Na pewno znacie taką osobę, a może sami nią jesteście? Związek za związkiem, co chwilę wydaje się, że to TEN/TA jedyny_a, a po chwili kolejne rozczarowanie. O co chodzi? Co sprawia, że każda kolejna relacja nie jest w stanie przetrwać próby czasu?
Z pewnością wielu z Was ma na swoim koncie więcej, niż jeden związek. To normalne, nie zawsze trafia się od razu na tę osobę, z którą stworzy się trwałą relację. Nie zawsze też takiej trwałej relacji od razu się szuka. Jednak są pewne osoby, które w gronie znajomych wręcz słyną z tego, że ciężko nadążyć za tempem ich kolejnych miłosnych podbojów.
Sama mam koleżankę, która średnio co pół roku ląduje zapłakana na mojej kanapie. I w czasie, gdy jedną ręką ociera łzy, drugą już przegląda Tindera. I to właśnie dla niej i jej podobnych, postanowiłam napisać ten artykuł.
Spis treści
Po co Ci związek?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest łatwa. Potrzeba bliskości? Jasne. Założenie rodziny? Oczywiste. Wsparcie i wspólne dzielenie się swoimi troskami i radościami? Naturalne.
Jest jednak jeszcze jeden czynnik, który przewija się zwłaszcza wśród tych, którzy wciąż poszukują miłości. Chodzi mianowicie o dostanie czegoś, czego im brakuje. Wiele osób, wchodząc w nową relację i skupiając się na tej drugiej osobie, stara się zagłuszyć fakt, że nie za bardzo siebie lubi. I w oczach partnera_ki szuka potwierdzenia, że jest wyjątkowa lub po prostu wystarczająca, nie będąc w stanie dać sobie tego poczucia osobiście. I to właśnie tu jest pies pogrzebany.
Nie bądź tylko połówką
Wielu z nas boi się samotności. Strach przed zostaniem sam na sam z własnymi myślami i zmierzenie się z własnymi demonami bywa uciążliwy. Wtedy na siłę szukamy kogoś, kto zajmie nas na tyle, że nie będziemy musieli się nad tym zastanawiać. Brak samoakceptacji czyni nas podatnymi na wpływ tej drugiej osoby, a nie wiedząc, kim jesteśmy, nie stawiamy odpowiednich granic.
W takim wypadku zaczynamy żyć dla tej drugiej osoby, zapominając o własnych potrzebach. Zimny prysznic następuje w chwili rozstania, gdy partner ma już dość ciągłej uległości i braku własnego zdania. Wtedy zostaje tylko pustka. Nie wiemy, kim jesteśmy, co naprawdę lubimy, więc automatycznie zaczynamy szukać kolejnej relacji, która w jakiś sposób nas wypełni.
O pułapkach takiego schematu opowiada nasza twórczyni Dagmara Sobczak z bloga dagmarasobczak.pl. Na podstawie własnej historii udowadnia, jak ważne jest utrzymanie w związku samego siebie i bycie czymś więcej, niż tylko połówką.
Selflove przepisem na szczęśliwy związek
Całkowite podporządkowanie się partnerowi to nie jedyny przepis na nieudany związek. Często wchodząc w nową relację, mamy wobec tej drugiej osoby wiele oczekiwań. I nie zdajemy sobie przy tym sprawy, że tak naprawdę mamy je wobec siebie. Dlatego łatwiej przychodzi nam usilne staranie się o zmiany w zachowaniu partnera, niż we własnym. W takim wypadku również łatwo o zimny prysznic, gdy uświadamiamy sobie nagle, że to już nie jest ta sama osoba, w której się zakochaliśmy.
Dlatego kluczem do budowania trwałej relacji jest umiejętność bycia samym ze sobą i pokochanie siebie takim, jakim się jest. Pisaliśmy o tym również tutaj.
„Wymuszanie zmian, sceny zazdrości, rozczarowanie, czy chęć ukształtowania partnera pod swoje wyobrażenia może skutkować rozstaniem. Nagle okazuje się, że to już nie ten sam człowiek, w którym się zakochaliśmy. Dlatego warto przyjrzeć się bliżej samemu sobie i w pełni się zaakceptować, żeby zrozumieć, że w partnerskiej relacji żadna ze stron nie musi rezygnować z siebie na rzecz drugiej osoby. Dopiero gdy będziemy potrafili sobie powiedzieć mam wszystko, czego potrzebuję, będziemy w stanie wejść w zdrową relację opierającą się na równości i szacunku.”
Również nasza twórczyni Magda Więckowska z bloga magdapisze.pl zwraca uwagę na to, że pozwalając sobie na samoakceptację, możemy się dowiedzieć, czego potrzebujemy i sami sobie to dać. Pierwszym krokiem, żeby to osiągnąć, jest umiejętność przebywania sam na sam ze sobą. Z początku może się to wydawać straszne. Poczucie pustki, której nie wypełnia druga osoba może być nie do zniesienia. Jednak po jakimś czasie uczucie niepewności zamienia się w zrozumienie dla własnych potrzeb. I z tym pakietem można śmiało zacząć budować trwałą relację.
To żaden wstyd być singlem
W kwestii bycia w związku, ciąży na nas ogromna presja społeczna. Zdarza się, że szukamy relacji na siłę, bo np. lata lecą lub rodzina wywiera coraz większą presję. Często też wstydzimy się, że jesteśmy jedynymi singlami w towarzystwie i wchodzimy w pierwszy z brzegu związek, bo przecież już czas się ustatkować.
Z tym ostatnim powodem utożsamia się właśnie moja – po raz kolejny – płacząca na kanapie koleżanka. Argument, że gdy jej rodzice byli w naszym wieku, ona szła już do komunii, ma dla niej większą moc, niż spokojne znalezienie tej odpowiedniej osoby bez presji czasu. Czasu, który mogłaby sobie dać na lepsze zrozumienie, a następnie zrealizowanie własnych potrzeb. Po swojemu, tak jak lubi.
Za każdym razem powtarzam jej, żeby nie szukała na siłę. To najprawdopodobniej przyjdzie samo w chwili, gdy nie będzie się na tym skupiać. I tylko wtedy nowa relacja stanie się miłym uzupełnieniem tego, kim jest.
Bycie singlem wcale nie sprawia, że jesteście mniej wartościowymi ludźmi, niż ci, którzy są w związkach. Tego samego zdania jest nasza twórczyni Karolina Wilk z bloga kinka.blog.pl. W swoim artykule rozprawia się ze stereotypami o usilnym szukaniu partnera pod presją społeczeństwa. Bo to przecież Wy macie czuć się dobrze z osobą, z którą zdecydujecie się stworzyć stały związek. Z pewnością nie siostra babci, którą widzicie raz do roku.
Pamiętajmy, że nie możemy dać innym tego, czego sami nie mamy. Również wymuszanie na partnerze zmian, które w naszym mniemaniu pomogą nam wypełnić wewnętrzną pustkę, to ślepy zaułek. Żeby odkryć w sobie powód, dla którego naprawdę warto być w związku, potrzebny jest czas. Najlepiej sam na sam ze sobą.