Bardzo cieszy mnie obserwowanie ciągle postępującego wyzwolenia seksualnego. Kobiety mają do niego takie same prawo, jak i mężczyźni. Mówimy głośno o damskich orgazmach i potrzebach, w tym związkach takich, jak friends with benefits, czyli niezobowiązujących i opierających się na fizyczności. I wtedy wchodzi pan David Durden…
To nie tylko zabawa dla chłopców
Na początku chciałabym zaznaczyć, że jak najbardziej rozumiem i respektuje ,,męskie blogi”. Panowie piszą o swoich odczuciach i adresują teksty do innych panów. Miejsca w blogosferze jest mnóstwo dla każdego. O ile jest to robione z respektem i smakiem. Ze stroną Davida Durdena spotkałam się po raz pierwszy przy okazji jego publikacji o friends with benefits. To związki o jasno określonych zasadach – dwoje dorosłych ludzi spotyka się w celach łóżkowych, a zamiast związku pozostaje przy przyjaźni. I to jest jak najbardziej ok! Jednak pan David chyba węszy w tym ogromny spisek, nastawiony na wykorzystanie i emocjonalny rollercoaster. Ze strony kobiety – a jakże.
Skąd takie wnioski? Wystarczy jedno przeczytanie tego tekstu. Chętnie podyskutowałabym z autorem o innych kwestiach – niestety seksistowski wydźwięk tego artykułu zmusza do odniesienia się do samego charakteru wypowiedzi. To bardzo rozczarowuje, bo wydawałoby się, że mamy już czasy, w których każdy rozumie, że kobieta nie myśli tylko o życiu rodzinnym bez kariery czy upolowaniu pracującego mężczyzny, aby ten zapewnił jej wygodny byt. Pan David niestety nadal widzi wszystko w takich kolorach. Wybrałam fragmenty, które szczególnie rażą.
Świadomość mężczyzn stale rośnie, czasy się zmieniają. Wielu mężczyzn widząc, że kobiety chcą mieć nie tylko prawa, ale i przywileje – wybiera relacje niezobowiązujące. Brak wartościowych osób na rynku seksualnym sprawia, że w przypadku problemów ze znalezieniem odpowiedniej kobiety, mężczyzna wybiera relację opartą tylko na przygodnym seksie.
Tutaj Pan Durden wyraża swoje zaniepokojenie stale wzrastającą chęcią kobiet do posiadania swoich praw i… przywilejów! Faktycznie, to musi być bardzo niewygodne – ah to równouprawnienie, cóż za fanaberia. Kobiety też chcą tak po prostu… mieć niezobowiązujące przyjemności?! Dalej robi się gorzej – na rynku seksualnym brak przecież wartościowych osób. I tu piękne zaznaczenie – nie chodzi o brak wartościowych osób – pan Durden przecież podkreśla – niewartościowa osoba=kobieta.
Mężczyzna ryzykuje szczególnie ciężko wypracowanymi zasobami, które może w związku małżeńskim stracić podczas rozwodu (nawet nie ze swojej winy).
Jeżeli jeszcze nie wiecie, to pan Durden przypomina. FwB to zagrożenie dla mężczyzn, którzy ciężko pracują całe życie, a tu wchodzi kobieta, chce ślubu, a potem rozwodu, bo ileż to można temu mężczyźnie potem zachachmęcić!
Dokładając do tego fakt, że mężczyzna ma dosyć intensywne życie, pracę, firmę, ogrom pasji i zainteresowań – robi się tutaj poważny problem z samym czasem na poszukiwanie kolejnych relacji tego typu.
Kolejna uwaga dla autora – śmiem twierdzić, że jednak kobiety też coś tam lubią robić poza gotowaniem czy knuciem rozwodów. Pielęgnowanie cnót niewieścich to bardzo trendy temat, ale mam złe wiadomości. Kobiety zarabiają, często robiąc to jednocześnie z wychowywaniem dzieci i… mają do tego pasje i zainteresowania. Mocny szok, ale jednak prawda.
Jest jeden warunek – to musi być relacja dwóch dojrzałych ludzi, świadomych, którzy patrzą w podobnym kierunku. Osoby toksyczne, które same mają ze sobą problemy np. kobiety, które uważają, że to mężczyzna powinien wszystko (płacić, zapraszać i wychodzić z inicjatywą) – nie mają najmniejszego sensu
Panie Durden, to jak już tak śmiało zaznaczamy, że to kobieta będzie tą nieświadomą i toksyczną, to może tak dla przyzwoitości wspomnimy też o chłopcach z syndromem Piotrusia Pana lub wiecznych lowelasach? Może jestem też trochę staroświecka, ale cała masa kobiet chętnie sięgnie po portfel po kolacji lub wyciągnie mężczyznę na drugą randkę.
Komentowany przeze mnie wpis jest naszpikowany bardzo negatywnym i stereotypowym przeświadczeniem, że kobieta to zło wcielone o małym, ograniczonym rozumku. Serdecznie zapraszam do spojrzenia poza te utarte poglądy. Warto też nie ograniczać się do gloryfikowania panów. Ja wiem, że wspomnianego bloga czytają głównie oni, ale czy nie jest to trochę samolubne i… niesmaczne? Być może Pan Durden i jego czytelnicy mogliby tak trochę bardziej porozmawiać ze swoimi partnerkami i zobaczyć, czym jest dla nich związek typu FwB. Może się okazać, że… nie jesteśmy już w średniowieczu. Wiem – to może być przerażające, ale zachęcam!