Usłyszałam kiedyś takie zdanie: „Wierzę w odnawialne źródła energii, ale w odnawialne związki już nie”. Dużo się obecnie mówi o tym, że ludzie, szczególnie młodsi, mają swego rodzaju awersję do tworzenia trwałych związków. Gdy coś przestaje „grać”, po prostu odchodzą. Bez żalu i sentymentów. Czy to oznacza, że umiejętność budowania głębokich relacji zanika?
Spis treści
„Za moich czasów to było nie do pomyślenia”
Uwarunkowania kulturowe i „tradycyjne wartości rodzinne” wyrządziły wiele szkód w pokoleniu naszych babć i mam. Jeszcze kilka dekad temu wejście w poważny związek było – jeśli można tak powiedzieć – drogą bez powrotu. Złożenie przysięgi małżeńskiej rzeczywiście było zobowiązaniem na całe życie, a będące jej częścią słowa „na dobre i na złe” traktowano serio do tego stopnia, że nawet rodzinne dramaty, patologiczne relacje, przemoc, brak szacunku i brak prawdziwej miłości nie były wystarczającym powodem, by się jej sprzeniewierzyć. Traumy i nieprawidłowe wzorce związku wędrowały przez kolejne pokolenia, wypaczając pojęcie o tym, jak powinien wyglądać zdrowa relacja dwojga dorosłych ludzi.
Ale jest też i druga strona medalu. Kiedyś, kiedy ludzie decydowali się na spędzenie razem życia, to byli bardzo zdeterminowani, by w tym postanowieniu wytrwać. Co to oznaczało w praktyce? Że kłótnie, niesnaski, różnice w podejściu do różnych życiowych spraw i inny światopogląd nie przekreślały od razu sensowności pielęgnowania relacji. Wspólne przezwyciężanie trudności i wypracowywanie porozumienia scementowały niejeden związek, czyniąc go jeszcze bardziej satysfakcjonującym i wartościowym dla obu stron.
Czas się pożegnać
To kiedy wiadomo, że już nadszedł czas, że trzeba sobie powiedzieć „Do widzenia” i szukać szczęścia gdzie indziej? Wprowadzanie uogólnień byłoby dużym nadużyciem, bo przecież każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby, inne oczekiwania i inną konstrukcję psychiczną. Dla jednych totalną przeszkodą w zbudowaniu trwałego związku będą nie dające się zniwelować różnice światopoglądowe, a dla innych fakt, że partner czy partnerka nie myją po sobie brudnych naczyń albo nie są wystarczająco inspirujący dla drugiej połówki. Co związek, to osobna historia. Ale sygnałem, który powinien być dla nas alarmujący, jest to, że przestaje nam zależeć.
Jeśli obie strony nie będą równie zaangażowane w naprawę tego, co zepsute i nie będzie chęci wypracowania kompromisu, to szanse na przetrwanie związku są nikłe. Jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało, warto wsłuchać się w swoje ciało. Jeśli czujemy wewnętrzny opór przed bliskością, nie cieszymy się na spotkanie i nie mamy ogromnej przyjemności ze wspólnego spędzania czasu, to chyba pora się rozstać.
Bardzo ciekawą rozmowę na temat tego, kiedy najlepiej zakończyć związek, przeprowadziła z psychoterapeutką Katarzyną Miller dziennikarka Newsweeka, Joanna Olekszyk: Cztery sygnały, że czas się rozstać. Kiedy związek traci sens? Przeczytajcie, bo warto!
Bardzo jestem ciekawa, jakie są Wasze doświadczenia w tej materii. Macie na koncie trudne związki, które udało się przemienić w cudowne relacje? A może przeciwnie? Podzielcie się swoimi historiami.