Świat nabrał imponującego tempa rozwoju. Tak zwana luka pokoleniowa rośnie z dnia na dzień, a szanse na nasze międzyludzkie porozumienie maleją. Też macie nieodparte wrażenie, że niedługo wszyscy się pokłócimy?
Mówi się, że na Ziemi mieszka pięć generacji. Zaliczamy do nich:
- najstarszych (cichą generację);
- obecnych 60-70 latków (Baby Boomers’ów);
- pokolenie X (urodzonych w drugiej połowie XX wieku);
- pokolenie Y (Millennialsów, czyli urodzonych w latach 80. i 90. XX wieku);
- oraz generację Z (ludzi po 20. roku życia i młodszych).
Niektórzy wspominają jeszcze o generacji A, czyli o dzieciach i nastolatkach. Wszyscy krzywo na siebie spozierają, krytykują wzajemnie poglądy i zachowania. Zbadawszy temat, mogę śmiało powiedzieć, że to prawdopodobnie największy w historii podział społeczeństwa – nie ustrojowy, mentalny. Co o tym świadczy?
Spis treści
1. Ziomek, nie ogarniam
Czyli po prostu Przyjacielu, nie rozumiem. Każde z tych stwierdzeń ma swoich użytkowników, choć znaczy to samo. Język polski ewoluuje, a nowo powstałe słownictwo może stać się pierwszym z powodów naszej ziemskiej sprzeczki. Zmiany językowe najłatwiej ocenić jest Millennialsom – dzieciom generacji X, wnukom Baby Boomers’ów i rodzicom pokolenia Z. Najwięcej przebywają z różnymi grupami wiekowymi i niemal w lot pojmują ich język. My, pozostali, mamy z tym problem.
Młody człowiek, rozmawiając ze starszym, stresuje się patetycznym (dla niego) tonem pogawędki i powagą języka. Starszy nie przyswaja nowoczesnych, skrótowych i niedbałych komunikatów, których używa młodzież. I chociaż bliżej mi wiekiem do władającej slangiem generacji Z, lub nawet A, to czasami nie nadążam.
Twaróg. Ot polskie, dosyć stare słowo. Co oznacza? W słownikowym znaczeniu to po prostu biały ser, ale młody powie Ci, że to określenie na amfetaminę. Żebraka czy bezdomnego określa się standardowo mianem kloszarda, ale młodsi powiedzą, że to lokals. Różnice widać też przecież w natężeniu przekleństw w wypowiedziach różnych generacji. Chcąc uciąć pewien temat, najstarszy sięgnie po kulturalne daj proszę spokój. Inni skłonią się raczej ku słowom s***j, o***l się, albo wyrzekną – dość nowy, niekoniecznie mi znany twór – idź, wyrywaj bakłażany do Choroszczy. Kreatywne, prawda?
2. O jeden klik za daleko
Jeśli, lub gdy się dogadamy, zauważymy kolejny – tym razem technologiczny – problem. Odkryłem to, gdy przyszło mi się zalogować do ePUAP, czyli internetowego urzędu. Procedura logowania nie należy do prostych. Wykracza poza zwyczajne nadanie hasła i loginu, i staje się tylko trochę prostsza, gdy skorzystamy z autoryzacji przez bank. Gdy już uda się odkryć zasoby tej strony, można się całkiem mocno uradować. Platforma pozwala złożyć kilka przydatnych wniosków i wejrzeć w kilka źródeł administracyjnych informacji. Warto mieć do niej dostęp, bo wszystko załatwia się tam sprawniej niż w urzędach. Niestety, starsze generacje nie poradzą sobie z tym. I nie tylko z tym.
Często widzę ludzi, dla których problemem jest obsługa dotykowego biletomatu. Albo tych, którzy boją się kas samoobsługowych, chociaż kolejka jest do nich znacznie krótsza. Zdarza się też, że sklepy oferują zniżki za dołączenie do ich mobilnego klubu na smartfonie. Nie wszyscy te smartfony mają, przez co społeczne dysproporcje rosną. Ba, sam poczułem się ostatnio wykluczony. Stało się to za sprawą płatnej toalety, której bramki wejściowe akceptowały tylko płatność bezgotówkową. Normalnie bym się ucieszył, ale, jak na złość, miałem przy sobie wówczas tylko kilka monet. Cicha generacja czuje się tak prawdopodobnie przez cały czas.
3. Kierowniku, odchodzimy
Luka pokoleniowa wcale nie jest wydumanym problemem. Poza tym, że komplikuje codzienne relacje między ludźmi, jest też ciosem w niektóre sektory zawodowe. W 2015 roku NIK opublikował raport dotyczący struktury wiekowej personelu w szpitalach. To pierwsza z branż, które dotkną konsekwencje. Raportowano wtedy, że ponad 55% lekarzy stanowią osoby po 45. roku życia. W przypadku pielęgniarek było to aż 59%. Dodatkowo z każdym rokiem kilkaset pracowników zdobywa uprawnienia emerytalne. Kolejki w zakładach opieki zdrowotnej rosną, jakość świadczonych usług spada, a nasza przyszłość jest niepewna.
Podobne tendencje notuje się w energetyce. Zależnie od konkretnej spółki, nawet połowa pracowników przekracza wiekiem 50 lat. Energetyków i medyków kształci się w Polsce zbyt mało i w zbyt wolnym tempie. Starzejące się branże można by wymieniać jeszcze długo, a najłatwiej na przemian z zawodami całkowicie ginącymi. Pisałem o tym już kiedyś w kontekście sukcesu Pana Adama – warszawskiego szewca. Garncarstwo, zduństwo, introligatorstwo… Wszystko to staje się, na małą rzemieślniczą skalę, coraz mniej potrzebne. Tacy profesjonaliści miewają problemy finansowe, bo luka pokoleniowa odpowiada za brak klientów.
Jak jeden post na Facebooku odmienił życie warszawskiego szewca
4. Własne tempo
Czasami myślę sobie też, że na międzyludzki konflikt wpływa wieczna gonitwa młodych. Bo my tacy jesteśmy, zawsze się śpieszymy i pędzimy bez większego zastanowienia przed siebie. Gonią nas dedlajny (ang. deadline – termin ostateczny), wszystko robimy na ASAP (tak szybko, jak tylko się da) a każde, choćby najmniejsze spotkanie, musimy wpisywać w zapełniony kalendarz. Świat poprzednich generacji jest pod tym względem fajniejszy. Oni nie dali się zmanipulować i żyją we własnym tempie.
Więcej myślą i uważniej wszystko weryfikują. Nie irytują się tak szybko, jak młodzi. Jeśli masz chwilę, czytelniku, to sprawdź poniższy film. Film, który przypomina o naszej ludzkiej chorobie priorytetów. Z czasem wszystko, co inne od człowieka, stało się dla nas ważniejsze. Nie ma na to wytłumaczenia. Młodsze generacje są jak ten człowiek z gazetą, dla którego własna przestrzeń jest świętością.
https://www.youtube.com/watch?v=WFJqZchfG9k
5. Hektolitry krytyki
Najgorszy jest chyba fakt, że wokół faktycznych problemów budujemy zbędną otoczkę nienawiści. Spójrzmy choćby na język: nie dochodzimy do porozumienia między pokoleniami, bo we własnym zakresie modyfikujemy naszą polszczyznę. I nawet językoznawca powie, że nie ma w tym nic złego. Nie jest to żaden regres językowy, ale wyłącznie ewolucja. Nie zatracamy starych struktur i słów, ale wciąż wymyślamy nowe. Poszerzamy zakres języka. Niestety, bardziej „dystyngowani” Polacy psioczą na młodzieńców, że zatracają dziedzictwo narodowe i nie szanują językowego dorobku.
Krytyka nie zawsze jest tak kulturalna. Żyjemy stereotypami: młodzi nazywają generację Baby Boomersów staroświeckimi, a oni młodych leniwymi, zapatrzonymi w ekrany smartfonów. Podobnie w przypadku pracy. Krawiec, zegarmistrz czy stolarz nie zaakceptuje tego, że ludzie pracujący w biurze, z komputerem i internetem wkładają w zarobek równie wielki trud, jak on. Często mówi się, że korposzczur poklika trochę w klawiaturę, a pieniądze same pojawią się na jego koncie. Nie da się wówczas wytłumaczyć, że jest w błędzie, bo nie zrozumie specyfiki pracy projektowej.
Każda generacja ma swój własny, tak różny świat, że nikt spoza niego nie ma szans go pojąć. Tak już chyba pozostanie. Ogarniacie to?