Nie dalej jak wczoraj, spotkałam się ze swoją sąsiadką na spacerze z psami. Przechodząc koło jednej z klatek na naszym osiedlu, zwróciłam uwagę na książki leżące pod drzwiami do śmietnika. Podeszłam bliżej, wyjęłam telefon, zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na fejsbukową “śmieciarkę”.
Jeszcze w drodze powrotnej ze spaceru, zaczęłam się zastanawiać, czy nie wziąć tych książek do domu. Encyklopedia Muzyczna PWM była co prawda niekompletna (ale i tak ważyła z 10 kg), a Wprowadzenie do logopedii nie mogło mi się już raczej przydać (swoją drogą, kto wyrzuca podręczniki!?), no ale to w końcu KSIĄŻKI. A książek się nie wyrzuca – je się kolekcjonuje, ewentualnie wymienia. Wącha, głaszcze okładki i czyta. Mam rację?
Na szczęście (chyba moje i mojej przestrzeni życiowej – bo wyrzuconych książek na pewno nie), szybko postawiłam siebie samą do pionu, przypominając sobie, że “skończył mi się regał” i że chwilowo (to znaczy przez najbliższe 2 lata) nie mam miejsca na drugi. Zrobiło mi się trochę smutno – kupowanie i zdobywanie nowych książek zawsze poprawiało mi nastrój.
Wtem! Uświadomiłam sobie, że przecież mam jeszcze regał na lektury mojego synka! Nie planowałam uszczęśliwić go trzema opasłymi tomami przypadkowo napotkanej na osiedlu encyklopedii, nic z tych rzeczy. Ale w głowie miałam już plan na pocieszenie. Dla mnie – dla mojego portfela, no cóż…
Spis treści
Fenomen literatury dziecięcej
Kompletnie nie wiem na czym to polega, ale kupowanie kolejnych książeczek po prostu uzależnia. Wiem to po sobie. W walce z tym – jakże uroczym, ale i kosztownym uzależnieniem – absolutnie nie pomaga członkostwo w grupach dedykowanych literaturze dziecięcej, których coraz więcej na Facebooku (no ale człowiek się do nich zapisuje…). Nie pomaga w niej także czytanie blogów parentingowych, których autorzy zajmują się recenzowaniem i polecaniem książkowych pozycji dla najmłodszych (a jednak człowiek je czyta…). Co zatem pozostaje? Poddanie się nałogowi!
Dlatego ku uciesze Waszej i Waszych dzieci – kont bankowych niekoniecznie – zebrałam dla Was kilka blogów, na których znajdziecie polecenia naprawdę dobrych, ciekawych, ładnych i wartościowych książeczek. Nie dziękujcie 😉
Po pierwsze: Matka Wariatka!
To jeden z przykładowych wpisów z zakładki Książki na blogu matkawariatka.pl. Jego autorka, Wiola Wołoszyn, napisała także serię książeczek dla dzieci „Jano i Wito” – jeśli macie w domu malucha, na pewno ją kojarzycie.
Po drugie: Ronja!
Książki dla dzieci to nie jest jedyny temat jej bloga. Poświęca mu natomiast sporo uwagi i zdarza jej się proponować swoim czytelnikom fajne rabaty!
Nowa Basia: mądra i prawdziwa polska seria książek dla dzieci + RABAT DLA CZYTELNIKÓW
Po trzecie: Strefa Psotnika!
Bardzo ładnie prowadzony i przede wszystkim regularnie uzupełniany o nowości blog o książkach dla dzieci. Po prostu!
Książka dla dzieci o szczęściu O kruku, który chciał zostać papugą
Po czwarte: Leci bocian!
Tu zaglądam nie tylko ze względu na recenzje i polecenia książeczek – to miejsce, w którym można znaleźć dużo pomysłów na kreatywne spędzanie czasu z całą rodziną!
Nowości w biblioteczce przedszkolaka na długie jesienne wieczory
I po piąte: grupa Aktywne czytanie – książki dla dzieci na Facebooku
Tej nie podlinkuję, ponieważ jest to grupa prywatna. Znajdźcie ją na Facebooku i poproście o dołączenie. Robicie to na własną odpowiedzialność 😉
Autorka: Aleksandra Kmieciak