Zgodnie z informacjami podawanymi przez Onet, zamiast spodziewanych 25–28 stopni, temperatury w wielu regionach Polski oscylują w okolicach 12–16 stopni. Do tego dochodzą ulewne deszcze, lokalne burze i porywisty wiatr, który skutecznie psuje plany na plenerowy wypoczynek. W niektórych rejonach zanotowano nawet przymrozki, co dla rolników i ogrodników oznacza spore zmartwienie. Eksperci mówią wprost: mamy do czynienia z tzw. „blokerem cyrkulacji zachodniej”, który sprowadza do Polski chłodne masy powietrza z północnego zachodu. Zamiast letniego powiewu znad Sahary – mamy powtórkę z jesiennej rozgrywki pogodowej.
W całej tej sytuacji trudno nie poczuć rozczarowania. W końcu to właśnie czerwiec miał być symbolicznym startem do słonecznych miesięcy, na które wielu z nas czeka przez całą zimę. Tegoroczna pogoda przypomina nam jednak, że klimat lubi płatać figle – i że coraz częściej lato zaczyna się nie w kalendarzu, a dopiero w praktyce, gdzieś w lipcu. Czy to chwilowe załamanie, czy może zapowiedź kolejnego kapryśnego sezonu? Tego jeszcze nie wiemy. Ale jedno jest pewne – nie o taką pogodę w czerwcu chodziło.