Nadchodzą wybory, a do nas z każdej strony dochodzą głosy na temat praw kobiet. O decydowaniu o własnym ciele, o prawie do równości płac czy decydowaniu o własnej seksualności. Kobiety walczą o to, by małżeństwa działały na zasadzie partnerstwa i chcą równego zaangażowania zarówno mam, jak i ojców w wychowanie dzieci oraz żon i mężów w prowadzeniu domu. Równolegle do tych stanowisk mamy tradwives, czyli żony, które żyją zgodnie z tradycyjnym podziałem obowiązków na męskie i kobiece.
Spis treści
Tradwife, czyli kto?
Tradwives to w prostym tłumaczeniu tradycyjne żony. To kobiety żyjące w małżeństwach, w których na mężczyźnie spoczywa obowiązek zarabiania pieniędzy i podejmowania kluczowych dla życia rodziny decyzji. Do kobiety należy natomiast wychowywanie dzieci, gotowanie, pranie, sprzątanie i dbanie o ciepło domowego ogniska.
Tradwives nazywają się współczesnymi gospodyniami domowymi z wyboru (trudno jednak powiedzieć czy z wyboru ich, czy męża – pewnie różnie). Ich styl życia nawiązuje do stylu życia gospodyń domowych w latach 50. XX wieku. Na pewno kojarzysz ten wizerunek z filmów czy seriali. Uśmiechnięta kobieta w nienagannej fryzurze z uśmiechem i trzydaniowym obiadem czeka na wracającego z pracy, zmęczonego męża.
Skąd kontrowersje?
Czy jest coś złego w takim podejściu do życia? Oczywiście, że nie. Sama jestem bardzo daleka od takiego modelu, ale dopóki układ odpowiada i kobiecie, i mężczyźnie, w mojej opinii nie ma w nim nic złego. Ale ruch Tradwives budzi ogromne kontrowersje wśród tych, które sprzeciwiają się sprowadzaniu roli kobiety do funkcji gospodyni domowej.
Właśnie takie kontrowersje wzbudził swego czasu wpis Karoliny Baszak, która na swoim Instagramie nawiązała do swojej relacji z mężem i podejścia do małżeństwa.
Najwięcej kontrowersji wzbudził fragment, w którym Karolina pisze, że wyszła za człowieka mądrzejszego od siebie i to on jest odpowiedzialny za podejmowanie kluczowych dla ich życia decyzji. To on również pracuje zarobkowo. Pod postem Karoliny wybuchła prawdziwa burza i dyskusje między dwoma przeciwstawnymi obozami kobiet.
Czy musimy dzielić się na obozy?
Nasze społeczeństwo jest dziś spolaryzowane bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Przed nadchodzącymi wyborami widać to jeszcze bardziej. Skłócone rodziny, wyzwiska w sieci, kampanie bazujące na obrzucaniu się błotem. Czy naprawdę musimy sobie dokładać?
Jestem przeciwna sprowadzaniu kobiety do roli gospodyni domowej. Ale jestem przeciwna tylko wtedy, gdy ktoś próbowałby na siłę wtłoczyć w tę rolę mnie. Nie inną kobietę. Nie kuzynkę, koleżankę, czy obcą kobietę w sieci. Dlaczego miałabym atakować kogoś, kogo podejście do życia jest inne, inny jest jego światopogląd, ale przecież nikogo tym nie krzywdzi, a po prostu żyje w zgodzie ze sobą? A że publicznie pokazuje swoje poglądy? No przecież chcemy, żeby każdy miał do tego prawo, czyż nie?
Rozumiem, że w czasach, w których w niektórych kręgach dyskutuje się, czy kobiety powinny mieć prawa do głosu lub czy powinny być traktowane jako część dobytku, pewne modele i poglądy, nawet znacznie mniej skrajne, mogą wywoływać sprzeciw. Ale choć nasza scena polityczna próbuje nam wmówić, że istnieje tylko czerń i biel, pamiętajmy również, że między nimi jest też mnóstwo kolorów – nie tylko odcieni szarości.