Kto z nas nie chciał przenieść się np. do świata Harrego Pottera? Pomagały w tym gadżety, zabawy z kolegami, kolejne części książek. W tym roku w końcu doczekaliśmy się niesamowitej gry, w której możemy swobodnie chodzić po Hogwarcie i rozwijać swoje umiejętności magiczne. Dla niektórych to za mało! TikTok znów przychodzi z grubym trendem, a jest nim reality shifting.
Spis treści
Shifting, czyli autentyczny sen na jawie
Takie wizje i marzenia to zjawisko, które przydarzyło się na pewno każdemu z nas. Ale co jakby nasze sny były dokładnie takie, jakie sobie wymyśliliśmy? Podobno to możliwe. Na TikToku już setki nastolatków i młodych dorosłych pokazuje, że możemy mieć całkowicie realne drugie życie. Shifting to taki lucid dreaming 2.0, czyli świadomy sen po liftingu. Na czym dokładnie polega?
Shifter operuje kilkoma rzeczywistościami. Dwie podstawowe to CR, czyli current reality(nasze normalne życie) i DR, czyli desired reality – wymarzony świat. Jedni chcą przeżyć przygody z elfami w Tolkienowskim Śródziemiu. Inni wyobrażają siebie jako prefekta w szkole magii i czarodziejstwa. Aby to wszystko stało się możliwe, trzeba bardzo mocno wierzyć, że przeniesiemy się do innego świata. Do tego niezbędne są scenariusze. Planujemy dokładny przebieg wydarzeń, nasz alternatywny wygląd, towarzyszy w DR i nasz wymarzony wygląd.
Co dalej? Metod shiftingu jest wiele. Przypominają one formy medytacji. Popularnym sposobem jest położenie się w pozycji rozgwiazdy i odliczanie od 1 do 100. W tym czasie musimy być wyciszeni i skupieni. Nie możemy być senni – tu nie chodzi o błyskawiczne zaśnięcie. Odliczamy spokojnie, próbując przenieść się do naszej alternatywnej rzeczywistości. Jeszcze inną metodą jest zwizualizowanie siebie pod drzewem. Leżąc swobodnie wyobrażamy sobie, że siedzi obok nas osoba z desired reality. Powoli wczuwamy się w ten inny świat i odpływamy. Aby w pełni przenieść się do drugiej rzeczywistości musimy gonić za zwizualizowaną postacią, aż w końcu docieramy do nory, która jest naszym wejściem do DR.
Shifterzy posiłkują się już nawet specjalną aplikacją, w której skrupulatnie planują alternatywną rzeczywistość. Chroniony hasłem program pozwala na zapisywanie scenariuszy, stworzenie swojego alterego, ale też utworzenie, w celach bezpieczeństwa, obrazu naszego normalnego ja. To takie trochę tamagotchi, w którym możemy przełączać się z desired reality do naszego zwykłego życia.
Shifting to słodka zmiana czy kolejny niebezpieczny trend?
O shiftingu dowiedzieliśmy się więcej z filmiku Natalii Turskiej – znanej na YouTube’ie jako Paranormalnia. Autorka porusza kwestię bezpieczeństwa tego zjawiska. Bo jedno to śnić na jawie i cieszyć się fajnymi doświadczeniami u boku ulubionych, książkowych bohaterów, ale shifting to często igranie z psychiką. Na TikToku możemy znaleźć nagrania młodych ludzi, którzy twierdzą, że utknęli w świecie Harrego Pottera na 8 miesięcy! Mają całkowitą pamięć z przeżytych zdarzeń, ale jednocześnie cierpią, bo wcale nie chcieli opuszczać tej rzeczywistości. Zaczyna to brzmieć jak uzależnienie, w którym nasze obecne życie staje się obce, niechciane, nie spełniające naszych oczekiwań.
https://youtu.be/Gre-8pFiYTk
Inną kwestią, którą posusza Natalia, jest moralność shiftingu. Jeżeli możemy wykreować dosłownie wszystko, to co w sytuacji, kiedy chcemy robić rzeczy niemoralne albo wręcz kryminalne? Co myśleć o shifterach, którzy przenoszą się do świata pełnego zbrodni i sami są zbrodniarzami? Czy to bezpieczne dawać sobie przyzwolenie na patologiczne zachowania lub zapędy? Granica jest przecież bardzo cienka.
Maladaptive daydreaming – bardziej przyziemny brat shiftingu
Shifting kojarzymy z lucid dreaming, ale jest też trzeci, dosyć podobny termin. MDD, czyli maladaptive daydreaming, to taki sen na jawie, ale bez żadnego przenoszenia, afirmacji czy scenariuszy. Prawdopodobnie wszyscy kiedyś praktykowaliśmy MDD, bo wyobrażamy sobie lepszy przebieg nasze dnia, ciekawsze życie, sytuacje w których chcielibyśmy się znaleźć. I nic w tym złego. Każdy chce poczuć się spełnionym i szczęśliwym, a myśli nam w tym pomagają. Są jednak osoby, które niemal zatracają się w takich marzeniach. Potrafią godzinami siedzieć w pokoju i wyobrażać wymarzoną rzeczywistość.
Na portalu Dad Hero, autor wpisu o daydreamingu przywołuje przykład incela, który praktykuje MDD, aby zrozumieć i pohamować swoją nienawiść do kobiet. Brzmi… nawet dobrze? W końcu robi coś autorefleksyjnego i progresywnego. Ale opisany bohater ma wykreowaną całą alternatywną rzeczywistość, w której w domu czeka na niego żona i dwójka dzieci. Marzeniowy haj staje się odskocznią od smutnej rzeczywistości, a terapia czymś, co przecież można odpuścić, skoro mamy swoje marzenia i one nam pomagają. MDD zaczyna być ucieczką i kreowaniem nieprawdziwego świata, który nas uszczęśliwia, ale nigdy nie będzie realny.
Jako społeczeństwo znamy wiele sposobów na ucieczkę. Znane i lubiane używki mogą stać się przeżytkiem. Jak pokazuje TikTok – możemy już autentycznie zaprojektować sobie sny, w których spędzimy miesiące i w końcu będziemy żyć tak, jak chcemy. Tylko czy to odpowiada na pytanie – dlaczego właściwie nie chcemy żyć w tej rzeczywistości, która towarzyszy nam na co dzień? Czy takie senne podróże to nie znak, że coś jednak mocno nie gra w naszym życiu? Jasne, że świetnie byłoby spędzić trochę czasu w Hogwarcie, ale na pewno nie kosztem galopującej depresji, która rozpoczyna się po zakończeniu takiego snu.