Jeżeli chcesz osiągnąć sukces w życiu, wstawaj wcześniej. Tak robią znani biznesmeni i Ty też musisz! Zobaczysz, jak zmieni się Twoje życie… No. To zobaczyłam. Było super. A teraz pozwólcie mi znowu wstawać tak, jak dawniej.
Każdy, kto choć raz pomyślał o tym, żeby zmienić coś w życiu na lepsze (a potem wpisał do wyszukiwarki odpowiednie zapytanie), na pewno zetknął się z artykułami w stylu „10 rzeczy, które musisz zrobić, żeby stać się superfunkcjonującym nadczłowiekiem, który wyprzedza wszystkich we wszystkim”. Jedną z najczęściej powtarzających się porad jest ta o wczesnym wstawaniu. Najlepiej między 4:30 a 5:00, jak wielcy tego świata. Kto nie chciałby być wielki?
Spis treści
Korzyści porannego wstawania
Rano umysł jest świeży i wypoczęty. Cały świat jeszcze śpi, wokół panuje cisza i spokój, które sprzyjają koncentracji. Bez pośpiechu można zacząć dzień, spokojnie wypić kawę, zjeść wartościowe śniadanie i oddać się porannej gimnastyce. Potem można wziąć się do pracy wcześniej niż zwykle, dzięki czemu po południu zostaje więcej wolnego czasu.
Wystarczy zadać sobie odrobinę trudu, nie włączać drzemki w budziku i chodzić wcześniej spać. Poranne wstawanie szybko wchodzi w krew, a potencjalne korzyści są ogromne.
Zderzenie z rzeczywistością
Ponieważ żyję w wiecznym niedoczasie, a wstawanie przed siódmą jakoś nigdy nie przychodziło mi łatwo, postanowiłam spróbować. Umówiłam się z szefem, że przez dwa miesiące będę przychodzić do pracy na 6:00 i wychodzić o 14:00. Hura! Wreszcie rano będę mieć więcej czasu na to, żeby się rozkręcić. Wreszcie nie będę odbierać dziecka z przedszkola jako jednego z ostatnich. Czemu wcześniej na to nie wpadłam?!
Przez pierwsze kilka dni było super. Z taką ilością wolnego czasu można naprawdę wiele zdziałać. Co prawda rano byłam trochę śpiąca i potrzebowałam dwóch godzin, żeby w ogóle zacząć myśleć, ale przecież miał to być etap przejściowy. Po trzech tygodniach na sam dźwięk budzika zaczynałam się pocić, a moi bliscy, nie wiedzieć czemu, stali się strasznie irytujący. Za głośno oddychali i takie tam. W połowie drugiego miesiąca do pracy przychodziłam nawet nie o 8:00, ale grubo po, a koncentracja na obowiązkach stała się frustrująco niemożliwa. Każde, najprostsze zadanie wydawało się wielkim wyzwaniem wymagającym nadludzkiej siły woli.
Odpuściłam. Nikt nie lubi przegrywać, ale ta walka była zdecydowanie nierówna.
Co poszło nie tak
Powiedzieć, że ludzie dzielą się na sowy i skowronki, to banał, ale trudno się z nim nie zgodzić. Znam wiele osób, których szczyt kreatywności przypada mniej więcej pomiędzy 10:00 a 13:00, a potem między 21:00 a 24:00. Problem polega na tym, że wciąż żyjemy w dyktaturze skowronków: większość firm i wszystkie instytucje państwowe funkcjonują od wczesnego rana do popołudnia. Taki stan rzeczy ma swoje korzenie jeszcze w czasach XIX-wiecznej rewolucji przemysłowej, która wyrwała ludzi z ich naturalnego rytmu dobowego w imię maksymalizacji wydajności pracy. Wtedy nikt nie miał pojęcia o zegarze biologicznym, a usystematyzowanie harmonogramu dnia w sposób identyczny dla wszystkich wydawało się sensownym rozwiązaniem.
Tymczasem współczesne badania pokazują, że wstajemy za wcześnie, a systematyczne niedosypianie prowadzi do rozwoju chorób psychicznych i somatycznych. Problem porusza m.in. Paul Kelley z Uniwersytetu w Oxfordzie w swoim artykule pt. „Synchronizacja edukacji z uwarunkowaniami biologicznymi młodzieży”, opublikowanym w 2013 r. na łamach czasopisma „Learning, Media and Technology”. Naukowiec przekonuje, że bylibyśmy bardziej wydajni i po prostu zdrowsi, gdybyśmy mogli wstawać nieco później. Lekcje w klasach początkowych powinny zaczynać się o 8:30, w liceum o 10:00, a osoby po 18. roku życia powinny zaczynać swoją aktywność umysłową o 11:00.
Obecnie Keller i inni badacze prowadzą projekt Teen Sleep. Polega on na przesunięciu godzin lekcyjnych w wybranych placówkach w Wielkiej Brytanii oraz edukowaniu ludzi, czym jest higiena snu. Ogólne rezultaty nie są jeszcze znane, ale wyniki z pojedynczych placówek wskazują, że zaczynanie lekcji później wydatnie przyczynia się do wzrostu efektywności nauki. Eksperyment w angielskiej szkole w Monkseaton wykazał np., że liczba dzieci o średniej ocenie A‒C wzrosła z 34% aż do 53%.
Wrogowie snu
Od czasów rewolucji przemysłowej bardzo wiele się zmieniło, co zdajemy się zauważać dopiero od niedawna. Przede wszystkim bardzo duża część społeczeństwa spędza większość dnia w sztucznym świetle. Światło emitują też monitory komputerów i smartfony, od których wiele osób, szczególnie młodszych, prawie nie odrywa wzroku. Skąd organizm ma wiedzieć, czy jest pora spać? Oderwanie od naturalnego cyklu dobowego sprawia, że kładziemy się później i potrzebujemy również później wstać. Na pewno znacie to uczucie, kiedy do pracy wychodzi się po ciemku i wraca w nocy. Nie bez powodu wywołuje głęboki dyskomfort.
Do tego dochodzi presja bycia cały czas na najwyższych obrotach. W ciągu dnia sięgamy po kawę, żeby lepiej funkcjonować, a wieczorem część społeczeństwa po alkohol, żeby lepiej spać. W ten sposób odbieramy sobie możliwość wydajnego, spokojnego snu. Nie pomaga również jedzenie kolacji na ostatnią chwilę i zasypianie ze smartfonem w dłoni.
Nie każdy może sobie pozwolić na późniejsze wstawanie. Można jednak spróbować poprawić jakość snu. Zrezygnować z używek, nie objadać się na noc, ekran telefonu zamienić na książkę i zadbać o właściwe zaciemnienie sypialni. Tylko… kto ma na to czas?!