Jak sprawić, żeby kupno mieszkania było źródłem stałego przychodu? Mając już minimalny wkład własny, na mieszkaniu możemy zarabiać ponad 1000 złotych miesięcznie. Trzeba mieć tylko trochę odwagi.
Czy zakup nieruchomości może być opłacalnym zabiegiem inwestycyjnym? Znajdzie się wielu doradców, którzy powiedzą – ostrożnie. Trzeba dobrze znać rynek i umieć oceniać ryzyko i potencjalny zysk.
Jednak każdy, kto interesuje się choć trochę nieruchomościami, powie bez zastanowienia – najlepszy dzień na inwestowanie w nieruchomości był wczoraj. Drugi najlepszy – jest dzisiaj.
Specjalnie dla was zrobiliśmy wyliczenie opłacalności takiej inwestycji. Wyliczenia zrobimy na modelowym przykładzie nowej inwestycji na warszawskim Służewcu. Jak się okazuje, szczególnie w przypadku mieszkań deweloperskich, na ich zakupie zarobić można niezłe pieniądze.
Po pierwsze – wzrost wartości mieszkania
To najbardziej oczywisty i najbardziej pewny argument – żyjemy w realiach stałych wzrostów gospodarczych, a co za tym idzie – stałych wzrostów cen mieszkań. Przez dziesięciolecia rynki nauczyły nas, że nieruchomości to najpewniejsza inwestycja, i to w nie właśnie zawsze warto inwestować. To tutaj możemy liczyć na stały wzrost wartości i stabilną stopę zwrotu.
Ile?
Szacuje się, że spokojnie można założyć uśredniony wzrost wartości nieruchomości na poziomie 1 procenta rocznie ponad poziom inflacji. Mimo, że w Polsce czeka nas przez najbliższy rok-dwa krótkotrwała stagnacja, na dłuższą metę przewiduje się zdecydowaną, stabilną zwyżkę.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe tendencje rynkowe, możemy bezpiecznie założyć, że przy długoterminowym kredycie hipotecznym, pod koniec okresu kredytowania, czyli po około 20-25 latach, inwestycja będzie warta 30 do 50 procent więcej (ponad stopę inflacji).
Zakładając, że kupujemy w Warszawie mieszkanie za 250 tys. złotych, na koniec okresu kredytowania, zgodnie z szacunkami, będzie ono warte co najmniej o 100 tys. więcej.
Po drugie – natychmiastowy wzrost cen
Szczególnie opłacalny będzie zakup mieszkania od dewelopera – tzw. „dziury w ziemi”, czyli inwestycji, która jest w fazie planowania lub realizacji. Decydując się na taki zakup, w momencie, kiedy budynek będzie już gotowy, cena nieruchomości wzrasta niemal natychmiast.
Ile?
Na takich zakupach można liczyć na szybki skok ceny nieruchomości o 10-15 procent. Trzeba jedynie poczekać, aż zostanie ona zrealizowana. Przykład – inwestycja w okolicach ulicy Kłobudzkiej na warszawskim Służewcu. Ceny za metr kwadratowy kształtują się na poziomie 5900-6500 zł za metr. Przykładowe mieszkanie dwupokojowe, 49 metrowe można kupić za 330 tys. złotych. Gotowe mieszkanie będziemy mogli odsprzedać za co najmniej 370-420 tysięcy. Trzeba zaznaczyć, że są to przewidywania bardzo ostrożne – może być znacznie lepiej.
Po trzecie – wynajem
Najciekawszą opcją, wymagającą jednak trochę więcej inicjatywy, jest najem lokalu własnościowego. Jest to jednak prostsze niż mogłoby się wydawać. Chwilę zachodu wymaga znalezienie najemcy i okazjonalne sprawdzenie stanu mieszkania. Poza tym – nieruchomość spłaca się sama.
Ile?
Tutaj możemy liczyć na ROI na poziomie około 5 procent rocznie. Przykład? Jeżeli inwestycja kosztuje wspomniane 250 tysięcy, przy wkładzie własnym na poziomie 50 tysięcy będziemy spłacać kredyt w ratach stałych około 1000 złotych (cena uzależniona od oferty banku). Z kolei mieszkanie tego typu w stolicy wynajmiemy za co najmniej 2000 złotych miesięcznie (+ opłaty).
Decydując się na takie użytkowanie mieszkania, tak naprawdę dokonujemy dwóch inwestycji jednocześnie. Pierwsza – doraźna, czyli stałe wpływy z wynajmu. Mogą one być w całości zwrotem z inwestycji, mogą też częściowo rekompensować koszty kredytu, nadal generując odczuwalny przychód.
Druga – to inwestycja w pasywa, które staną się z czasem w pełni naszą własnością. Mówiąc prościej – po pewnym czasie mieszkanie stanie się w całości naszym, posiadanym majątkiem.
Jak widać kupno nowego mieszkania jest wyjątkowo opłacalnym biznesem, jeśli tylko chce się poświęcić takiemu działaniu.
Sam sprawdź jak to się kalkuluje.