Część ludzi ma spory problem z braniem odpowiedzialności za swoją rzeczywistość. Winy za to, co im się przydarza, szukają na zewnątrz. Braku działania i pracy nad sobą, doszukują się w niesprzyjających warunkach zewnętrznych. Usprawiedliwiają też swoje niepowodzenia, wskazując innych, jako źródło swoich porażek. Czy jednak na pewno to wina tych innych?
Jakiś czas temu trafiłam w telewizji na fragment reality show, w którym eksperci łączyli nieznanych sobie singli w pary. Po przejściu procesu doboru, te dwie obce sobie osoby miały spotkać się po raz pierwszy i jednocześnie stanąć na ślubnym kobiercu. Program przeplatany był krótkimi wywiadami z uczestnikami tego eksperymentu i nagle na ekranie pojawiła się ona.
Lekko przygarbiona, ze łzami w oczach, cichym głosem opowiadała o tym, że jak znajdzie męża, to w końcu wszystko się ułoży. Wystarczyło kilkanaście sekund, żeby zorientować się, że kobieta nie potrzebuje ślubu, a pomocy psychologa, bo najprawdopodobniej cierpi na depresję.
Spis treści
Syndrom ofiary
Ta wizja, że wszystkie problemy, z którymi zmaga się uczestniczka programu, rozwiąże nowy partner, to doskonały przykład na brak odpowiedzialności za swoje życie.
To reality show utkwiło mi na tyle w pamięci, że kilka tygodni później zaczęłam wyszukiwać publikacje na temat dalszych losów uczestników. Nietrudno się domyślić, że to zaaranżowane małżeństwo bohaterki mojej opowieści nie przetrwało, a w udzielonym po programie wywiadzie, kobieta za porażkę obarczyła byłego partnera.
Taki tok myślenia w psychologii i literaturze znany jest jako syndrom ofiary. To zjawisko, w którym wszelkie swoje niepowodzenia przypisuje się innym ludziom lub niesprzyjającym okolicznościom i podtrzymuje się ten pogląd nawet, jeśli dowody temu przeczą. Oto kilka przykładów takiego toku rozumowania:
- nie wyszło nam, bo mój partner nie potrafił mnie uszczęśliwić,
- nasz projekt byłby lepszy, gdyby mój zespół był bardziej zaangażowany,
- jakby mój partner poświęcał mi więcej uwagi, to bym go nie zdradziła.
Wykształcenie mentalności ofiary, której rzeczy po prostu się przydarzają i nigdy nie są jej winą, to niestety bardzo powszechny problem. To system obronny, który zrzuca z naszych barków wszelką odpowiedzialność. Z jednej strony to wygodne, z drugiej paraliżuje i nie daje szansy na jakikolwiek rozwój i podejmowanie świadomych decyzji.
Doskonale opisuje ten problem Fabian Koziołek, który jest pisarzem.
Gdyby tylko…
Jasne, zdarzają się sytuacje, w których faktycznie padamy ofiarą wrogich działań. Jednak najczęściej tym wrogiem jesteśmy my sami. Warunkujemy swoje szczęście/powodzenie w zależności od czynników zewnętrznych:
- jakbym miała odpowiednie buty, to codziennie bym biegała,
- po Sylwestrze już na pewno rzucę palenie,
- gdybym miała w sypialni lepsze światło, to codziennie czytałabym książkę przed snem.
Buty się same nie kupią, 1 stycznia to tylko data, światło się samo nie ustawi. To my mamy siłę sprawczą, żeby wprowadzić swoje postanowienia w życie i wziąć za nie odpowiedzialność. Jednak kluczem do powodzenia jest… no właśnie. Poczucie odpowiedzialności. Pomocne w osiągnięciu tego celu mogą być techniki, które pomagają polubić samego siebie. To pierwszy i bardzo ważny krok do odzyskania kontroli nad własnym życiem i wyciśnięciem z niego tyle, ile się da.