Nastał grudzień. Dla wielu czas podsumowań i planowania postanowień noworocznych. Intensywnie rozmyślamy o tym, co można zmienić na lepsze i zapełniamy nasze listy TO DO po same brzegi. A kto z Was myśli o tym, czego nie musi robić? Lub z czego warto zrezygnować, zamiast obciążać się coraz to nowszymi wyzwaniami?
Robienie postanowień noworocznych jest naszą tradycją, niczym wigilijny karp, który mało komu smakuje, bo jest tłusty i ma dużo ości, ale i tak go jemy. Podobnie jest z listą rzeczy, które z pewnością od nowego roku będziemy robić. Też mało komu z nas taka lista smakuje, ale i tak ją robimy.
Sami z pewnością wiecie z doświadczenia, że większość tych noworocznych postanowień idzie rozbić o kant czterech liter. Ciężko się zebrać do zmian, znaleźć czas na obiecane sobie aktywności, czy przyzwyczaić się do narzuconych sobie nowych rytuałów. Mniej więcej w drugiej połowie stycznia pojawiają się wyrzuty sumienia, rozczarowanie, smutek, niemoc i sporo o wiele gorszych odczuć i stanów emocjonalnych. Dlaczego tak się dzieje? Pisaliśmy o tym tutaj.
Dlatego może w tym nadchodzącym roku warto zrobić coś odwrotnego i owszem, stworzyć słynną TO DO LIST, ale taką, która będzie zawierała tylko i wyłącznie rzeczy, których nie będziemy już robić?
Spis treści
Odejmij to
Wprowadzenie do swojego życia wielu zmian na raz – bo tak zazwyczaj się składa przy postanowieniach noworocznych – może wymagać sporych wyrzeczeń. Począwszy od nowych aktywności, po zmiany w swoim zachowaniu. Jednak przeważnie wszystkiego sobie dokładamy, zamiast odejmować. I dziś na tym odejmowaniu właśnie się skupimy. Bo z pewnością wielu z Was ma w swoim życiu pewne nawyki lub zachowania, z których warto zrezygnować. Odpowiedzcie sobie na pytania:
- Ile czynności w ciągu dnia wykonujecie w imię udowodnienia czegoś innym?
- Ile czynności robicie z automatu, jak np. bezsensowne scrollowanie Facebooka?
- Ile zachowań jest niepotrzebnych i wcale nie wychodzi Wam na dobre?
- Ile czasu marnujecie na zajmowanie się wieloma rzeczami na raz, w efekcie czego żadna z nich nie jest zrobiona dobrze? (O tym, że multitasking wcale nie jest super pisaliśmy już tutaj).
- Ile słów, których potem żałujecie, wypowiadacie?
- Ile czynności w ciągu dnia moglibyście scedować na kogoś kto ma na nie czas i takie same kompetencje, ale tego nie robicie, bo chcecie mieć wszystko pod kontrolą?
- Ile rzeczy robicie, bo tak wypada?
Być może nasza twórczyni Dagmara Hicks z bloga calareszta.pl pomoże Wam odpowiedzieć na niektóre z powyższych pytań. Prowadzi własną firmę, jest mamą trójki dzieci i w końcu zrozumiała, że wielu rzeczy, po prostu robić nie musi.
Możemy się zaharować na śmierć, podpierać się nosem, czekać tylko na weekend. A można robić mniej, a bardziej efektywnie, można nie oczekiwać od siebie, że na każdym polu będziemy naj. Można odpuścić perfekcjonizm i częściej cieszyć się tym, że coś jest zrobione.
TO DO or NOT TO DO
Jeśli odpowiedzieliście sobie na powyższe pytania, to z pewnością już wiecie, co chcielibyście wyeliminować ze swojego życia. Generalnie pomyślcie o wszystkim, co sprawia, że czujecie się źle lub o co macie do siebie żal. Naprawdę warto to zapisać – w czasie tworzenia takiej listy NOT TO DO, możecie odkryć kolejne podpunkty, które nadają się do odjęcia z Waszej codzienności. Zapiszcie absolutnie wszystko, co przyjdzie Wam do głowy i to niezależnie od dziedziny Waszego życia.
To może być toksyczna przyjaciółka, która odzywa się tylko wtedy, jak czegoś od Was chce. Albo pretensja do samego siebie, że w pracy przepraszasz za swoje istnienie, nawet, gdy sytuacja tego nie wymaga. Albo ten bezsensowny nawyk przeglądania Instastories znajomych, gdy wieczorem oglądasz film i w rezultacie nie masz pojęcia, co dzieje się na ekranie. Lub natrętne kupowanie elektronicznych nowinek, na które nie za bardzo masz pieniądze, ale może zaimponują znajomym.
Zapisz wszystko, co Cię unieszczęśliwia i sprawia, że nie możesz iść na przód i to w sposób, który będzie zgodny z Twoim sumieniem.
Taką przykładową listę NOT TO DO sporządził nasz twórca Michał Maj z bloga zyciejestpiekne.eu. Do jej stworzenia zainspirował go wykład Scotta Jonesa, który uniknąwszy śmierci odkrył, że nie potrzebuje do szczęścia długiej listy rzeczy do zrobienia, tylko jej kompletnego przeciwieństwa. Z resztą przekonajcie się sami:
NOT TO DO LIST nie jest całkowitą receptą na poprawę Waszego życia. Jest jednak pewnym kierunkiem i pomocą w skupieniu się na tym, co faktycznie ważne. Może być również przydatna w zgromadzeniu odpowiedniej ilości czasu i energii na realizację tej właściwej listy postanowień. No bo przecież wiemy, że i tak ją zrobicie :).