Raczej głośno się o tym nie mówi, bo przeklinanie uznawane jest za kontrowersję, jednak nie da się ukryć, że pełni szczególną rolę w naszym życiu i czasem jest jedynym adekwatnym komentarzem do danej sytuacji. A czy wiecie, że pomaga też uśmierzać ból?
Przekleństwa. Praktycznie wszyscy ich używamy w różnych sytuacjach życiowych. Część używa ich z rozwagą i intencją, jedynie w skrajnych przypadkach lub w celu podkreślenia wagi tematu. Inni robią to praktycznie z automatu – wplatają je co drugie słowo, a wręcz zastępują nimi przecinki i sami nie potrafią zliczyć, ile ich użyli w jednej wypowiedzi.
Spis treści
Dziecko i brzydkie słowa
Przeklinać zaczynamy już w przedszkolu. Zawsze znajdzie się to jedno dziecko, które przyniesie z domu zasłyszane soczyste określenie i podzieli się nim z rówieśnikami. Często nawet z niewiedzy, bo tak po prostu się w jego domu mówi i nie widzi w tym nic niewłaściwego. Jednak dla maluchów, w których domach na co dzień takich słów się nie używa, będzie to nie lada gratka. Bardzo szybko zauważą, że rodzice reagują na brzydkie słowa z ich ust w sposób szczególny. To nauczy je, że dzięki temu natychmiastowo mogą zwrócić na siebie uwagę i wywołać emocje.
W wieku nastoletnim będzie to sposób na odnalezienie się w grupie rówieśniczej i oznaka luzu, a wręcz poczucie, że są już tacy dorośli, skoro swobodnie między sobą mogą porozumiewać się językiem, który jest im zakazany niczym picie alkoholu.
Więcej o powodach, dla których dzieci przeklinają, a przede wszystkim o tym, jak jako rodzic znormalizować ten temat, pisze psycholożka dziecięca Monika Chrapińska – Krupa z zespołu terapeutycznego Spokój w Głowie.
Przeklinanie ma specjalne miejsce w naszym mózgu
Główna funkcja przeklinania związana jest ze sferą emocjonalną. Pomaga wyrazić swoje uczucia, poradzić sobie ze stresem, żalem lub gniewem, a nawet…uśmierzać ból. Dr Richard Stephens z akademickiego czasopisma naukowego Frontiers of Psychology przeprowadził test, w którym ochotnicy zanurzali dłoń w wodzie z lodem. Ci, którym podczas eksperymentu pozwolono na używanie popularnego w języku angielskim słowa F**k, wykazali o 33% większą tolerancję na ból, niż osoby, które milczały lub używały okrzyków bez wulgarnego podtekstu.
Dlaczego więc przeklinanie ma tak ogromny wpływ na nasz mózg? Na to pytanie odpowie doktorantka Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN Alicja Olszewska. Na swoim profilu edukacyjnym Lubię mózgi, niekoniecznie żywe tłumaczy biologiczne podstawy funkcjonowania mózgu. Wykazuje, że przeklinanie angażuje układ limbiczny, który odpowiada za przetwarzanie emocji, motywację i pamięć. (Kliknij w zdjęcie, żeby przeczytać cały post).
Po co przeklinamy?
Wiemy już, że małe dzieci przeklinają głównie po to, żeby znaleźć się w centrum uwagi. W wieku nastoletnim to sposób na przynależność do danej grupy. A jak jest w dorosłości? Używanie przekleństw lub przebywanie wśród osób, które często wypowiadają brzydkie słowa, zakorzenia się w nas podprogowo. Nasz mózg szybko zaczyna łączyć je z emocjami, z którymi do czynienia mamy na co dzień. Natychmiastowa, a w wielu przypadkach wręcz automatyczna reakcja w postaci przekleństw pozwala nieco rozładować emocje i dać naszemu mózgowi więcej czasu na podjęcie decyzji.
Najczęściej przeklinamy w chwili, gdy:
- Jesteśmy zdenerwowani
- Przydarzy nam się niespodziewany wypadek np. stłuczenie palca
- Ktoś nas bardzo zdenerwuje
- Coś nas zszokuje lub zaskoczy
- Czujemy się bezsilni i rozżaleni
Jednak brzydkie słowa mogą mieć również pozytywny wydźwięk. Mogą być reakcją na niespodziewany sukces, uwydatnić dowcipny ton naszej wypowiedzi, pomagać w zacieśnianiu nieformalnych więzi, czy podkreślać ładunek emocjonalny w przekazywanych przez nas informacjach.
I właśnie z tej ostatniej funkcji przeklinania skorzystała nasza twórczyni Dagmara Hicks z bloga calareszta.pl. W jednym ze swoich wpisów dotyczących negatywnych reakcji czytelników na swój post, w dosadny sposób wykłada swoje racje. Jak sama podkreśla, czasem nie da się inaczej, żeby do ludzi w końcu dotarło. I my się pod tym podpisujemy.
Czy przekleństwa są nam potrzebne w życiu? W pewnym sensie tak, bo w wielu przypadkach pełnią funkcję terapeutyczną, pomagają podkreślić to, co ważne i rozładowują emocje. Czy powinniśmy ich nadużywać? Niekoniecznie, bo w którymś momencie może się okazać, że bez nich nie potrafimy już skleić zdania lub nieopatrznie użyjemy ich w sytuacji absolutnie do tego nieadekwatnej.