Spis treści
Macierzyństwo zmienia codzienność
Bycie mamą inaczej wpływa na codzienność, kiedy dzieci są malutkie, a zupełnie inaczej, kiedy zaczynają być już samodzielne. To, co zmienia się najbardziej, to… czas, jakim dysponujemy.
Rany, jak on się kurczy! I zaczyna brakować go na… wszystko. I sporo jest prawdy w tych filmikach, w których rodzice małych dzieci z powątpiewaniem spoglądają na tych bez dzieci, którzy twierdzą, że na wszystko brakuje im czasu. Sama byłam tym bezdzietnym człowiekiem. Sama uważałam, że mam tak mało czasu dla siebie, bo przecież praca, dojazdy, obiad trzeba ugotować, posprzątać. Teraz kiedy perspektywa się zmieniła, wiem, że tego czasu dla siebie miałam całą masę.
No bo właśnie… co najmniej kilka lat od urodzenia dziecka to okres, w którym ten cza dla siebie drastycznie się kurczy. I choćby nie wiem jak człowiek walczył o to, żeby zachować go chociaż resztki, to doba niestety nie da się rozciągnąć. Właśnie stąd bierze się siedzenie do później nocy, kiedy wszyscy już śpią. Bo to przecież mój czas, w końcu! Nawet jeśli wyszarpywany jest kosztem niewyspania się.
Macierzyństwo zmienia związek
Kiedy pojawia się dziecko, związek dwojga ludzi staje przed sporymi wyzwaniami. Bo oczywiście – wspólne doświadczanie rodzicielstwa spaja związek. Ale też sprawia, że utrzymywanie relacji jest po prostu trudniejsze. Po pierwsze – niewyspany człowiek jest zdecydowanie bardziej drażliwy i skłonny do kłótni. A to właśnie sen jest najczęściej towarem deficytowym w pierwszych miesiącach (a czasem i latach!) dziecka.
Zdarza się też, że partnerzy na jakiś czas zapominają o relacji, jaka ich łączy, a swoją uwagę przekierowują w 100% na nową rolę – rodzica. I choć w pierwszych miesiącach to może być naturalne, to na dłuższą metę niemal na pewno doprowadzi do ochłodzenia relacji między rodzicami. Właśnie dlatego tak ważne jest, by cały czas, mimo braku czasu, o ten związek dbać, wspierać się i być ze sobą.
Macierzyństwo zmienia Ciebie
Kiedy myślę o tym, co dla mnie było najtrudniejsze, kiedy zostałam mamą, to była (i nadal jest) to chyba świadomość, że od teraz już cały czas będę odpowiedzialna za drugiego człowieka. Dziś już trochę przyzwyczaiłam się do tej myśli, ale pamiętam doskonale, jak bardzo paraliżowała mnie na początku.
No bo jak to, przecież sama dopiero byłam dzieckiem. Sama nadal chciałabym, żeby ktoś ponosił odpowiedzialność za moje wybory. A tu teraz nagle to ja mam odpowiadać za drugiego, małego i zupełnie bezbronnego człowieka? I to nie za jednego, a za dwóch? I to ja mam robić co w mojej mocy, by wyrośli na szczęśliwych, pewnych siebie, dobrych i zaradnych ludzi?
Kiedy kobieta zostaje mamą, dostaje w pakiecie jeszcze coś. Prawie każda mama zawsze znajdzie powód, by martwić się o swoje dziecko. A to bo słabo je, a to późno zaczęło chodzić albo mówi za mało słów. Później może ma trudności z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami albo kiepsko idzie mu nauka czytania. Później wpada w towarzystwo, które nam nie odpowiada albo wiąże się z niewłaściwa (w naszym – mam mniemaniu) osobą. To z jednej strony piękne – mamy obok siebie drugą istotę, o którą dbamy i chcemy dla niej jak najlepiej. A z drugiej strony – cóż – bardzo męczące. 🙂