W ciągu 9 lat na drogach w Unii Europejskiej pojawiło się ponad 300 000 samochodów elektrycznych. Zasięg tych pojazdów zmienił się w tym czasie diametralnie. Dzisiaj nietrudno o pojazd, który przejedzie ponad 400 km na jednym ładowaniu. Co ciekawsze, rząd zdaje się pracować nad dopłatami do ich zakupu.
O pierwszych samochodach z napędem elektrycznym mówiło się raczej jako o ciekawostkach. W gruncie rzeczy nie różniły się wiele względem Melexów. Od samochodu oczekuje się przecież więcej niż tylko transportu po polu golfowym.
Gdy ta branża raczkowała, nie było zbyt wiele pojemnych ogniw (chociaż tych wciąż brakuje), ani skutecznych technologii rekuperacji. A teraz? Teraz są.
Spis treści
Do 400 km na jednym ładowaniu
Zasięg około 400 km do niedawna gwarantowała tylko Tesla – modele S i X. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat na rynku pojawiło się kilka solidnych, elektrycznych propozycji, które z łatwością przejadą obiecane 400 km na jednym ładowaniu. To m.in. Nissan Leaf, który w najdroższym wariancie może przejechać 385 km w cyklu mieszanym albo 528 km w cyklu miejskim (dane producenta). Tańsza wersja obiecuje odpowiednio 270 km i 389 km – to wciąż ładne wyniki. Innym przykładem jest Hyundai Kona Electric. Najdroższy wariant od Koreańczyków przejeżdża rzekomo nawet 449 km na jednym ładowaniu. Oczywiście przy bardzo podręcznikowej jeździe, więc należy nieco pomniejszyć ten wynik.
Są też chińskie samochody, które gwarantują omawiany zasięg, ale nie będą dostępne w Polsce. To modele BYD Tang EV 600 i BYD Tang EV 600D. Zapewnia się, że oba przejadą około 400 km na jednym ładowaniu. Podobnie mówi Mercedes, w kontekście ich nowego konceptu, zeroemisyjnego vana Concept EQV. Skoro już o autach koncepcyjnych mowa: Jaguar też ma swoją niespodziankę. W pełni elektryczny SUV Jaguar I-PACE obiecuje do 470 km zasięgu w cyklu WLTP. Więc znów, przymrużmy oczy, bo realnie może to być trochę ponad 320 kilometrów. To wciąż nie koniec listy. W 2020 ma się pojawić nowa generacja Renault ZOE. Ten francuski model na razie przejeżdża około 300 kilometrów, ale w przyszłym roku ma zbliżyć się do 400 km.
Dopłaty od rządu na horyzoncie
Samochody elektryczne o dużym zasięgu można by wymieniać jeszcze długo. Jeśli zapomniałem o jakimś rozsądnym i ciekawym modelu, dajcie znać w komentarzach. Zajmijmy się teraz tym, co dla nas najciekawsze: dopłatami i ulgami dla przyszłych właścicieli elektryków.
W Dzienniku Ustaw ogłoszono nowelizację ustawy o biokomponentach i biopaliwach. Zmiany zakładają, że teraz również osoby fizyczne mogą ubiegać się o wsparcie w zakupie samochodu elektrycznego. Reguluje to głównie dodany do art. 28ze w ust.1 po pkt. 11, pkt. 11a w brzmieniu:
„11a) wsparcie zakupu nowych pojazdów kategorii M1, o której mowa w załączniku nr 2 do ustawy z dnia 20 czerwca 1997r. – Prawo o ruchu drogowym (Dz.U. z 2018 r. poz. 1990, z późn. zm. 4)), wykorzystujących do napędu energię elektryczną wytworzoną z wodoru w zainstalowanych w nim ogniwach paliwowych lub wykorzystujących do napędu wyłącznie energię elektryczną;”
To wciąż zbyt mało, aby ubiegać się o dofinansowanie zakupu, ale podobno trwają prace nad rozporządzeniem regulującym warunki i progi takich dopłat. Może się więc okazać, że Polska dołączy do grona państw ułatwiających nabycie elektrycznego auta.
Dopłaty do elektryków na świecie
Na takie ulgi czekam już długo. Wiele państw stosuje wsparcie finansowe lub obniża ceny aut z napędem elektrycznym. W Chinach samochody elektryczne o zasięgu ponad 400 km można było kupić taniej o 55 tys. juanów (7,3 tys. euro). Teraz zmniejszono tę kwotę do 25 tys. juanów (3,3 tys. euro). Modele z zasięgiem od 250 do 400 km będą wspierane kwotą 18 tys. juanów (2,4 tys. euro).
W Norwegii auta elektryczne są zwolnione z 25-procentowego podatku VAT, jakim są obciążone wszystkie inne pojazdy mechaniczne. Dzięki tej decyzji Norwegia jest jednym z nielicznych państw, w których ceny samochodów elektrycznych zrównały się z cenami aut na standardowe paliwa.
PRZECZYTAJ TEŻ: Samochody przyszłości będą konfigurowalne i kompatybilne z 5G
W Niemczech lista ulg dla kupujących auto elektryczne jest długa. Rząd oferuje tzw. dopłatę na rzecz środowiska w wysokości do 2 tys. euro. Można ją wykorzystać na zakup samochodu elektrycznego pod jednym warunkiem: producent samochodu musi udzielić kupującemu rabatu w co najmniej takiej samej wysokości. Dodatkowo elektryczne samochody mogą być zwolnione z podatku drogowego aż przez 10 lat. Zależnie od pojemności akumulatora pojazdu można też liczyć na szczególną ulgę podatkową do kwoty maksymalnie 10 tysięcy euro.
Czy i jak wysokie dopłaty zostaną ustanowione w Polsce? Na razie, jako kraj, nie figurujemy na liście państw, w których najszybciej przybywa elektrycznych samochodów. W trosce o środowisko mogłoby się to jednak zmienić. Zgodzicie się?