Wiedziałam, że napiszę ten tekst mniej więcej od momentu, w którym trafiłam na poruszającą historię 83-latki z Warszawy. Nie byłam jedynie pewna, od której strony powinnam ten temat ugryźć.
Czy cieszyć się, że Internauci w 3 godziny rozwiązali problem, z którym staruszka borykała się od kilku lat? A może ubolewać nad faktem, że w ogóle znalazła się w takiej sytuacji? Myśląc jednocześnie o tym, jak wielu Polaków w podeszłym wieku żyje w podobnej rzeczywistości…
Spis treści
Kim jest Pani Maria?
Kobietą w starszym wieku, która od 12 lat rozdaje ulotki pod Sądem Okręgowym przy Alei Solidarności w Warszawie. Od 9:00 do 15:00. Każdego dnia. Za 48zł dziennie.
Pani Maria dorabia w ten sposób z dwóch powodów. Jeden jest smutny, drugi bardziej przykry.
Po pierwsze, nie ma pieniędzy na spłatę komornika, który wszedł na jej niską emeryturę w wyniku oszustwa, jakiego na Pani Marii dopuścił się jej były pracodawca. Mężczyzna przejął od kobiety zarejestrowany na nią numer telefonu. Miał płacić abonament, ale nie wywiązywał się ze swoich zobowiązań. Po jakimś czasie operator zerwał umowę i skierował sprawę do sądu w Lublinie. Pani Maria nie miała o tym pojęcia. Dowiedziała się o wszystkim dopiero wtedy, kiedy komornik zajął część jej emerytury – 436zł z 1200zł, jakie co miesiąc otrzymuje kobieta.
Po drugie, Pani Maria po prostu nie chce siedzieć w domu i bardzo wyraźnie podkreśla, że “będzie pracować, do kiedy się da!”. Staruszka miała w swoim życiu trzech mężów. Z córką i wnukami nie ma kontaktu. Mieszka sama, z dwójką swoich psów. Wstaje codziennie o 6:00, karmi je (“A suchej karmy nigdy bym im nie dała!”), po czym zabiera na spacer.
Później wychodzi do pracy, w której stoi przez 6 godzin, bo przecież “na ulotkach nigdy się nie siada!”. Wybrała miejsce pod Sądem Okręgowym, ponieważ wierzy, że to właśnie tutaj jej ulotki wezmą osoby najbardziej zainteresowane, a na tym jej wyjątkowo zależy. Pani Maria rozdaje materiały promocyjne jednej z warszawskich kancelarii. Jest bardzo wdzięczna “swojemu mecenasowi”, że dał jej pracę. Uważa, że bardzo jej w ten sposób pomógł.
Kobieta planuje pracować w ten sposób “do 90., a może i do setki!”. Twierdzi, że zamykając się w domu, szybko by zwariowała.
Internauci stanęli na wysokości zadania
Tak już mamy, że wzruszają nas takie historie. Wystarczyły 3h od momentu, w którym serwis natemat.pl opublikował historię Pani Marii, aby Internauci zorganizowali akcję na portalu zrzutka.pl i uzbierali kwotę, która pozwoliła staruszce spłacić komornika. To nie wszystko! Jak to w takich przypadkach bywa, suma którą zebrano znacznie przewyższała wynoszący 3800zł, dług staruszki. Na koncie dedykowanym akcji, znalazło się ostatecznie aż 11000zł!
Pani Maria poprosiła by pozostałą kwotę przekazać na potrzebujące dzieci. Internauci jednak domagali się, by pieniądze trafiły bezpośrednio do niej. Kobieta ostatecznie przyznała się, że ma duże problemy ze wzrokiem – na jedno oko prawie nie widzi, a i drugie wymaga leczenia. Tyle wystarczyło, by zorganizować Pani Marii wizytę u okulisty. Lekarz zdiagnozował w jej oku dojrzałą zaćmę, zlecił kolejne badania i ustalił datę zabiegu, któremu zostanie poddana kobieta.
Śmiać się, czy płakać?
Proponuję najpierw jedno, a potem drugie. Zapłaczmy nad losem tych, którzy są w podobnej sytuacji jak Pani Maria. Przypuszczam, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile takich osób żyje w naszym otoczeniu. W dzisiejszych czasach niektórzy nie mają skrupułów by oszukiwać swoich bliskich, a co dopiero ufnych, starszych ludzi? Osobiście, nie mieści mi się to w głowie. Zapłaczmy więc, ale jednocześnie bądźmy czujni i – w miarę możliwości – pomagajmy starszym ludziom w odnajdywaniu się w dzisiejszej rzeczywistości. Rozmawiajmy z dziadkami, czy starszymi sąsiadami. Nie zostawiajmy ich sami sobie, bo nie wszyscy przecież mają w sobie tyle werwy i chęci do życia, co warszawska staruszka.
A jak już zapłaczemy, cieszmy się! Że udało się pomóc i że są na tym świecie jeszcze takie kobiety, jak Pani Maria. Pełne energii, niepoddające się losowi, dzielne, dziarskie i niezwykle zahartowane!
Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś spotkać Panią Marię, wziąć od niej ulotkę i uśmiechnąć się szeroko. Tacy ludzie, to skarb!