Tętniące dziś życiem metropolie, pełne szkła i stali, to główna wizytówka Stanów. Okazuje się, że te same miasta jeszcze w tym stuleciu mogą zostać zatopione. Podobnie, jak w przypadku innych zmian, które czekają naszą planetę, winne jest temu globalne ocieplenie. Jak będzie to wyglądać?
Postęp stawia coraz większe kroki, sprawiając, że sporej części mieszkańców Ziemi żyje się coraz wygodniej. W ten sposób bardzo łatwo zapomnieć, że wciąż wiele rzeczy może nas zaskoczyć. Wydaje się nam, że większość aspektów codzienności mamy pod kontrolą. Jednak natura i żywioły w jednej chwili mogą pokrzyżować każde plany.
Dla potężnej przyrody nie ma najmniejszego znaczenia, czy właśnie urządziliśmy sobie mieszkanie, czy ukończono kolejny sięgający chmurom wieżowiec. Jak będzie wyglądała ta radykalna zmiana, kiedy miasta, takie jak Nowy Jork czy Miami zostaną podtopione lub całkowicie zatopione?

sealevel.climatecentral.org
Choć wolelibyśmy, aby taki scenariusz był raczej trailerem nowego filmu, to jednak trzeba przyznać, że apokaliptyczna wizja staje się coraz bardziej realna. Choć pewnie sami już tego nie dożyjemy, to już nasze wnuki mogą być świadkami tego, jak 14 amerykańskich metropolii położonych nad brzegiem oceanu raz na zawsze znika pod powierzchnią wody.
Organizacja Climate Central zaprojektowała wtyczkę do Google Earth. Dzięki niej możemy zobaczyć, jak zmieni się panorama największych miast Ameryki, w momencie, gdy poziom oceanu podniesie się się o 2,4 metra. Patrząc na poniższe zdjęcie Nowego Jorku, na pierwszy rzut oka widać, że pod wodą znalazłby się spory obszar dolnego Manhattanu.

sealevel.climatecentral.org
Podobny los może spotkać choćby Long Island City, Queens oraz jedno z nowojorskich lotnisk – LaGuardia. W ten sposób dostanie się do miasta drogą lotniczą byłoby znacznie utrudnione. Porty lotnicze zostałyby podtopione również w Los Angeles czy San Francisco. Jednak najbardziej niepokojąca jest przyszłość Miami, które do 2100 miałoby niemal w całości zostać zalane przez ocean.

sealevel.climatecentral.org
Mimo wielu szczytów klimatycznych, głowy państw, wciąż nie opracowały żadnego sensownego rozwiązania, które mogłoby zahamować skutki efektu cieplarnianego. Pozostaje nam tylko liczyć na przełom w tych negocjacjach, mając nadzieję, że z jakiś powodów natura okaże się dla nas nieco bardziej wyrozumiała.