Spis treści
Mama jako bezpieczna baza
Mama to osoba, z którą przez pierwsze 9 miesięcy swojego życia byliśmy fizycznie złączeni. Po urodzeniu więź z mamą jest zwykle wzmacniana przez karmienie piersią i codzienną opiekę. Dla kilkulatka mama jest absolutnym centrum wszechświata – uniwersum, które wie wszystko i potrafi rozwiązać wszystkie problemy.
Kiedy dziecko wchodzi w okres dojrzewania, rodzice przestają być dla niego świętym autorytetem. To czas, kiedy nastolatek zaczyna zauważać niedoskonałości mamy i taty i chętnie im je wypomina.
Mimo tych zawirowań wieku dojrzewania, mama bez względu na wszystko dla wielu osób przez całe życie pozostaje bezpieczną bazą, do której zawsze można się zwrócić, kiedy jest źle i trudno. Wiem coś o tym – sama do dziś często proszę mamę o radę i sama wiem, że zawsze mogę na nią liczyć.
Więź czy zależność?
Więź dorosłego dziecka z mamą może być naprawdę piękna, ale… no właśnie. Badania wykazują, że w Polsce ponad 50% młodych dorosłych do 35 roku życia nadal mieszka z rodzicami.
Z czego wynika taka tendencja? W jakimś stopniu na pewno z sytuacji rynkowej – wysokie ceny mieszkań i wynajmu oraz ogólna drożyzna sprawiają, że młodzi ludzie, chociażby chcieli, nie mogą pozwolić sobie na wyprowadzkę – szczególnie na początku drogi zawodowej.
Czy jednak na pewno tylko o to chodzi? Czy może po prostu z mamą jest wygodniej, łatwiej i nie trzeba brać odpowiedzialności za swoje życie? Tym bardziej, jeśli młody dorosły nie tylko mieszka z rodzicami, ale też żywi się u nich, a mama codziennie przygotowuje mu obiadki. Żyć nie umierać! Kiedyś mieszkanie z rodzicami wiązało się też z pewnymi ograniczeniami – chociażby ograniczeniem swobody seksualnej. Dziś nowoczesne mamy młodych dorosłych, nie mają nic przeciwko, by ci przyprowadzali do domu partnerów na noc. Kolejny bodziec do rozpoczęcia osobnego, samodzielnego życia przestaje tym samym być istotny.
Albo może jest zupełnie odwrotnie – dorosłe dziecko może i byłoby gotowe, żeby wyfrunąć z gniazda, ale to mama zatrzymuje je przy sobie, boi się zostać sama i stracić poczucie kontroli nad swoim dzieckiem. Obie sytuacje nie są zdrowe i wymagają pracy. I matki, i dorosłego dziecka.
Zdrowe granice = piękna relacja
Nie chodzi o to, żeby zrywać kontakt z mamą, ograniczać więź i widywać się raz na miesiąc. Mama niech nadal będzie bezpieczną przystanią, która wesprze w razie kryzysu. Ale w tej relacji obie strony powinny postawić jasne i zdrowe granice. Obie strony powinny mieć własne, niezależne życie, które wzajemnie będą szanować. Tylko wtedy będzie możliwe utrzymanie silnej, zdrowej i bezpiecznej więzi – najpiękniejszej i najczystszej, jaka tylko może być.
Nie zrozum mnie źle – nie ma nic złego w wielopokoleniowych domach i mieszkaniu razem z rodzicami. Ale mieszkając w jednym domu, można zachować niezależność i wziąć odpowiedzialność za swoje życie, albo nadal zostać nastolatkiem w ciele dorosłego. Którą drogę Ty wybierasz?