Zazdrość jest w nas głęboko zakorzeniona i pojawia się w różnych momentach naszego życia. Zazwyczaj nie jest mile widzianym gościem, jednak są tacy, którzy sądzą, że przydaje się w budowaniu relacji i motywuje do działania. Czy to prawda? Sprawdźmy!
Jeszcze 10 lat temu nie byłabym w stanie napisać tego tekstu. Źle sobie myślałam o tych, którym – moim zdaniem – powodziło się lepiej ode mnie, ówczesnemu partnerowi potrafiłam skutecznie uprzykrzyć życie, a w innym związku bez głębszego namysłu poddawać się niedorzecznym ograniczeniom. Kto z Was nigdy nie był w jednej z powyższych sytuacji, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Pytanie brzmi, czy zazdrość jest nam w ogóle do czegoś potrzebna i czy da się ją przekuć na coś dobrego? Sprawdzimy to z pomocą naszych blogerów.
Spis treści
Czym jest zazdrość?
Zazdrość jest uczuciem, które pojawia się, gdy ktoś posiada coś, co w naszym mniemaniu jest nam potrzebne, ale nieosiągalne. W przypadku związków to również brak zaufania i strach, że kochana przez nas osoba znajdzie w innych coś, czego my nie jesteśmy w stanie jej dać. W większości przypadków uważana jest za negatywne uczucie, jednak w pewnych sytuacjach może motywować do działania.
Najczęściej wynika z braku poczucia własnej wartości i braku wiary w swoje możliwości. W przypadku związków to najczęściej strach przed samotnością. Z kolei jeśli zazdrościmy innym dobrobytu, czy lepszego wyglądu, to pojawia się poczucie niesprawiedliwości.
Czy warto być zazdrosnym?
Według naszej autorki Magdy Więckowskiej z bloga magdapisze.pl w pewnych sytuacjach, tak. Bo są chwile, gdy zazdrość motywuje nas do działania, a lekka jej domieszka może dodać pikanterii w związku lub wysłać partnerowi sygnał zależy mi na Tobie. Prywatnie o wiele bardziej preferuję inną formę komunikacji i okazywania zainteresowania, jednak zachęcam Was do zapoznania się z całym artykułem Magdy. Pisze w nim również o tym, czym jest chorobliwa zazdrość i do czego doprowadziła w przypadku jej relacji z byłym partnerem.
Jak pozbyć się uczucia zazdrości?
To może wymagać sporo pracy nad samym sobą. Warto w chwili, gdy czuje się zazdrość, przeanalizować to, o co naprawdę nam chodzi. Podam Wam własny przykład. Wyjechałam na tydzień z domu i w tym czasie mój partner poszedł na obiad z kumpelą, z którą wiem, że nie łączy go nic, oprócz przyjaźni. Wydarzenie postanowił uwiecznić wrzucając zdjęcie koleżanki z talerzem ramenu na swoje Instastory. Zakłuło. Jednak zanim niczym Ghost Rider wjechałam na kwadrat na płonącym motocyklu, zrobiłam krok w tył. Zadałam sobie pytanie… o co mi chodzi? Czy boję się, że mnie dla niej zostawi, bo zjedli razem zupę? A może gdzie indziej jest pies pogrzebany? No i był. Wyszło mi, że nie o nas się boję, a o to co ludzie powiedzą, że mnie nie ma, a on z inną dziewczyną się buja po knajpach. W momencie jak to sobie uświadomiłam, to po pierwsze pomyślałam a co to za różnica, co ludzie powiedzą? Po drugie doznałam ulgi, a po trzecie szybko zgasiłam motocykl.
Podobną analizę można zastosować w każdej innej sytuacji, w której zazdrość bierze górę. Warto też postarać się zmienić tok myślenia i pomyśleć, co dana sytuacja może nam przynieść dobrego? Kumpel zmienił robotę na lepszą? Ty też możesz zmienić robotę na lepszą. Pamiętaj, że najprawdopodobniej ciężko na to pracował, a skoro on mógł to zrobić, to Ty też możesz. Motywacyjne działanie zazdrości może dać porządnego kopa na rozpęd i doprowadzić do wielu bardzo dobrych rzeczy. Warto poczucie niesprawiedliwości i lęk przed tym, że nie dam rady, przekuć na chęć do działania. Zdrowa rywalizacja (nawet jeśli Twój rywal nie ma o niej pojęcia) jest… no właśnie. Zdrowa.
I właśnie w takim duchu powstał artykuł naszego autora Kamila Polnego z bloga tatawpracy.pl. W swoim wpisie przypomina, że nie zawsze to, co na pierwszy rzut oka wygląda na lepsze i nieosiągalne dla nas, faktycznie takie jest.
Następnym razem, gdy poczujecie zazdrość, pomyślcie: czy w tym momencie jest faktycznie potrzebna i może da się ją jakoś zneutralizować, rozkładając w swojej głowie daną sytuację na czynniki pierwsze? A może zadziała na nas motywująco i pozwoli przekroczyć swoje granice? Tak czy siak, warto zachować umiar i nie dać się jej ponieść.