Dobra wiadomość: już niebawem będzie dłużej jasno wieczorami. Jeszcze lepsza wiadomość: to jedna z ostatnich takich operacji. Ostateczna zmiana czasu nastąpi prawdopodobnie już w 2021 r.
W ostatni weekend marca, w nocy z 28 na 29, tradycyjnie przestawiamy zegarki o godzinę do przodu. Jednak wkrótce ma się to zmienić: Parlament Europejski przegłosował projekt dyrektywy, według którego w 2021 r. zaprzestaniemy regularnego przestawiania zegarków. Już teraz każdy kraj ma zadecydować, czy chce mieć u siebie na stałe czas letni, czy zimowy. Oba mają swoje wady i zalety.
Spis treści
Skąd się wzięła zmiana czasu
Na pewno każdy kiedyś zadał sobie to pytanie, zwlekając się z łóżka w poniedziałek po brutalnie krótkiej nocy. Przestawianie zegarków miało służyć oszczędności energii ‒ chodziło o to, by zużywać mniej prądu na oświetlenie. Jako pierwsi wprowadzili ją Niemcy w 1916 r., podczas I wojny światowej, kiedy każda dodatkowa tona węgla była na wagę złota. Niedługo potem w ich ślad poszły m.in. Anglia, Rosja oraz Stany Zjednoczone.
W Polsce po raz pierwszy czas letni został wprowadzony na rok, podczas okupacji hitlerowskiej w 1919 r. Później co kilka lat zmieniały się dyrektywy: raz zegarki przestawiano, a raz nie. Ostatecznie podział na czas letni i zimowy funkcjonuje u nas nieprzerwanie od 1977 r.
Zmiano czasu, odejdź
Zwolennicy porzucenia starego systemu podkreślają, że obecnie przestawianie zegarków nie przynosi już wymiernych oszczędności. Za dnia pomieszczenia firm i tak najczęściej są sztucznie doświetlane w godzinach pracy, jakie by one nie były, działają również klimatyzatory. Nocą miasta świecą na całego: oświetlone są ulice i sklepy. Ponadto najwięksi poborcy prądu to duże zakłady przemysłowe, które pracują całą dobę.
Zmiana czasu ma za to sporo wad. Co pół roku musimy na nowo przyzwyczajać organizm do innych godzin snu i funkcjonowania. Teoretycznie to tylko godzina, ale ta godzina wystarczy, by zaburzyć pracę mózgu. Nasz ośrodek centralnego sterowania musi bez zapowiedzi dostosować wydzielanie kortyzolu i melaminy ‒ hormonów regulujących dobowy cykl ‒ do nowych warunków.
Najgorszy poniedziałek w roku
Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtonu wykazali, że tak zwany sleepy monday, czyli poniedziałek po zmianie czasu na letni, to dzień, kiedy podejmujemy najgorsze decyzje i jesteśmy mniej produktywni niż zwykle. Zwiększa się liczba wypadków samochodowych, sędziowie wydają surowsze wyroki, a pracownicy dużo chętniej przeglądają kanały rozrywkowe w internecie, zamiast koncentrować się na pracy.
Z kolei zmiana czasu na zimowy wydatnie przyczynia się do wzrostu liczby przypadków depresji w listopadzie. Nie dość, że pogoda staje się coraz brzydsza i robi się zimno, to dzień nagle nienaturalnie skraca się o godzinę. Wstajesz rano ‒ ciemno, wychodzisz z pracy ‒ ciemno… Wszyscy dobrze to znamy.
Czas letni czy zimowy?
O tym, który czas pozostawić, zadecydują obywatele poszczególnych państw. Polacy są za czasem letnim. Argumentują, że oznacza dłuższe popołudnia z naturalnym światłem. Taki stan rzeczy motywuje, by po pracy pójść np. na spacer lub oddać się innym ciekawym aktywnościom. Wieczór zapadający o 16.00 daje wrażenie, że dzień już się kończy, a organizm zaczyna szybciej szykować się do spania. Jednym słowem, nic już nie chce się robić.
Ci zaś, którzy chcą pozostawienia czasu zimowego, zwracają uwagę, że jest to czas odzwierciedlający nasz naturalny dobowy cykl. Czas letni został wprowadzony sztucznie, zimowy obowiązywał od setek lat. Na czas zimowy zdecydowała się w 2014 r. Rosja, obowiązuje on również na Białorusi i Islandii.
Dla naszej strefy geograficznej bardziej korzystny wydaje się czas letni. Może to on właśnie jest naturalny i przez stulecia popełnialiśmy błąd? Bez względu na to, które rozwiązanie zostanie przyjęte, chciałoby się rzec: nareszcie.