To nie są dobre informacje dla wszystkich kierowców planujących w najbliższym czasie zakup samochodu. Ostatnie miesiące upłynęły pod znakiem znaczących wzrostów cen pojazdów używanych. Dysponując gotówką na auto z salonu nie dość, że również zapłacimy więcej, to jeszcze będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość. Czas oczekiwania na odbiór wynosi już nawet rok! Dlaczego rynek motoryzacyjny wywrócił się do góry nogami?
„Motoryzacyjny burdel” – tak w dużym skrócie aktualną sytuację na światowym rynku samochodowym opisał na łamach MotoRewia.pl nasz bloger Michał Lisiak. Twórca może i nie przebiera w słowach, ale swoją kolejną publikacją potwierdza, że nie boi się pisać prawdy i potrafi bardzo trafnie oceniać motoryzacyjną rzeczywistość (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Podobnego zdania co Michał będzie bez wątpienia wielu kierowców, którzy zapragnęli samochodu z salonu i zderzyli się z przykrą rzeczywistością. Okazuje się, że na nowe auto przyjdzie im czekać rok, a czasami nawet i dłużej. Dlaczego trwa to aż tyle czasu?
Odpowiedź na to pytanie znajduje się w powyższym wpisie i jest bardzo prosta: Pracownicy nie chcą już pracować za grosze, firmy zmagają się z brakiem części i komponentów, a lockdownowa polityka wielu państw mocno zachwiała łańcuchem dostaw na całym świecie.
Tak oto tegoroczny pojazd w momencie odbioru automatycznie staje się pojazdem ubiegłorocznym, a więc wyraźnie traci na wartości, a my przy okazji zamrażamy olbrzymią sumę pieniędzy. Brzmi to, jak nieśmieszny żart, ale takie są obecne realia…
Spis treści
Motoryzacyjne zależności
Widząc co się dzieje, wielu kierowców odkłada marzenia o nowym aucie na bliżej nieokreśloną przyszłość i postanawia zadowolić się tym, co posiada. To z kolei bezpośrednio wpływa na rosnący deficyt pojazdów używanych, a więc i na ich ceny. Podwyżki cen używek odczują praktycznie wszyscy kupujący, jednak najboleśniej osoby przymierzające się do zakupu rodzinnego kombi. Więcej informacji na ten temat znajdziecie w tekście Mateusza Lubczańskiego z Autokult.pl.
Jeszcze jakiś czas temu wydawałoby się nam to niemożliwe, ale ta publikacja potwierdza, że wróciły czasy, w których kierowca mógł kupić zwyczajny samochód, intensywnie go eksploatować, a następnie sprzedać z całkiem sporym zyskiem. Czyżby znalazł się nowy sposób na ochronę oszczędności przed galopującą inflacją?
Gorzej być nie może? A jednak!
Przepłacić kilka tysięcy za używany samochód to jeszcze małe piwo. Gorzej jeśli auto jest nam naprawdę niezbędne do codziennego funkcjonowania, a przez kolejne opóźnienie w dostawie, dalej nie mamy czym jeździć.
Wtedy z pomocą przychodzą tzw. rozwiązania alternatywne, jak chociażby możliwość skorzystania z pojazdu przedkontraktowego. Usługę tę opisał Mariusz Michalak autor MotoFakty.pl(kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
W podbramkowej sytuacji wydaje się być to opcja godna rozważenia, która znacząco ułatwi nam czas oczekiwania na zakupiony już przecież samochód. Z drugiej strony jednak jeśli sytuacja na rynku motoryzacyjnym wreszcie się nie unormuje, to i takich pojazdów może również po prostu zabraknąć.
Moja rada na koniec? Jeśli tylko to możliwe, trzymajcie się swojego sprawdzonego samochodu i poczekajcie aż sytuacja wreszcie wróci do normy. Jeśli jednak musicie nabyć nowe auto już teraz, nie zazdroszczę dylematów.