Są wszędzie! Zaopatrzeni w czapki i stroje kąpielowe, tłumnie (ale z zachowaniem dystansu oczywiście) szturmują zbiorniki wodne w środku zimy. Czy to tylko nagła moda na morsowanie, czy sposób na życie? I czy powinniśmy brać z nich przykład?
Pamiętam z dzieciństwa zimowe spacery brzegiem morza i pojedyncze głowy w czapkach, które wystawały znad tafli wody. W takich chwilach mój tato z dużą dozą dystansu (ale i pewnego rodzaju szacunku) w głosie mawiał „to morsy…”. Wejście w środku zimy do lodowatej wody było dla mnie tak niedorzeczne, że i ja traktowałam całe to zjawisko jako odległą ciekawostkę i fanaberię kilku starszych panów.
Jednak parę lat temu mój dobry kolega, który jest instruktorem jogi również złapał bakcyla i zaczął wrzucać na Facebooka swoje zdjęcia z morsowania. Na początku odbywało się to w małej grupce przyjaciół, obecnie przyprowadza nad jezioro całe wycieczki, a ja nie mogę się opędzić od jego Instastories. W zasadzie to nie tylko jego… Bo coraz mocniej mam wrażenie, że już tylko ja wśród moich znajomych nie morsuję i niedługo zostanę wykluczona społecznie.
Dlatego czas przyjrzeć się temu bliżej i być może rozpocząć niezapomnianą przygodę, która będzie miała wiele zdrowotnych profitów.
Spis treści
Czym jest morsowanie?
To nic innego, jak zanurzenie się aż po szyję w wodzie o temperaturze niższej, niż 15o (choć w zależności od źródła ta wartość jest różna). Nakłania to organizm do reakcji obronnej na zimno i do budowania odporności. Praktyka ta była znana już w starożytności i do dziś zachowały się egipskie przesłanki o zimnych kąpielach w celach leczniczych, datowane na ok 2500 lat p.n.e. Więcej ciekawostek o historii morsowania znajdziecie tutaj.
Zimna woda zdrowia doda
Dlaczego ludzie decydują się na takie lodowate kąpiele? Woda jest bardzo dobrym przewodnikiem temperatury i nasz organizm wychładza się w niej ok 25 razy szybciej, niż na zimnym powietrzu. Taka krioterapia ma wiele profitów zdrowotnych, a do najważniejszych z nich należą:
- Budowanie odporności, a tym samym niższa podatność na przeziębienia i choroby
- Szybsza przemiana materii i utrata tkanki tłuszczowej
- Lepsze ukrwienie organizmu i wieeele, wiele innych.
I o tych innych właśnie opowie Wam Mambaonbike, która morsuje już drugi sezon.
Wszystkie źródła, na jakie trafiłam podają, że wystarczy już jedna taka kąpiel, żeby poczuć różnicę w ukrwieniu całego ciała. Osoby, które znam mówią też o lepszym samopoczuciu i niezliczonych pokładach energii. Mój znajomy powiedział mi, że nie pamięta kiedy ostatni raz był przeziębiony!
Na dokładkę łapcie wpis Kingi, która szczegółowo opisuje krok po kroku swoje wrażenia z morsowania i wszystkie aspekty poprawy kondycji organizmu, jakich doświadczyła na własnej skórze.
Jak rozpocząć swoją przygodę z morsowaniem?
To nie jest tak, że po prostu zdejmiecie kurtkę i na hurra wskoczycie do jeziora. Należy się do tego odpowiednio przygotować. I to zarówno przed morsowaniem, jak i po wyjściu z wody. Swoją przygodę najlepiej zacząć już w październiku, kiedy woda nie jest jeszcze tak lodowata, jak w następnych miesiącach. Warto też przygotować swój organizm biorąc poranne zimne prysznice. Wszystkie szczegóły przedstawi Wam Jakub Zawistowski. Jednak pamiętajcie, że są różne szkoły i teorie odnośnie rozgrzewek, czy odpowiedniego ubioru. Dlatego przed pierwszym morsowaniem warto sprawdzić więcej źródeł, a najlepiej dołączyć do osób, które mają już w tej dziedzinie doświadczenie.
Czy jest tu jakieś „ale”?
Morsowanie niesie za sobą wiele zdrowotnych profitów, jednak jego mechanika polega na gwałtownym obkurczeniu naczyń krwionośnych i „walce” organizmu o ogrzanie serca. Dlatego jeżeli cierpicie na problemy z krążeniem lub choroby serca, to koniecznie przed pierwszą wyprawą skonsultujcie się z lekarzem.
Przed rozpoczęciem pisania tego artykułu, zadzwoniłam do mojego kolegi jogina, żeby podpytać go o szczegóły. I usłyszałam od niego bardzo ważne zdanie: „morsowanie to nie tylko hartowanie ciała, ale również przekraczanie swoich granic psychicznych.” Chyba czas się o tym przekonać osobiście. Na razie zacznę od zimnego prysznica o poranku, ale kto wie? Może jeszcze zdążę nabrać odwagi w tym sezonie?