W świecie kina znajdziemy takie postacie i historie, które co kilka lat są odświeżane i ukazywane w nowy sposób. Kultowa opowieść o gorylu-olbrzymie miała już kilka odsłon. Twórcy jego najnowszej wersji stwierdzili jednak, że to w dalszym ciągu za mało. Czy film Kong: Wyspa Czaszki zachwyca fabułą, grą aktorską, czy jedynie efektami specjalnymi? Między innymi na te pytania odpowiadamy na blogu Okiem Filmoholika.
Spis treści
Długoletnia historia
Pierwszy raz King Kong został przedstawiony światu w 1933 roku. Merian Cooper, reżyser tej legendarnej już produkcji, wprowadził postać goryla-olbrzyma na stałe do popkultury. Główną rolę w filmie zagrała piękna Fay Wray, która byłem oczkiem w głowie wielkiej, włochatej bestii. Film zachwycał wówczas swoimi efektami i rozbudowaną historią. Amerykańskim kobietom śniły się koszmary, w których to one zajmowały miejsce aktorki i były porywane przez włochatą bestię. Ogromy sukces sprawił, że w tym samym roku w kinach pojawiła się kolejna historia zatytułowana: The Son Of Kong. Od ponad 80 lat powstawało jeszcze kilka produkcji z Kongiem w roli głównej. W 1962 roku powstał film, w którym to Król zmierzył się z japońską bestią Godzillą (remake tego filmu pojawi się prawdopodobnie za trzy lata). W 2005 roku reżyser Władcy Pierścieni Peter Jackson zaprezentował światu odświeżonego King Konga, co pozwoliło mu zgarnąć aż trzy Oscary.
Oczywiście oprócz hitowych filmów Hollywood, powstawały liczne seriale, gry komputerowe czy książki, w których King Kong był najbarwniejszą postacią. Jak widać Król Kong to jeden z tych filmowych bohaterów, którego my widzowie kochamy wyjątkowo, a wielkie wytwórnie filmowe traktują jak inwestycję niskiego ryzyka i wskrzeszają go dość regularnie (…). Pytanie tylko czy będzie to spotkanie jak ze starym dobrym przyjacielem, czy raczej niezręczna wizyta dalekiego znajomego z którym nie mamy już zbytnio o czym pogadać… – czytamy w recenzji Kong: Wyspa Czaszki, która znajduje się tutaj.
Najnowsza odsłona
Jak każda produkcja, i ta ma swoje wady i zalety. Kong: Wyspa Czaszki to historia, którą większość już zna i to właśnie było dużym problemem dla twórców. Nowatorskie ukazanie opowieści, a zarazem powrót do korzeni – film Jordana Vogta-Robertsa doskonale łączy te elementy.
Główną atrakcją całego widowiska pozostaje sam tytułowy bohater. Ten dzięki dopieszczonym efektom specjalnym, znakomitym zdjęciom i energicznemu niczym kultowe rockowe kawałki z soundtracku montażu, prezentuje się znakomicie. Jest największym z dotąd zekranizowanych King Kongów i zdecydowanie budzi największą grozę.
Największym minusem produkcji jest jego scenariusz. Nie jest on spójny i ciężko wywnioskować jaki film chcieli stworzyć jego twórcy. W niektórych momentach mamy do czynienia z przesadzonym, mało zabawnym humorem, z drugiej strony zaczynamy odnosić wrażenie, że w miarę upływu czasu Kong: Wyspa Czaszki zmienia się w horror i mrożącą krew w żyłach opowieść. Zestawienie tych dwóch odmiennych stylów nie wyszło twórcom na dobre, jednak efekty specjalne i duże przywiązanie do wizualnych szczegółów sprawiają, że możemy ten błąd wybaczyć.
Aktorzy
Przed premierą filmu ogromne wrażenie robiła obsada. Tacy aktorzy jak: Tom Hiddleston, Brie Larson i przede wszystkim Samuel L. Jackson potrafią przyciągnąć do kina. Po obejrzeniu filmu czar szybko pryska i tylko dwa nazwiska ratują tę produkcję. Scenariusz sprawił, że kilka wydawałoby się kluczowych postaci, jest po prostu bezbarwna i niezbyt przekonująco napisana. W recenzji filmu możemy przeczytać:
Bezbarwny Hiddelston, Brie Larson i John Goodman mogliby w filmie w ogóle nie wystąpić, a film raz że nie wiele by stracił, to i może dzięki zaoszczędzeniu „paru groszy” na gażę aktorów, mógłby sporo zyskać. Na plus można ocenić tylko występ grającego co prawda na autopilocie, ale przynajmniej wiarygodnego w swojej roli Samuela L. Jacksona oraz Johna C. Reilly’ego.
Zobacz również: Trainspotting 2, czyli nostalgiczna podróż do lat 90.
Najważniejsze dla widzów jest to, że tytułowy Kong został przedstawiony wręcz perfekcyjnie i jest to jeden z najlepszych goryli-olbrzymów w historii Hollywood. Fani filmów monster movie powinni być usatysfakcjonowani. A Ty wybierasz się do kina na Kong: Wyspa Czaszki? Podziel się!
Więcej o filmach przeczytasz na blogu Okiem Filmoholika.
(źródło: okiemfilmoholika.pl)