Dawno, dawno temu, kiedy nikt w Polsce nie słyszał jeszcze o beach barach, wakacjach all inclusive w Turcji ani lodach bąbelkowych, letnie miesiące miały zupełnie inny smak i zapach, niż obecnie. Jesteście ciekawi, co robili podczas swoich urlopów wasi rodzice lub dziadkowie i gdzie najchętniej wtedy spędzano wolny czas? No i co porabiały dzieciaki podczas długiej przerwy od szkoły? Z pewnością wiele opowieści na ten temat krąży w Waszych rodzinach, ale pozwolimy tu sobie na odbycie sentymentalnej podróży w stylu retro.
Spis treści
Morze i jeziora…
Zagraniczne wakacje w latach 60. czy 70. należały do rzadkości, a jeśli już, to Polacy jeździli na urlopy do „zaprzyjaźnionych” państw zza żelaznej kurtyny, jakich jak Jugosławia, Bułgaria czy Węgry. Znakomita większość decydowała się (choć właściwie trudno tu mówić o wyborze) na wakacje w kraju. Ogromną popularnością cieszyły się oczywiście nadmorskie miejscowości, a w szczególności Sopot, zwany także riwierą PRL. Nie mniej chętnych było na wyjazdy na Mazury.
Kraina Wielkich Jezior przyciągała jak magnes miłośników wypoczynku nad wodą oraz sportów wodnych. Żaglówki, kajaki i rowery wodne – któż nie chciał wtedy spróbować swoich sił na tych sprzętach? Mazury miały też romantyczne konotacje. Z tamtych czasów pochodzą tak nostalgiczne i nastrojowe utwory, jak „Wróćmy nad jeziora” Czerwonych Gitar czy „Goniąc kormorany” Piotra Szczepanika. Mazury jawiły się jako swoista Arkadia, gdzie każdy może czuć się sobą, gdzie nawiązuje się przyjaźnie i miłości i gdzie można na zawsze zostawić kawałek serca…
Wakacje w uzdrowisku to było coś!
Wypocząć jeździło się także „do wód”, czyli sanatoriów i miejscowość uzdrowiskowych. W czasie wakacji ściągały tam tłumy nie tylko starszych osób, ale też młodszych ludzi, którzy mogli skorzystać z tego rodzaju urlopów w ramach wyjazdów organizowanych przez zakłady pracy. W czasie dnia korzystano z różnorodnych zabiegów, mających na celu wzmocnienie zdrowia i polepszenie samopoczucia, a popołudniami czy wieczorami można było spacerować po parkach zdrojowych, odwiedzać popularne kawiarnie i bawić się na wieczorkach zapoznawczych czy dancingach.
Wakacje u dziadków i kolonie
Wakacje językowe, obóz żeglarski, kolonie z nauką jazdy konnej – to tylko kropla w morzu ofert, wśród których mogą obecnie przebierać rodzice poszukujący ciekawych opcji wyjazdowych dla swoich pociech. W porównaniu z nimi wydawać by się mogło, że nasi rodzice czy dziadkowie jako dzieci byli pokrzywdzeni, bo zazwyczaj wakacje spędzali albo na obozach harcerskich, bez dostępu do udogodnień, albo w mieście, spędzając długie godziny na podwórkach razem z rówieśnikami, albo u rodziny na wsi. No właśnie. Mogłoby się wydawać, że to gorsze opcje, a tymczasem to właśnie te skromne wakacje u babci i dziadka wiele osób w dojrzałym wieku wspomina z czułością i ogromnym sentymentem.
Spacery po łąkach, przestrzeń, swoboda, obcowanie z naturą, pomoc w pracach gospodarskich, objadanie się świeżym owocami prosto z drzewa czy krzaków – takie proste przyjemności są dokładnie tym, czego dzieciom potrzeba. Plus duża ilość słońca i czasu spędzonego na świeżym powietrzu. Pięknie pisze o tym Agnieszka Polkowska, znana szerzej jako Mrs. Polka Dot, jednym ze swoich starszych blogowych wpisów, będącym planem na cześć rodziców, którzy w podeszłym wieku postanowili spełnić swoje największe marzenie i wyprowadzić się z miasta do starego domu na wsi. O tym, ile szczęścia przyniosło to całej rodzinie, przeczytacie tutaj:
To co, może zamiast gorączkowo przeszukiwać oferty biur podróży, spakujecie namiot albo zadzwonicie do swojej dawno nie widzianej cioci, mieszkającej na wsi i zapytacie, czy nie potrzebuje dodatkowej pary rąk podczas letnich zbiorów? To naprawdę mogą być najlepsze wakacje w Waszym życiu i życiu Waszych dzieci.