Jakiś czas temu prezes Jarosław Kaczyński wyjawił narodowi tajemnicę, dlaczego kobiety nie rodzą dzieci. Nie był to pierwszy raz, gdy przedstawiciele partii rządzącej zrzucają winę za problemy z dzietnością wyłącznie na kobiety, jednak tekst o “dawaniu w szyję” bije na głowę wszystkie inne zarzuty, jakie Polki mogły do tej pory usłyszeć. Niestety, nie jest to rozwiązanie zagadki niskiego przyrostu naturalnego w naszym kraju. Szukać należy go gdzie indziej, w miejscu, w które szanujący się politycy się nie zapuszczają. I nic dziwnego, bo właściwie mało kto ma ochotę się tam znaleźć. Mowa o polskich porodówkach.
W wielu polskich szpitalach rodzenie po ludzku wciąż nie należy do standardów. Temu, jak wygląda wydawanie na świat nowego człowieka przyglądała się już Ilona Kostecka, blogerka parentingowa, która aktywnie zwalcza stereotypy i walczy o równość płci. Zapytała ona swoje obserwatorki o wspomnienia z sali porodowej. Zadała też kilka pytań o przebieg konkretnych procedur, pytania mogły też zadawać obserwatorki Ilony. To, co influencerka przeczytała w wiadomościach od swoich obserwatorek, było absolutnie szokujące. Jak się okazuje, mimo że mamy XXI wiek, a medycy potrafią dokonać rzeczy, o jakich nie śniło się naszym przodkom 50 czy 100 lat temu, dla wielu kobiet pobyt na porodówce to wciąż przeżycie rodem z koszmaru.
Odpowiedzi i wiadomości, Ilona zebrała na swoim profilu w zapisanym stories, aby nie zaginęły. Możecie zobaczyć całość wchodząc na profil @ilonakostecka i otwierając relację PORÓD.
Spis treści
Stworzone do rodzenia
Przede wszystkim w szpitalach wciąż panuje przeświadczenie, że kobieta jest urodzona do tego, by być matką i powinna wiedzieć wszystko, od pierwszych skurczy. Ewentualnie powinna ją na to przygotować szkoła rodzenia. Jednak, gdyby faktycznie tak było, porodówki wcale nie byłyby potrzebne. Ból (dla niektórych najgorszy w życiu), niepokój i milion pytań w głowie towarzyszą każdej rodzącej, ale to rzadko mieści się w głowach personelu medycznego. O znieczulenie ciężko się doprosić, za to na rodzącą spada lawina uszczypliwych komentarzy. Że jest za gruba, za młoda, a w ogóle, to wiedziała, co ją czeka, więc może nie trzeba się było decydować?
Tylko, że przyszłe mamy nie wiedzą, co będzie działo się za drzwiami sali porodowej. Niewiele kobiet otrzymuje informację o tym, jak wyglądają procedury, jakie badania będą wykonane noworodkowi i czy to, co akurat się z nimi dzieje jest w granicach normy.
Brak szacunku i bezosobowość
No i właśnie. Skoro rodzenie dzieci nie może odbywać się w ludzkich warunkach, a wspomnienia z porodówki mrożą krew w żyłach potencjalnych matek, to może lepiej posłuchać dobrych rad personelu i najlepiej w ogóle nie zachodzić w ciążę? Połowa kobiet, które wzięły udział w ankiecie Ilony boi się ponownie przejść przez doświadczenia z porodówki, a to siłą rzeczy nie sprzyja dzietności.
Rodząca kobieta powinna czuć się zaopiekowana i pewna, że w razie czego położne i lekarze dołożą wszelkich starań, żeby jej pomóc. Tymczasem w szpitalach spotyka je lekceważenie i brak szacunku. Ciężko też zawsze winić położne i pielęgniarki, bo jak zauważa Ilona, są one jedną z najgorzej opłacanych grup zawodowych. A pracy i stresu w ich pracy nie brakuje.
Powodów, dla których Polki zwlekają z zajściem w ciążę jest tak naprawdę o wiele więcej, ale wydaje się, że poprawa warunków w szpitalach byłaby dobrym krokiem na początek. Niestety, zdecydowanie łatwiej jest znów obwinić kobiety, więc na polepszenie standardów opieki okołoporodowej pewnie jeszcze długo poczekamy.