Kupić na kredyt, a może wynajmować? To dylemat, przed którym przez lata stawali młodzi Polacy pragnący rozpocząć prawdziwie dorosłe życie. Niestety wysokie ceny nieruchomości, wzrost stóp procentowych i bardziej rygorystyczne kryteria banków sprawiły, że w wielu przypadkach problem rozwiązał się sam, a najem stał się jedyną dostępną obecnie opcją, niestety również nietanią. Czy drastycznie rosnące ceny czynszów to jedynie chwilowy trend, a może jednak trwałe zjawisko? Przeanalizował to Maciej Samcik z bloga Subiektywnieofinansach.pl.
Ubiegły rok upłynął pod znakiem licznych zawirowań na rynku nieruchomości. Bez wątpienia nie był to dobry czas ani dla tych, którzy posiadają kredyty hipoteczne i zmagają się z rosnącymi stopami procentowymi ani dla osób ubiegających się o pożyczkę ze strony banku ani też chcących lub też zmuszonych do tego, aby wynajmować mieszkanie.
Nie ma więc czemu się dziwić, że w mediach coraz częściej pojawiały się artykuły i programy poświęcone temu czy własna nieruchomość jest prawem każdego człowieka czy też może zwyczajnym towarem, jak na przykład samochód czy telewizor. Sytuacja i nastroje społeczne lekko mówiąc były naprawdę dalekie od oczekiwanych…
Droższe kredyty, nieruchomości, ale i najem. Jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
Spis treści
Nowy rok, stare problemy
Mówi się, że nowy rok przynosi nowe nadzieje, jednak w przypadku rynku nieruchomości nie powinniśmy się spodziewać radykalnej poprawy sytuacji. Owszem możemy mówić o pewnej stabilizacji cen nieruchomości na rynku pierwotnym i wtórnym, jednak tym, co wydaje się niepokojące – na pewno dla najemców – są drastycznie rosnące ceny czynszów.
Jak zwraca uwagę Maciej Samcik, autor bloga Subiektywnieofinansach.pl, osoby posiadające mieszkanie/mieszkania na wynajem mają obecnie prawdziwe eldorado. Po pierwsze do Polski przybyło 1,8mln uchodźców z Ukrainy, którzy przecież muszą gdzieś mieszkać, po drugie wakacje kredytowe chronią rynek przed zapaścią i napływem mieszkań od bankrutów, a po trzecie czynsze rosą w skali roku aż o 15-20%!
Pensje polskie, ceny zachodnie
W praktyce oznacza to, że w wielu przypadkach najemcy wydają już 40-45% swoich dochodów na opłacenie lokum, co przy polskich pensjach jest prostą drogą do sporych problemów finansowych, a przynajmniej znaczącego obniżenia poziomu życia.
Kawalerka w Warszawie, która jeszcze dwa lata temu kosztowała 1900 złotych miesięcznie, dziś kosztuje już 2600 złotych. W przypadku mieszkania dwupokojowego cena zmieniła się z 2400 złotych do 3950zł. Lokal trzypokojowy? Podwyżka z 3300 zł do 6100 zł! A jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość?
Zdaniem Macieja Samcika wiele zależy od tego, jak zachowa się rząd. A ten w ostatnim czasie mocno przygląda się osobom żyjącym z wynajmowania nieruchomości. Coraz śmielej mówi się o wprowadzeniu podatku dla posiadaczy kilku mieszkań na własność, co miałoby znacząco obniżyć rentowność najmu i nieco unormować rynek. Pod lupę zostały wzięte także fundusze inwestycyjne, zajmujące się hurtowym zakupem nieruchomości, które rzekomo miałyby być obciążane dodatkowymi regulacjami.
Maciej Samcik prognozuje, że obecna sytuacja na rynku najmu utrzyma się najprawdopodobniej jeszcze przez najbliższe 2-3 lata. Ceny będą rosnąć w tempie proporcjonalnym do nominalnego wzrostu płac w gospodarce, co zaś przełoży się na 7-procentową rentowność dla inwestorów. W kolejnych latach zysk z nieruchomości może spaść do 5%, jednak tu wiele zależeć będzie od szeroko rozumianej atrakcyjności Polski.
A jaka ona będzie? Dziś trudno rokować, jednak zdecydowanie lepiej jest przyglądać się jej mając uporządkowane swoje sprawy mieszkaniowe.