Prywatność w sieci to temat rzeka. Słyszymy o niej od lat, otrzymujemy praktyczne porady, jak zapobiegać temu, aby informacje na nasz temat nie trafiały w niepowołane ręce, a jednak często nasze zabiegi okazują się po prostu nieskuteczne. Co gorsza, dziś już nawet wyłączona transmisja danych w smartfonie nie gwarantuje nam bezpieczeństwa. Dokąd doprowadzoną nas nowe technologie i czy w ogóle możemy jeszcze skutecznie chronić swoją prywatność?
Kliknęliście w tekst na temat nowych technologii, dlatego zakładam, że choć trochę się nimi interesujecie i nie muszę przekonywać Was do tego, że hasła składające się z kolejno występujących po sobie znaków czy używanie w tym celu numeru PESEL nie są najszczęśliwszymi pomysłami na ochronę swoich danych.
W tym wpisie chcę pochylić się między innymi nad niepokojącym zjawiskiem, jakim bez wątpienia jest to, że udostępniania poufnych informacji na nasz temat coraz częściej oczekują pozornie zaufane firmy, jak np. Facebook.
Spis treści
Interesowne bezpieczeństwo
Z artykułu, który pojawił się w serwisie Telepolis.pl (kliknij tutaj i przeczytaj tekst) możemy dowiedzieć się, że przedsiębiorstwo Marka Zuckerberga uzależniło możliwość korzystania z Instagrama od podania daty urodzenia. Jakie niesie to ze sobą zagrożenia?
Pozornie wszystko wygląda bardzo niewinnie, bowiem ma to być rzekoma ochrona najmłodszych użytkowników przed treściami niedostosowanymi do ich wieku. Sprawa ma jednak swoje drugie dno, które na pewno wyłapią wszystkie osoby interesujące się marketingiem. Chodzi oczywiście o lepsze profilowanie reklam i łatwiejsze wyciąganie kasy.
Jak chronić się w sieci?
Ta historia jest oczywiście zerojedynkowa. Albo podajemy taką informację i akceptujemy kolejne nachalne reklamy, albo mówimy Zuckerbergowi: NIE! i żegnamy się z Instagramem.
W wielu innych przypadkach czekają na nas rozbudowane regulaminy, ciasteczka i ukryte zgody, za sprawą których zbierane są na nasz temat różne informacje, a następnie wykorzystywane w celach marketingowych. Oczywiście nie tylko.
Jak dokładnie działają mechanizmy śledzenia w internecie? Za sprawą jakich narzędzi korporacje zbierają wiedzę na nasz temat? W jaki sposób możemy się przed tym chronić? Ciekawy wpis poruszający wszystkie te tematy opublikowała KopalniaWiedzy.pl (kliknij tutaj i przeczytaj).
Artykuł zawiera kilka bardzo praktycznych porad pozwalających nam zachować w sieci większą anonimowość. Warto jednak mieć świadomość, że jest to bardzo trudne zadanie i trzeba się przy tym sporo nagimnastykować. Dlatego wcale nie zdziwi mnie jeśli większość z Was oleje ten temat i zdecyduje się żyć ze świadomością dalszego szpiegowania.
To zaszło już zbyt daleko
Na koniec załóżmy abstrakcyjną sytuację, w której odcinamy się zupełnie od nowych technologii i chcemy napawać się swoją wolnością i anonimowością. W tym celu rezygnujemy nawet z posiadania smartfona. Czy to już gwarantuje nam całkowitą prywatność?
Otóż nie. Piotr Cichosz, autor bloga Highlab.pl, z którego wpisy możecie znaleźć na naszym linklogu, udowodnił, że nawet pełna rezygnacja z elektronicznych dobrodziejstw nie daje nam prawdziwego bezpieczeństwa, a inwigilowani możemy być nawet przez swoich znajomych, w dodatku przy pomocy nawet bardzo podstawowego sprzętu. Wystarczy, że osoba przebywająca w naszym pobliżu ma AirPodsy i iPhone’a…
Masz AirPodsy i iPhone’a? Czyli jak podsłuchiwać ludzi telefonem?!
W powyższym wpisie możecie zobaczyć dokładną instrukcję z TikToka, jak dyskretnie podsłuchiwać ludzi z własnego otoczenia przy użyciu tylko tych dwóch sprzętów. Sposób ten został przetestowany przez samego autora wpisu, dlatego możemy być pewni, że to po prostu działa.
Moralność takiego czynu jest moim zdaniem znikoma. Tak czy inaczej to doświadczenie pokazuje, że dziś szpiegowani możemy być już nie tylko przez wielkie koncerny, za którymi stoi gigantyczny kapitał i zaawansowane technologie, ale także przez przeciętnego zjadacza chleba.
Patrząc na to wszystko, wszelkie klauzule RODO i rzekome zgody na przetwarzanie danych, brzmią już tylko jak nieśmieszny żart.