Chciałam rozpocząć ten tekst stwierdzeniem, że do opisania swoich wrażeń z IV sezonu serialu The Crown, podeszłam niczym prawdziwa królowa. Że dałam sobie czas na reakcję i ułożenie wszystkiego w głowie. Że postawiłam na dystans. Przynajmniej teoretycznie.
Przypomniałam sobie jednak, że królowa opinię na każdy temat zachowuje dla siebie. Czyli muszę się przyznać!
Tak naprawdę dopiero teraz mam na to chwilę – wszystkie wolne momenty, które miałam od czasu obejrzenia ostatniego odcinka The Crown, spędziłam na oglądaniu kolejnych pozycji filmowych, dokumentalnych i serialowych, poświęconych The Royal Family. Tak już mam, serio.
I dokładnie tak samo miałam po sezonie numer III, kiedy to zaczarowana, wstrząśnięta i zafascynowana klimatem i historią monarchii brytyjskiej, nabyłam drogą kupna opasłą księgę Królowe Anglii, Maureena Wallera (kiedyś ją przeczytam, obiecuję!). Tym razem rzuciłam się na netflixowy dokument The Royal House of Windsor, kilka wywiadów z Dianą na YouTubie oraz “zaserduszkowałam” dziesiątki zdjęć księżnej Walii i jej synów na Instagramie. No jakoś tak wyszło.
Spis treści
Dzieje się m a g i a
I to bez dwóch zdań. Przecież wszyscy znamy burzliwą historię rodziny królewskiej i wiemy jak potoczyły się losy Diany od początku jej związku z Windsorami aż do tragicznego końca. Mimo to, czekamy z utęsknieniem i niecierpliwością na kolejne odcinki, sezony lub chociażby zapowiedzi serialu. Przypuszczam, że każdy z nas – gdzieś tam w środku – ma nadzieję, że dowie się z serialu czegoś, o czym świat nie miał pojęcia… I jest na to szansa! Bo przecież The Crown to jednak film biograficzny, w którym fakty przeplatają się z fikcją. Tak tak.
Buszując w Internecie w poszukiwaniu kolejnych ciekawostek dotyczących netflixowego hitu, trafiłam też na kilka recenzji. Najbardziej ujęła mnie ta, znaleziona na blogu nieocenione.pl:
Przypuszczam, że to dlatego, iż zgadzam się z praktycznie każdym jej stwierdzeniem – poza jednym. Tym, które dotyczy postaci Margaret Thatcher, w którą wcieliła się niezwykła Gillian Anderson. Co o tej roli sądzi autorka bloga? Muszę zaznaczyć, że jestem najbardziej zachwycona Gillian Anderson. Aktorka znana z fenomenalnej roli matki w „Sex Education” tutaj rozłożyła nas na łopatki jako Żelazna Dama. I nie tylko ona, ale i jej charakteryzacja – którą była pokryta cała! Czułam ciężar tego make-upu patrząc na nią za każdym razem, ale Gillian zmiotła wszystkich!
A ja uważam inaczej – przynajmniej w jakiejś części. Nie odbieram Anderson geniuszu (osobom odpowiedzialnym za jej charakteryzację, tym bardziej!), ale muszę powiedzieć, że sceny z jej udziałem zwyczajnie mnie… męczyły. Miałam poczucia, że ją także. Z ciekawości wyszukałam sobie przemówienia prawdziwej Żelaznej Damy, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Gillian Anderson lekko przesadziła, czyniąc z Thatcher staruszkę, dla której każdy ruch, gest czy słowo, stanowiło prawdziwą trudność.
W oczekiwaniu na sezon numer V
Czy czekam na sezon V The Crown, mimo że doskonale wiem, co się w nim wydarzy? Oczywiście. Bo ta historia ma w sobie jakąś magię.
Tymczasem dokończę dokument The Royal House of Windsor, zahaczę o serial Ostatni Carowie (algorytmie Netflixa, jak Ty mnie znasz!) i może wreszcie dokończę historię królowych Anglii. A jak tam Wasze plany na jesień?