Spis treści
Więcej światła, czyli mój gamechanger
Zacznę od tego, co u mnie było absolutnym gamechangeremi z czytania jednej książki rocznie (!) przeskoczyłam do średnio jednej tygodniowo.
Z czytnika e-booków korzystałam od dawna. Wcześniej miałam jednak starego Kindle’a – chyba pierwszą wersję, jaka była na rynku. Absolutnie niezniszczalne urządzenie, ale brakowało mu podświetlenia ekranu.
Niedawno kupiłam nowy czytnik (stary Kindle nadal ma się świetnie i przeszedł w dobre ręce) z podświetleniem. I okazało się, że właśnie tego mi brakowało.
Mój czas na czytanie to często moment przed snem. A tuż przed tym, jak się kładę, zwykle w sypialni śpi już minimum mój mąż, a często oprócz niego jeszcze dwie kilkuletnie istoty, dla których łóżko rodziców jest znacznie fajniejsze niż ich fancy łóżka w kształcie domków. To nie jest dobry moment na świecenie światła. A czytnik z delikatnym podświetleniem pozwala mi poczytać jeszcze trochę bez budzenia innych. I tak zaczęłam czytać ZNACZNIE więcej. Proste? Proste! Ale wcześniej jakoś na to nie wpadłam.
Kto wie, może i Tobie właśnie tego brakuje?
Stały dostęp do literek
Żeby czytać więcej, musisz mieć co czytać. Zadbaj więc o to, żeby te książki były zawsze pod ręką. Jeśli czytasz papierowe – idź do biblioteki, wypożycz coś fajnego i zostaw w widocznym miejscu.
Dla mnie kolejną ważną cegiełką w moim czytelniczym przebudzeniu był dostęp do platformy z e-bookami. Cóż to jest za bogactwo – nieograniczony dostęp do niemal wszystkich tytułów, jakie tylko mi się zamarzą. I kiedy jakaś książka mi nie podpasuje, wiem, że na mojej wirtualnej półce czeka na mnie mnóstwo innych – pewnie ciekawszych!
Rzuć to – to nudne!
I właśnie do tych ciekawszych książek nawiązuje trzeci sposób.
Kiedyś bardzo nie lubiłam nie kończyć książek. Cisnęłam do końca nawet jeśli mnie nudziły. I to w moim przypadku była zawsze najlepsza droga do wdepnięcia w czytelniczy dołek. No bo książka mi się nie podoba, więc wiadomo, że średnio chcę po nią sięgać. Ale nie zaczynam kolejnej, no bo przecież muszę skończyć to, co zaczęłam.
A dziś wiem już, że właśnie nie muszę! Nie rzucam książki po kilku stronach, ale zwykle jeśli koło 70-80 strony czuję, że nadal nie mam ochoty po nią sięgać, to bez żalu przerzucam się na inny tytuł. Na tym etapie życia książki mają być dla mnie czystą rozrywką. Może jeszcze kiedyś wrócę do trudnych powieści, które są tak głębokie, że aż ciężko przez nie przebrnąć. Może. Ale dziś chcę rozrywki, więc skaczę z kwiatka na kwiatek, a właściwie z książki na książkę.
Pewnie jest dużo więcej sposobów na to, żeby czytać więcej. Możesz na przykład wziąć czytnik do ręki za każdym razem, kiedy chcesz wziąć smartfona i bezmyślnie scrollować social media. Albo ustalić sobie, że codziennie po przebudzeniu czytasz 20 minut. Albo słuchać audiobooków w trakcie domowych czynności. Te sposoby na wiele osób na pewno działają. Na mnie – niekoniecznie. Ale trzy powyższe – polecam z czystym sercem! A teraz idę poczytać.