Kto z nas nie kocha dobrego reality show? A kto tylko udaje, że nie kocha, a tak naprawdę wszystko bacznie śledzi? Programy typu Love Island, Z kamerą u Kardashianów czy Warsaw Shore to może nie repertuar, którym się chętnie chwalimy, ale też nie kreacje, które prędko opuszczą srebrne ekrany. Na czym polega ich fenomen?
Spis treści
Reality Tv jest z nami od samego początku
Przeciętny Polak, jeżeli zostałby zapytany o pierwszy reality show, na pewno wskazałby Big Brothera. I to świetny przykład, bo program o nieznajomych w wielkim domu był faktycznym początkiem reality show w Polsce. Na świecie znacznie wcześniej ludzie docenili ten typ rozrywki. W USA w latach 90. to MTV przedstawiło widzom The Real World. Produkcja reality shows ruszyła na wielką skalę, a licencje zaczęły wykupywać stacje telewizyjne z całego świata
Jednak… to nie MTV przetarło te szlaki. Już w latach 40. w amerykańskiej telewizji pojawił się program, który był prekursorem reality tv. Candid Camera, prowadzony przez Allena Funta, zadebiutował w 1948 roku i pokazywał zabawne sytuacje nagrywane w formie ukrytej kamery. Nie był to jednak jedyny taki program. Oskary to kolejny przykład wczesnych reality show. Natomiast Cops, produkcja z 1989 roku, to bardziej współczesny prekursor reality tv. Program pokazywał pracę policjantów w Stanach Zjednoczonych i został w amerykańskiej telewizji na aż 25 sezonów.
Królowe reality tv
Jak zarobić na własnym życiu i to nie miliony, a miliardy dolarów? Wystarczy spojrzeć na historię rodziny Kardashian. Pierwszy odcinek Z kamerą u Kardashianów został wyemitowany w 2007 roku, a widzowie na całym świecie oszaleli. Klan z Calabasas przez lata obserwowany był przez cała Amerykę, która pokochała historię rodziny Kardashian-Jenner. Najsłynniejsza momagerka na Ziemi, Kris Jenner, udowodniła, że chcemy śledzić losy pięknych i bogatych szczególnie, kiedy wpadają w tarapaty, kłócą się i godzą.
Przeciwnicy Kardashianów wytykają ich sztuczne zachowania, wyreżyserowane wątki i majątek zdobyty dzięki wpuszczeniu kamer do salonów i sypialni. Pisaliśmy o tym w artykule 7 powodów, dla których nienawidzimy Kardashianów >> Jednak kto obejrzał chociaż kilka odcinków, ten wie, że fenomen Kim i jej sióstr jest znacznie bardziej złożony. To lata wyrzeczeń, ciężkiej pracy, stresu i pozbawienia prywatności. Można to krytykować, ale liczby i fakty mówią same za siebie. Gdybyśmy nie chcieli śledzić ich perypetii, to bardzo szybko świat zapomniałby o tej barwnej rodzinie.
Za co kochamy reality shows?
Skoro są cringowe, ich bohaterowie to najczęściej denerwujący karierowicze, a fabuła praktycznie nie istnieje, to dlaczego programów reality stale przybywa? Na portalu ScoopWhoop czytamy, że my wcale nie chcemy lubić reality tv, ale jednak… musimy. A musimy, ponieważ utożsamiamy się z ich bohaterami, jesteśmy wobec nich empatyczni, a nawet po jakimś czasie czujemy, że łączy ich z nami prawdziwa przyjaźń. Artykuł w języku angielskim znajdziecie TUTAJ >>
Jest też trochę dosyć brzydka strona związana z naszym uwielbieniem reality tv. Uwagę na nią zwraca portal NaTemat w artykule: Kicz shore, czyli tajemnice stojące za uwielbieniem reality show >>. To radość z czyjegoś cierpienia. Mamy swoich ulubieńców, mamy też znienawidzone postaci tego świata. Uwielbiamy patrzeć, jak się kompromitują i zaliczają wpadki. Jeszcze na długo po ich występie w programie obserwujemy, jak miotają się po świecie showbiznesu. Łatwo nam wtedy oceniać ich złe decyzje.
Te relacje są szczególnie wygodne i proste, bo nie musimy wychodzić nawet z domu. Włączenie Netflixa i obejrzenie kilku odcinków jest znacznie łatwiejsze niż umówienie się na spotkanie ze znajomym z prawdziwego życia. Możemy też przeżyć coś, co w naszym życiu raczej nigdy się nie wydarzy. Reality tv karmi nas adrenaliną, plotkami i skandalem, a my nie ryzykujemy absolutnie niczym – oglądamy to wszystko z kanapy, w pełnym bezpieczeństwie.
Czyli – szukamy przyjaźni na ekranie, karmimy empatię, obserwujemy skandale z bezpiecznej odległości i realizujemy życie towarzyskie bez wychodzenia z domu. Ale jest coś jeszcze, co pokazuje, dlaczego reality shows tak skutecznie nas przyciągają. To po prostu… rozrywka. Formuły programów, wątki, barwne osobowości i szokujący kretyni – bawimy się przy tym świetnie i kochamy to. I nie ma czego się wstydzić. Jesteśmy tylko ludźmi.
Czy powinniśmy bać się o samego siebie, jeżeli jesteśmy na bieżąco z nowym sezonem The Kardashians? Czy podziwiając Kim i jej siostry jesteśmy skazani na te same związki, wtopy i kłótnie? Nie! Mądry widz, a za takiego siebie uważamy, i tak nie przeniesie telewizyjnego życia na to prawdziwe. Co więcej – może nabierzemy większego dystansu i lepiej przemyślimy nasze decyzje?