Negatywne na pierwszy rzut oka cechy wcale nie muszą stanowić przywar. Mało tego! Statystyki mówią, że kilka konkretnych zwyczajów wiąże się ze wysokim ilorazem inteligencji – czy są więc zaletami?
Zawsze mówiono mi, że nieporządek wokół mnie świadczy tylko i wyłącznie o tym, jak bardzo nie jestem porządny. Gdy kląłem na wszystko i wszystkich – oni przeklinali mnie. Teraz ja mogę ponarzekać na nich, bo – jakkolwiek dobrze mnie wychowali – nie taki diabeł straszny jak go malują.
Naukowcy mówią (tu, tu i tu, gdyby ktoś pytał), że ludzi którzy bałaganią, lubią pić alkohol, nie stronią od przekleństw i chodzą późno spać charakteryzuje większy iloraz inteligencji. Po kolei.
Spis treści
Kreatywni bogowie chaosu
Jak donosi Kathleen Vohs z Minessoty, bałagan sprzyja kreatywności. Czyściutkie biuro czy dom nie stymulują wyobraźni tak, jak robi to tzw. artystyczny nieład. Nadmierna prostota zwyczajnie ogranicza. Pracujący w chaosie nie boją się sięgać po niekonwencjonalne rozwiązania, przez co są w stanie wymyślić więcej.
Dowiedziono to eksperymentem. Pracowników biurowych podzielono na dwie grupy, tak, żeby pracowali w różnym otoczeniu – jak się pewnie domyślacie – jednym czystym, drugim ogarniętym bałaganem. Zbadano później ich reakcje i zachowania, stwierdzając, że bałagan pozwolił im się otworzyć. Ci, którzy pracowali w czystym pomieszczeniu podejmowali takie decyzje, które byłyby od nich oczekiwane. Postawieni przed możliwością wsparcia fundacji charytatywnej, częściej się zgadzali. Wybierając spośród jabłka i czekolady, częściej stawiali na owoc. Badaczka argumentuje, że tak bardzo jak utrwalono nam w głowie czystość jako jedyny słuszny stan, tak zgodne ze stereotypami i powszechną definicją dobra działania będziemy podejmować.
Oczywiście syntetyczne warunki eksperymentu to trochę inny świat. Tu nikt nie zamyka nas w czystym, albo brudnym pomieszczeniu, ale sami decydujemy o ich wyglądzie. Jeśli lubisz bałagan – to po prostu nie ma w tym nic złego. Chcesz łamać schematy, nie boisz się opinii innych, a wskutek tego jesteś bardziej kreatywny. To chyba też pewien procent inteligencji, prawda?
Fani napojów wyskokowych
Podobno inteligentni lubią sobie wypić. Czy to wino, czy piwo – nieistotne. Badacze twierdzą, że osoby o wyższym IQ spożywają statystycznie więcej alkoholu niż ich przeciętni rówieśnicy. Tłumaczyć można to różnie. Inteligentni zachodzą często dalej na ścieżce kariery, przez co narażeni są na większy stres zawodowy. Alkohol jako powszechnie znany lek na tą przypadłość łatwiej wpada im więc w ręce. Zaznaczmy też, że obecność w wyższych sferach towarzyskich często sugeruje wypicie choćby lampki wina podczas uroczystej kolacji.
A może ci bardziej inteligentni, których przepełnia zbędny niekiedy rozsądek, po prostu chcą odnaleźć się wśród reszty? Też jest taka opcja. Wyniki badania amerykańskiego magazynu Psychology Today mówią, że dzieci dorastające w inteligentniejszych rodzinach konsumowały w przyszłości więcej alkoholu, niż inni.
Skłonność inteligentnych do alkoholu potwierdza też historia – wielu znanych i szanowanych uciekało się w swoim życiu do alkoholu. Pił Cezar, pił Mickiewicz, pił Hemingway (ba, niektórzy powiedzą, że on wręcz chlał). Pił też Szekspir, który, według niektórych źródeł, właśnie przez alkohol umarł.
Nocne marki
Wiecie o której godzinie piszę ten artykuł? Jest grubo po północy, wciąż myśli mi się całkiem nieźle a i nie czuję się jeszcze przesadnie senny. To by oznaczało, biorąc za podstawę kolejne badania, że jestem w jakimś stopniu inteligentny. Ale fajnie!
Zależność między godziną zasypiania a inteligencją wskazał „naukowiec od alkoholu”, którego to wnioski przywoływaliśmy wyżej. Tym razem tłumaczy światu, że późne zasypianie to z całą pewnością nie zdolność dana nam przez naturę, ale test i pokaz granic wytrzymałości ludzkiego organizmu przygotowany dla i przez najinteligentniejszych.
Dlaczego jeszcze nocne marki są utożsamiane z inteligentnymi bestiami? Często nie śpią, bo piją – a to powiązanie już chyba wyjaśniliśmy 😉
Rzucający mięsem
Czy przekleństwa to tylko i wyłącznie prostacki język ulicy? No nie! Choć mamy ich w języku polskim wiele, wciąż jest ich mniej niż ładnych wyrazów. Trzeba wykazać się pewną inteligencją, żeby używać jednego słowa w wielu znaczeniach – a tak dzieje się z umiejętnie stosowanymi przekleństwami. Właśnie dlatego psychologowie podnoszą czasami na duchu rodziców dzieci, które wchodzą w okres użytkowania „kwiecistego” języka (jeżeli używają wulgaryzmów w prawidłowym kontekście, to chociaż rozumieją, do czego one służą – są w pewien sposób inteligentne).
Psycholog Kristin L. Jay oraz Timothy B. Jay z Marist College w USA informują z kolei, że osoby, które znają i używają więcej przekleństw osiągają lepsze wyniki testach inteligencji. Grupie badanych kazano wypisać tak dużo przekleństw jak tylko znają, a następnie poddano ich testom na IQ. Wynik był nie do podważenia.
Jeżeli masz więc czasami ochotę wyładować swoje emocje klnąc, ale jednocześnie wstydzisz się tego przed otoczeniem czy samym sobą, wiedz, że to nic złego. Pod warunkiem że nikogo nie obrażasz oczywiście, bo wówczas to zwykłe chamstwo. Ale tak – żaden problem. Czasami można…
Czy wszystkie te badania i zależności rzeczywiście nakreślają jakieś zasady inteligencji? Tego nie wiemy, ale to dobry sposób, żeby postrzegać swoje złe zwyczaje jako zalety. Spoglądacie teraz na siebie mniej krytycznie?