Nie da się ukryć, że samochody znacznie przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska i zmian klimatycznych. To wiemy już od dawna i wiele osób świadomie wybiera komunikację zbiorową by dostać się z punktu A do B. Jednak nie wszyscy. Dlaczego?
Spis treści
Czy na pewno nie chcemy?
Sprawie przyjrzała się ostatnio jedna z naszych twórczyń, Julia Wizowska. Jej blog nanowosmieci.pl i pozostałe profile są poświęcone właśnie temu, jak dbać o środowisko i co robić, by wpływać na nie jak najmniej. W poście na Instagramie przytoczyła ona badanie ekologicznych postaw Polek i Polaków, przeprowadzone przez Blue Media. Podzieliła się też swoimi spostrzeżeniami odnośnie polskiego transportu zbiorowego:
Z badania wynika m.in, że prawie 30% ankietowanych wciąż jako główny środek transportu wybiera samochód. To wciąż sporo. Czy to dlatego, że nie zależy im na środowisku? Raczej nie, bo w tym samym badaniu prawie połowa respondentów zamieniłaby auto na zbiorkom, gdyby… był tańszy i bardziej dostępny.
Sama autorka przyznaje, że miała sytuacje w których żałowała, że nie zdecydowała się pojechać gdzieś autem. Zdziwieni? Pewnie nie, jeśli, jak Julia, próbowaliście się kiedyś dostać zbiokomem poza granice Waszego miasta.
Polski zbiorkom: autobus widmo i koczowanie na dworcu
W Polsce sieć komunikacyjna pozostawia wiele do życzenia. I choć w dużych miastach łatwiej przemieszczać się za pomocą zbiorkomu, to i tak bywa z tym ciężko. A co dopiero mają powiedzieć mieszkańcy wsi i małych miast, gdzie do dyspozycji jest jeden autobus co 2 godziny i to tylko w roku szkolnym, by zaś dotrzeć na przystanek lub dworzec muszą pokonać kilka kilometrów. W takich warunkach rezygnacja z samochodu jest równoznaczna z kompletnym odcięciem od świata.
Dodajmy do tego, że wiele osób podróżować będzie z dziećmi, zwierzętami lub dużym bagażem. Wówczas wygodniej i mniej stresująco dla wszystkich będzie dotrzeć do celu samochodem, niż stać na rozgrzanym (w zimę lodowatym) peronie i czekać na opóźniony pociąg.
Wzór na zachodzie
Gdyby w naszym kraju komunikacja zbiorowa wyglądała tak dobrze, jak chociażby w Niemczech, bez wątpienia korzystaliśmy z niej częściej, nawet jadąc z wypakowanymi walizkami i w towarzystwie podopiecznych. Do tego jednak wciąż daleka droga, zwłaszcza, że rządzący zdają się problemu nie dostrzegać. To, żeby starsza pani dotarła do lekarza, a mama z dziećmi zrobiła zakupy jest dla nich nieopłacalne, kasują więc kolejne „nierentowne” połączenia, zamiast zadbać o rozwój transportu publicznego.