Czy rodzenie dzieci po czterdziestce jest w porządku? A po pięćdziesiątce? Medycyna proponuje obecnie takie rozwiązania, które pozwalają mieć potomstwo nawet po menopauzie. Tylko czy jeżeli jakaś możliwość istnieje, to automatycznie oznacza, że powinno się z niej skorzystać?
Co jakiś czas świat obiega wiadomość o tym, że kobieta, która mogłaby być babcią, właśnie powiła potomka. Ostatnio o późnym macierzyństwie zrobiło się głośno za sprawą pewnej 61-latki ze Stanów Zjednoczonych, która została surogatką dla swojego syna i jego męża. Nie jest ona jednak rekordzistką: najstarsza mama, o jakiej dotychczas wiadomo, to 72-letnia hinduska Daljinder Kaur. Kobieta urodziła dziecko po 46 latach małżeństwa wypełnionego bezskutecznymi staraniami o potomstwo.
Decyzja o dziecku między 40. a 50. rokiem życia wydaje się już nikogo nie dziwić. W Polsce średnia długość życia to 77,5 roku, więc jeżeli rodzice cieszą się dobrym zdrowiem i dbają o nie, to z dużym prawdopodobieństwiem będą mogli wspierać swoje dziecko aż do 30. Można powiedzieć, że to krótko, bo raczej nie nacieszą się wnukami, ale mimo wszystko taka perspektywa wydaje się akceptowalna. Natomiast im starsza matka, tym bardziej sprawa bardziej się komplikuje.
Spis treści
Zalety późnego macierzyństwa
Kobiety, które decydują się na dziecko w późnym wieku, zwykle mają już poukładane życie zawodowe i stabilną sytuację finansową. Przekłada się to na dobrostan dziecka: rodzice mogą mu zapewnić lepszą edukację i warunki życiowe. Poukładane życie to również spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Najważniejsze jednak, że dojrzałe mamy są po prostu… dojrzałe. Mają więcej doświadczenia życiowego i, na ogół, cierpliwości. Młode mamy po urodzeniu dziecka miewają wrażenie, że oddały coś za coś ‒ ich świat nagle zupełnie się zmienia, nie ma w nim miejsca na imprezy albo spontaniczne wyjazdy. Starsze kobiety mają te doświadczenia już za sobą, zdążyły się „wyszumieć‟ i odrobina monotonii wcale im nie przeszkadza.
Późne dziecko jest najczęściej tym wyczekiwanym, które przyszło na świat w wyniku bardzo przemyślanej, świadomej decyzji. Zdarza się, że przychodzi na świat po długich staraniach lub nieudanych ciążach. Tym bardziej jest doceniane i skupia na sobie uwagę matki.
Łyżka dziegciu w beczce miodu
A raczej chochla. Co wydaje się całkiem sensowne ze społecznego punktu widzenia, zupełnie nie jest takim, gdy chodzi o aspekt biologiczny. Już po 35. roku życia kobiety zdecydowanie wzrasta ryzyko urodzenia dziecka z chorobą genetyczną, np. zespołem Downa, Pataua czy Edwardsa. Większy jest odsetek poronień. Z biologicznego punktu widzenia najlepszy wiek, by zajść w ciążę, to 18‒25 lat.
Późne macierzyństwo jest większym wysiłkiem dla organizmu, zarówno jeśli chodzi o samą ciążę, jak i wychowanie potomstwa. Do malucha trzeba wstawać w nocy, nosić go, później biegać za nim i non-stop pilnować. O ile czterdziestolatki często nie odbiegają obecnie kondycją fizyczną od dwudziestolatków, to im później, tym bardziej brakuje energii. Daljinder Kaur przyznała po urodzeniu dziecka, że jest jej naprawdę ciężko. Pojawiły się problemy ze stawami, ustawiczne zmęczenie, problemy z laktacją.
Kwestia rodzenia dzieci w coraz późniejszym wieku jest szeroko dyskutowanym problemem etycznym. Starszym mamom zarzuca się egoizm i krótkowzroczne myślenie ‒ dążą do spełnienia marzeń o macierzyństwie za wszelką cenę, ale nie biorą pod uwagę potrzeb dziecka. Z drugiej jednak strony, zjawisko nasila się i raczej nic go nie zatrzyma. W Polsce w 1990 r. odsetek urodzeń wśród kobiet powyżej 40. roku życia wynosił 1,6%. W 2016 r. było to już 2,6%. Dynamicznie maleje za to liczba urodzeń wśród kobiet 25-letnich i młodszych.
Gdzie jest granica wieku, za którą należałoby zrezygnować z zachodzenia w ciążę? Tam, gdzie kończy się dobro matki, a zaczyna dobro drugiego człowieka, w tym wypadku ‒ dziecka. Osobiście wątpię, czy da się ją jednoznacznie określić.