Programy pomocowe mają to do siebie, że zawsze znajdą się tacy, którzy na nich skorzystają, jak również i tacy, którzy – choć bardzo chcieliby stać się ich beneficjentami – muszą obejść się smakiem. Nie inaczej jest w przypadku uruchomionego w lipcu rządowego programu „Bezpieczny kredyt 2 procent”. Pojawia się również potężny znak zapytania dla przyszłości tego rozwiązania.
Spis treści
Bezpieczny, czyli jaki?
„Bezpieczny kredyt 2 procent” to rządowy program wsparcia dla osób myślących o zakupie swojego pierwszego mieszkania lub domu. Jego uczestnicy z jednej strony mogą liczyć na dopłaty do rat kredytów udzielanych im w komercyjnych bankach, z drugiej zaś strony na wieloletnią gwarancję stałego oprocentowania.
Niestety program ma także kilka minusów, mogących dla wielu mieć niebagatelny wpływ na podjęcie ostatecznej decyzji o kredycie. Jeśli chcecie rozważyć wszelkie za i przeciw, a także dowiedzieć się, jak dobrze przygotować się do programu, polecam Wam poniższy wpis z materiałami vlogera Rolanda Szczepankiewicza.
Roland Szczepankiewicz rozkłada na czynniki pierwsze „Bezpieczny kredyt 2 procent”
Kto pierwszy, ten lepszy
Program „Bezpieczny kredyt 2 procent” działa już od kilku miesięcy, dlatego już teraz możemy zauważyć pewne tendencje, jakie zaszły w tym czasie na rynku nieruchomości. Na pewno na zakup własnego mieszkania zdecydowało się sporo osób, które do tej pory zupełnie o tym nie myślały, a skusiła ich możliwość skorzystania z taniego kredytu.
Zdaniem agenta nieruchomości Michała Spodymka, najlepiej na programie wyszli ci klienci, którzy rozpoczęli badanie rynku na kilka miesięcy przed jego uruchomieniem. Mieli możliwość zapoznania się z wieloma ofertami i jeśli trafiła się nieruchomość spełniająca ich oczekiwania, szybko decydowali się na rezerwację.
Osoby bardziej opieszałe miały naprawdę mocne zderzenie z rzeczywistością. Mieszkania były już przebrane, a ceny wyższe. Według szacunków Michała, warszawskie mieszkania mieszczące się w limicie cenowym programu podrożały mniej więcej aż o 10 procent.
„Mieszkania po prostu wymiotło”
Jeśli w tym momencie myślicie o skorzystaniu z programu, a wciąż wstrzymujecie się z podjęciem decyzji, istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że to dlatego, iż nie macie czego kupić. Dla osób niezainteresowanych może brzmieć to absurdalnie, ale agent Sebastian Bilski w rozmowie z Moniką Iwuć z kanału Finanse bardzo osobiste, potwierdza, że mieszkań na sprzedaż brakuje zarówno w dużych, jak i małych miastach.
Statystyki mówią same za siebie. W Warszawie dostępnych mieszkań jest dziś o 34 procent mniej niż przed programem, we Wrocławiu już o 37 procent mniej, a w Krakowie aż o 44 procent mniej. Warto podkreślić, że wyliczenia dotyczą wszystkich lokali na rynku, a więc w przypadku spełniających kryteria programu, dane te będą jeszcze mocniej działające na wyobraźnię.
Jeśli więc postanowiliście poczekać na wymarzoną ofertę, może okazać się, że nie doczekacie się jej, a ponadto zabraknie środków przeznaczonych na program. Według wyliczeń Moniki Iwuć, naprawdę może się tak stać. Już w przyszłym roku będzie obowiązywał limit 941 mln złotych dofinansowania. Pozwoli to na uruchomienie mniej więcej 57 tysięcy kredytów…
Kto zyskuje, a kto traci?
Na koniec postarajmy się poszukać odpowiedzi na tytułowe pytanie, co obserwując aktualną sytuację na rynku mieszkaniowym wcale nie będzie takie trudne. Z resztą na kanale Porozmawiajmy o nieruchomościach jednoznacznie stwierdzono, że program okazał się olbrzymim sukcesem deweloperów, którzy sprzedają na pniu swoje inwestycje.
Niemałe powody do zadowolenia mają także banki, które nie dość, że udzielają wielu kredytów, to jeszcze są one bezpieczne nie tylko z punktu widzenia klientów, ale i ich własnego. Lwią część raty dopłaca przecież państwo. Niestety na uruchomieniu programu najgorzej wyszły osoby, które chcą lub muszą kupić nieruchomość, a nie łapią się na rządowe wsparcie…
Zastała ich bowiem rzeczywistość z jeszcze droższymi mieszkaniami, mniejszą zdolnością kredytową, droższymi kredytami i zdecydowanie mniejszym wyborem lokali niż jeszcze pół roku temu. Tak właśnie wygląda druga strona medalu, ale czy powinna tak wyglądać? Zdecydowanie nie.
Czy mam jakiś pomysł, jak powinna wyglądać polityka mieszkaniowa państwa? Nie, ale na pewno powinna być spójna, wieloletnia i niezależna od zmiany władzy. Przede wszystkim musimy jednoznacznie odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie:
Mieszkanie prawem człowieka, a może jednak zwykłym towarem?