W dniach, w których większość z nas zastanawia się czy można już zmienić opony na letnie, umyć samochód lub też go dotankować i nie dostać przy tym mandatu, rząd przygotował kolejne zmiany w przepisach drogowych. Co w praktyce zmieni się od 1 lipca?
Pierwszą niezwykle istotną zmianą będzie korekta limitów prędkości. Obecnie w obszarze zabudowanym obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h w godzinach 5.00-23.00 oraz 60km/h w godzinach 23.00-5.00. Już od 1 lipca 50km/h pojedziemy wolniej także nocną.
Z jednej strony zmiana ta wydaje się logiczna. Poza granicami naszego kraju raczej nie praktykuje się rozróżnienia limitów prędkości ze względu na porę.
Inna sprawa, że jazda samochodem do 50 km/h przez przeciętną wioskę np. o godzinie 4.00 nad ranem, gdy nie ma tam ani jednej żywej duszy, nie jest prędkością, dzięki której sprawnie będzie podróżowało się po polskich drogach.
Spis treści
Łatwiej o utratę prawka
Kolejnym straszakiem dla kierowców z nieco cięższą nogą ma być także wizja łatwiejszej utraty prawa jazdy. Aktualnie grozi to tylko osobom, które znacząco przekraczają prędkość w terenie zabudowanym.
Po zmianach każdy kierowca, który przekroczy prędkość o 50 km/h poza terenem zabudowanym, będzie musiał liczyć się z utratą prawa jazdy na trzy miesiące. To jeszcze nie wszystko. Niefrasobliwy kierowca otrzyma także mandat w kwocie 500 złotych oraz 10 punktów karnych.
Tu nie miałbym większych sentymentów. Sam nie jestem święty i przy ograniczeniu prędkości np. do 70km/h często zdarza mi się mieć na liczniku trochę więcej. Istnieje jednak różnica między przekroczeniem prędkości o 15 km/h a 65 km/h.
Według szacunków Ministerstwa Infrastruktury, dzięki tej zmianie liczba zatrzymanych praw jazdy może wzrosnąć o 40 tysięcy w skali roku. Nie bez znaczenia są też mandaty, które zapewne będą solidnym przypływem gotówki do państwowej skarbonki.
Uwaga na pieszych!
Od początku lipca nowe uprawnienia mają otrzymać piesi, którym będzie przysługiwało pierwszeństwo jeszcze przede wejściem na pasy. Nie oznacza to jednak, że będą oni mogli wejść na przejście w każdej chwili i bez względu na okoliczności.
Co to oznacza w praktyce? Przekonamy się już niebawem, jednak zmiana ta – przynajmniej w teorii – ma im zapewnić większe bezpieczeństwo. Ubiegłoroczne statystyki pokazują, że piesi odpowiadali wyłącznie za 7% zdarzeń i wypadków drogowych, kierowcy zaś za 67,5% nieszczęśliwych historii.
Na koniec nasuwa mi się ważne pytanie: W jaki sposób kierowcy mają odczytywać zamiary pieszych? Skąd osoba prowadząca samochód ma wiedzieć czy pieszy chce pokonać pasy czy też może oczekuje w ich pobliżu na swojego znajomego?
Mandaty proporcjonalne do zarobków – skuteczny sposób czy utopia?
Czy każdy po kolei ma się zatrzymać i przekonać się o tym na własnej skórze? Tego już ustawodawca nie wyjaśnia…