W nocy z 1 na 2 stycznia 2024 roku, użytkownicy internetu, sprawdzający kursy walut w wyszukiwarce Google, doświadczyli szoku, gdyż według wyświetlanych informacji euro miało gwałtownie wzrosnąć do ponad 5 złotych, a dolar do 4,87 złotych.
Ta sytuacja wywołała duże zaniepokojenie wśród Polaków, którzy zaczęli poszukiwać przyczyn nagłego osłabienia złotego. Wśród komentarzy internautów pojawiały się spekulacje dotyczące orędzi polskich polityków – premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudy.
Spis treści
Spokojnie, to tylko błąd!
Okazało się jednak, że zaistniała sytuacja była wynikiem błędu Google, prawdopodobnie spowodowanego przez to, że Narodowy Bank Polski nie dostarczył aktualnych danych dotyczących kursów walut w wymaganym terminie. Minister finansów Andrzej Domański szybko zareagował na tę sytuację, uspokajając, że wyświetlany kurs złotego to „fejk” i zapewniając, że sytuacja szybko wróci do normy.
https://twitter.com/Domanski_Andrz/status/1741926089578917964?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1741926089578917964%7Ctwgr%5E3b17be41873ca96573a4a5eb9981e392d25b0b3c%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.money.pl%2Fpieniadze%2Fzamieszanie-wokol-kursu-zlotego-minister-finansow-wyjasnia-6980171315948032a.html
Rzeczywiste dane, zarówno według Bloomberga, jak i kursów walutowych udostępnianych przez banki, nie wykazywały wówczas gwałtownych zmian – euro kosztowało 4,32 zł, a dolar 3,92 zł.
Kursy walut na Google – nie trać czujności
Należy mieć na uwadze, że informacje o kursach walut prezentowane przez wyszukiwarkę Google mogą nie być zawsze dokładne lub aktualne. Dane te pochodzą z różnych „publicznie dostępnych źródeł” i nie zawsze odzwierciedlają bieżący stan rynkowy. Ponadto, Google nie przyjmuje odpowiedzialności za ich dokładność. Zgodnie z informacjami zamieszczonymi na oficjalnej stronie firmy, dane o kursach walut są dostarczane przez giełdy finansowe i innych dostawców treści, a ich aktualność może być opóźniona, zgodnie z warunkami ustalonymi przez te źródła. Google nie dokonuje weryfikacji tych informacji i nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne błędy w nich zawarte.
Cała sytuacja pokazuje, jak duży wpływ mają dane prezentowane w Internecie na postrzeganie rzeczywistości ekonomicznej przez społeczeństwo, a także jak istotna jest szybka i klarowna komunikacja ze strony instytucji finansowych w sytuacjach potencjalnego kryzysu. Błąd Google, choć niezamierzony, przyniósł ze sobą chwilowe zamieszanie, podkreślając jednocześnie wagę dokładności i aktualności w prezentacji danych ekonomicznych.