Każdy z nas ma swoje małe przyzwyczajenia, które niekoniecznie mogą nam służyć. I wtedy pojawia się myśl o zmianie nawyków na te zdrowsze, lepsze, odpowiedniejsze. Ochoczo bierzemy się do roboty iiii… nic się nie zmienia. Czego zatem nam potrzeba, żeby tym razem się udało?
Ah, nawet nie zliczę, ile razy obiecywałam sobie, że codziennie rano będę się rozciągać, przeczytam te wszystkie książki poradnikowe, które czekają na mnie na półce, odstawię słodycze i w końcu będę więcej spacerować. Już jutro, już od poniedziałku, jak tylko będę miała urlop, jak tylko skończę przeprowadzkę, jak tylko przyjdzie wiosna, jak tylko COKOLWIEK.
Chyba nie będzie dla Was zaskoczeniem, gdy napiszę, że na postanowieniu się kończyło. Każdy poranek nadal wyglądał tak, jak dotychczas, książki nadal kurzyły się na półce, wieczór z filmem odbywał się w towarzystwie orzeszków w słonym karmelu, a spacer robiłam sobie wirtualny, z toporem dwuręcznym na ekranie komputera.
Nie dawało mi to jednak spokoju. Zaczęłam szukać sposobów na to, jak tym razem skutecznie przeprowadzić tę całą zmianę nawyków i w końcu coś ruszyło ku lepszemu. I to jest ten moment, w którym zdradzę Wam, czego moim zdaniem potrzebujecie, żeby tym razem naprawdę się udało.
Zmiana nawyków – czego potrzebujesz, żeby się udało?
- 1. Motywacji
Mam wrażenie, że gdyby nie poniższy film, to trudno byłoby mi ruszyć z miejsca. Leszek Cibor świetnie tłumaczy, jak zacząć inaczej postrzegać zmiany i oswoić się z nimi na tyle, żeby po prostu chciało się je wprowadzić w życie.
- 2. Determinacji
Nie da się zacząć bez determinacji. Przez lata stałam w miejscu, ciągle zwalając winę za ten stan na czynniki zewnętrzne. Bo nie ta pora roku, bo nie mam dobrych butów, bo jutro na pewno będzie mi się chciało bardziej, niż dziś. Otóż nie. Nie chciało mi się bardziej. I, niestety, bardzo możliwe, że Wam też się nie zachce.
W moim przypadku ten moment, w którym uświadomiłam sobie, że to nie jest kwestia dobrych butów, tylko mojej własnej, prywatnej, całkowicie autonomicznej decyzji, był tym prawdziwie przełomowym.
- 3. Czasu
Nie mam tu na myśli dorzucenia do doby dodatkowych godzin, a lepsze zagospodarowanie tymi, które już macie. Doba nie jest z gumy, więc jeśli dorzucicie do dotychczasowych aktywności kolejne, które mają poprawić jakość Waszego życia, to zamiast pozytywnych zmian, czeka Was jedynie frustracja i przemęczenie.
Mało tego – jeśli od razu postanowicie zastąpić dotychczasowe nawyki tymi nowymi, to również dalecy będziecie od harmonii i dobrego samopoczucia. Nasze mózgi nie lubią nagłych zmian, dlatego trzeba rozłożyć je w czasie. I tu płynnie przechodzimy do czwartego punktu.
- 4. Małych kroczków
Przyznaję, naprawdę miałam tę wizję, że jutro o 6 rano w pełnym joggingowym outficie, walnę na dzień dobry 5km, a w drodze powrotnej wstąpię do warzywniaka i zjem tak zdrowe śniadanie, że klękajcie narody. Wiadomo, jak to się skończyło, a raczej nawet nie zaczęło.
Kluczem do sukcesu okazało się stopniowe wprowadzanie zmian. Chciałam rozpoczynać każdy poranek aktywnie? Proszę bardzo. Znalazłam w Internecie serię ćwiczeń rozciągających, które w wersji dla początkujących trwały dokładnie 7min. Co kilka dni ten czas się wydłużał, jednak zmiana była na tyle płynna, że bez wyrzeczeń dobiłam w końcu do 30min, które od początku planowałam.
- 5. Zamienników
Skoro do tej pory bez problemu udawało mi się znaleźć czas na granie w gry komputerowe, to czemu miałabym nie znaleźć czasu na aktywności, które mogłyby zmienić moje życie na lepsze? Dlatego te 2-godzinne wieczorne posiedzenia przy kompie, zamieniłam na 1 godzinę. Zaoszczędzony w ten sposób czas zaczęłam poświęcać na poranne rozciąganie i krótki spacer po pracy.
Po jakimś czasie jeszcze bardziej ograniczyłam czas spędzony w wirtualnym świecie i udało mi się z tego jeszcze wykroić pół godzinki przed snem na przeczytanie co najmniej jednego rozdziału książki.
Lećmy dalej, lubię sobie coś pochrupać gdy coś oglądam lub czytam. Zapewne domyślacie się, że to, co chrupałam, niekoniecznie było zdrowe. Nie oznacza to jednak, że całkowicie trzeba z tego chrupania rezygnować. Ze słodyczy, przerzuciłam się na słupki marchewki z hummusem.
Gorąco Was zachęcam do eksperymentowania i sprawdzania, co z aktywności, które naprawdę Wam służą, sprawią Wam tyle samo przyjemności, co te, które niekoniecznie należały do dobrych nawyków, a towarzyszyły Wam na co dzień.