dzieci, które znają język polski, o tłumaczenie. Lekko nie ma nikt. Po drugiej stronie mamy przecież uczniów, którzy wyrwani ze swojego środowiska, są wrzuceni w nowe ramy. Mają się dostosować. A przecież nie rozumieją nawet tego, co mówią do nich koleżanki i koledzy. Tymczasem muszą na bieżąco przerabiać podstawę programową. Na szczęście szybko się uczą – dzieci błyskawicznie przesiąkają nowym językiem i powoli nabierają pewności siebie w nowym środowisku.
Mamo, znasz „Kalinkę”?
Wielokulturowość w polskich szkołach dotąd była rzadkością. W dużych miastach czasem można było spotkać uczniów z innych krajów, ale w małych miasteczkach prawie się to nie zdarzało. Dziś jest inaczej. W większości polskich szkół pojawiają się mali Ukraińcy. W niektórych przypadkach rodzi to niesnaski. Głośny był spór pomiędzy dwoma uczniami jednej ze szkół, którzy wdali się w konflikt na tle nacjonalistycznym. Sprawa stała się na tyle poważna, że o jej ostatecznym zakończeniu ma zadecydować sąd.
Są to jednak sytuacje marginalne. Choć historyczne napięcia pomiędzy Polakami a Ukraińcami są ciągle żywe, to dzieci i młodzież, obcując ze sobą na co dzień, nie mają uprzedzeń. Przeciwnie: pojawia się fascynacja. Dzieciaki – zwłaszcza młodsze – zachwycają się melodyjnym akcentem kolegów z Ukrainy. Chętnie uczą je języka polskiego w codziennych zabawach. Dzielą się swoją kulturą. To dlatego polskie dzieci śpiewają i tańczą „Kalinkę”, a ukraińskie maluchy noszą biało-czerwone kotyliony w Dzień Niepodległości.
Uczą się tego od siebie. Polscy uczniowie wiedzą od swoich kolegów o tym, jak wygląda życie na Ukrainie. Słyszą o Krymie, braku bezpieczeństwa, biedzie, ale także uczą się tolerancji dla innych wyznań, poszanowania odmienności. Wzajemnie fascynują się tymi różnicami – na czym zyskują obie strony. Czyż nie są mądrzejsze od wielu dorosłych?
Kim będziesz, mały Ukraińcu z Polski?
Jaka będzie przyszłość dzisiejszych Ukraińców, którzy uczą się w Polsce? Zapewne różna – wiele zależy od nich samych. Niektórzy z nich są wychowywani w duchu patriotyzmu wobec swojej ojczyzny i będą zawsze czuli się „nie u siebie”. Są także rodzice, którzy wychowują swoje dzieci na Polaków, chcąc się w pełni zasymilować.
Sprawdziłam, co o Polsce i Polakach piszą zagraniczne przewodniki
Jeszcze inni staną się kosmopolitami, a doświadczenia dzieciństwa i młodości pozwolą im się czuć dobrze wszędzie, gdzie się znajdą. Najważniejszym wyzwaniem dzisiejszej szkoły jest nauczenie zarówno polskich, jak i ukraińskich uczniów wzajemnego szacunku wobec siebie i trudnej historii obu narodów.
Dzieci są przyszłością. Niech budują mosty pomiędzy narodami – grając w klasy, biegając na Orlikach i jeżdżąc na wspólne wycieczki.