Spis treści
Czas mamy. Ale co z nim robimy?
Nigdy wcześniej nie żyliśmy w epoce, która oferuje tyle udogodnień: praca zdalna, zakupy online, aplikacje do planowania, roboty sprzątające, jedzenie z dowozem. Teoretycznie powinniśmy mieć więcej wolnego czasu niż kiedykolwiek. A jednak przeciętny człowiek wciąż czuje się przytłoczony i „zawalony obowiązkami”. Skąd ten paradoks?
Problem nie leży w ilości zadań, lecz w tym, czym zapełniamy nasz czas. Przeciętny Polak spędza około 2–3 godzin dziennie na oglądaniu seriali lub przeglądaniu mediów społecznościowych. Do tego dochodzą setki mikroczynności, które „kradną” minuty – a te składają się na godziny. Finalnie mamy poczucie ciągłego niedoczasu, mimo że realnie dysponujemy dużą przestrzenią do zagospodarowania.
„Nie mam czasu” to często: „To nie jest dla mnie ważne”
Słowa mają moc. Gdy mówimy komuś, że nie mamy czasu się spotkać, odpisać, zadzwonić czy przeczytać wiadomości – mówimy w istocie: „To nie jest mój priorytet”. To może boleć, ale właśnie tak działa hierarchia wartości. Jeśli ktoś naprawdę chce coś zrobić – znajdzie na to czas. Jeśli nie chce – znajdzie wymówkę.
„Nie mam czasu na sport” to często kod dla: „Nie chcę się zmuszać do aktywności fizycznej”. „Nie mam czasu na czytanie” może znaczyć: „Wolę relaksować się w inny sposób”. Problem zaczyna się wtedy, gdy te wymówki stają się nawykiem, a my zaczynamy wierzyć, że to prawda.
Technologia – pomocnik czy złodziej czasu?
Współczesna technologia miała nam pomóc lepiej zarządzać czasem. I w pewnym sensie tak się stało – kalendarze, powiadomienia, przypomnienia czy aplikacje do produktywności mogą realnie wspierać organizację dnia. Ale jednocześnie to ta sama technologia odpowiada za największe rozproszenia.
TikTok, Instagram, YouTube – aplikacje projektowane tak, by „kraść” naszą uwagę, potrafią pochłonąć godziny. Zanim się obejrzymy, minęło pół dnia, a my nie zrealizowaliśmy nawet połowy planów.
Pracujemy za dużo… czy bez sensu?
Wielu ludzi rzeczywiście ma napięty grafik, szczególnie rodzice małych dzieci, osoby na dwóch etatach czy prowadzące własny biznes. Ale nawet w takich przypadkach „brak czasu” często oznacza nieefektywne jego wykorzystanie. Multitasking, brak priorytetów, ciągłe przerywanie zadań i rozpraszacze potrafią sprawić, że 8 godzin pracy staje się „zmarnowanym czasem”.
Co ciekawe, niektóre osoby, mimo większej ilości obowiązków, potrafią znaleźć czas na sport, rozwój, relacje. Jak to robią? Ustalają priorytety i stawiają granice. Wybierają, co jest ważne – i eliminują to, co zbędne. Kluczem nie jest robienie więcej, lecz mądrzejsze wybory.
Kiedy „nie mam czasu” to problem głębszy niż kalendarz
Czasem za tym zdaniem kryją się rzeczy trudniejsze niż prokrastynacja. Mówimy „nie mam czasu na terapię”, „na rozmowę”, „na odpoczynek” – a pod spodem leży lęk, wypieranie, zmęczenie, wypalenie. Brak czasu staje się wtedy mechanizmem obronnym, za którym chowamy się przed zmianą.
Jeśli stale nie mamy czasu na siebie, bliskich czy zdrowie – to nie kalendarz wymaga korekty, ale nasze życie. I to może być niewygodna, ale bardzo potrzebna refleksja.
Podsumowanie: czas to kwestia wyboru, nie ilości
„Nie mam czasu” to nie fakt, lecz decyzja. Często nieuświadomiona, podyktowana wygodą, strachem lub brakiem priorytetów. XXI wiek oferuje nam wszystko – wiedzę, narzędzia, możliwości – ale też nieustanną presję bycia zajętym. Od nas zależy, czy się temu poddamy.
Zamiast mówić „nie mam czasu”, warto zastanowić się: czy to naprawdę nie mieści się w moim planie dnia, czy po prostu nie nadałem temu wystarczającej rangi? Bo może się okazać, że czasu mamy więcej, niż nam się wydaje – tylko nie tam, gdzie go szukamy.